poniedziałek, 25 czerwca 2018

Jezioro.

15. Daj mi chwilę.

-Daj mi chwilę, - odezwałem się, - wrzucę coś na siebie i pójdziemy to sprawdzić.
Moje ubrania wisiały na na oparciach krzeseł tuż koło kominka. Widać było, że ktoś kilkakrotnie przekręcał je w ciągu nocy. Poza grubą polarową bluzą, wszystko było już prawie suche.
Bez zastanowienia, wziąłem wszystko, co wpadło mi w ręce i, okrywając się kocem, zniknąłem w pomieszczeniu obok. Traf chciał, że była to kuchnia.
Rozejrzałem się odruchowo. Przybytek ten nie wyróżniał się niczym szczególnym. Na środku znajdował się duży stół, a obok niego kilka krzeseł. Po prawej stronie zamontowano blat z gazową kuchenką oraz zabudowaną zmywarką i lodówką. Pod oknem natomiast ktoś ustawił kosz z dużym, bodajże dziesięciolitrowym, gąsiorem na wino, po brzegi wypełnionym klarownym, czerwonym trunkiem.
Trzeba przyznać, że, jak należące do samotnego mężczyzny, pomieszczenie było zadbane i schludne. Żadnego jedzenia na wierzchu, tylko kartka na tym wielkim stole.
W pierwszym momencie przeszedłem obok obojętnie. Dopiero później, zaintrygowany, zwróciłem wzrok w tą stronę. Od góry do dołu zapisana była odręcznym, koślawym pismem i przyciśnięta cukiernicą. Wyglądało na to, że ktoś celowo zostawił nam informację.
Domyśliłem się, że będzie to miało związek ze zniknięciem naszego gospodarza. Wziąłem ten papier do ręki i pomyślałem, że będę miał problem z odczytaniem. Przypomniałem bowiem sobie, że moje okulary zostały w samochodzie. Mimo wszystko zdecydowałem, że spróbuję.
“ Drodzy goście, bardzo przepraszam, że zostawiłem was w tak niezręcznej sytuacji. Wybaczcie, musiałem udać się do miasta w celu załatwienia pilnej sprawy urzędowej. Lodówka jest pełna jedzenia. Nie krępujcie się, Zróbcie sobie porządne śniadanie. Ufam, że niczego nie ukradniecie i nic nie zniszczycie. Wrócę około południa. Starajcie się nie chodzić pieszo po lesie. Jeżeli nie musicie nie wychodźcie w ogóle z domu. To co mówiłem wczoraj nie miało na celu was straszyć, tylko ostrzec. Aha jeszcze, jedno. Powiadomiłem już przychodnię o złym stanie waszego kolegi. Jak będą mieli wolny samochód, to około godziny 9:00 powinien podjechać lekarz. Opowiedzcie mu co się stało. To mój znajomy. Postara się pomóc. Życzę miłego dnia. Jeremi.”
Dopiero, kiedy skończyłem, zorientowałem się, że stoję na środku pomieszczenia kompletnie nagi, a drzwi do salonu są delikatnie uchylone.
-O kurwa! - wyrwało się z moich ust.
Szybko zrozumiałem, dlaczego tak się stało. Wyjaśnienie było bardzo proste. Aby móc przeczytać list, musiałem zwolnić dłonie, a tym samym, upuścić na podłogę koc, którym się nakrywałem.
Działałem instynktownie, a moja reakcja była dość szybka. Zabierając ze sobą ciuchy, odruchowo skierowałem się w miejsce, z którego, jak mi się zdawało, nie byłem widoczny dla reszty grupy. Mimo wszystko, po drodze i tak zobaczyłem wlepione we mnie pożądliwe oczy dwóch koleżanek. Bez dwóch zdań, były zaskoczone takim obrotem sprawy, ale, nie powiem, że zgorszone.
Na twarzy Małgosi i Ewy malował się gorący uśmiech. Nie wiem, co sobie myślały, ale na pewno nie było to grzeczne. Miałem wrażenie, że obydwie chcą mnie zjeść zamiast śniadania.
Kiedy już byłem w bezpiecznym miejscu, dostrzegłem powód, takiej, a nie innej, reakcji. Oczywiście, jak mogłoby być inaczej, mój kutas był gruby i napęczniały jak kawał porządnej kaszanki. Zrobiło mi się głupio, kiedy dotarło do mnie, co mogły sobie w tej chwili o mnie pomyśleć. No, ale kiedy wziąłem pod uwagę fakt, że w nocy miały okazję obejrzeć mnie dokładnie, nie było już to takie oczywiste.

Super dziewczyny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...