piątek, 29 czerwca 2018

Jezioro.

19. Robimy wymianę.

-No to co, robimy wymianę? - powiedziałem, ale na raz, dwa, trzy…  
-Co?
-No, na raz, dwa, trzy.
-Jak, raz, dwa, trzy?
-No… ja mówię raz, dwa, trzy, ty oddajesz mi moje, a ja twoje, dobra?
-No, dobra.
Śmiała się. Najwidoczniej bawiła ją ta cała sytuacja.
Ściskam jej majtki równo i dokładnie, cały czas kombinując, jak zrobić, aby ich jej nie oddać.
-Gotowa?
-Gotowa.
-Dobra, no to liczę: raz, dwa, trzy…
Wystawiła rękę, w której trzymała moje slipy. Oczywiście ja wystawiłem swoją, ale tylko na bardzo krótki moment, tylko po to, aby zabrać z jej dłoni swoją własność.
Zacisnąłem palce i schowałem obydwie części garderoby za swoimi plecami. Ten widok był bezcenny. Przez kilka sekund w jej oczach widziałem kompletne zdezorientowanie. W zasadzie, nie wiedziała, co się stało. Dopiero, kiedy zacząłem się głośno śmiać, zmarszczyła brwi.
-Ty skurczybyku, oszukałeś mnie!
Śmiałem się jeszcze głośniej.
-A co, myślałaś, że ci oddam?
-Ty łajzo, oddawaj, to moje!
-Jeszcze czego, masz ich w torbie jeszcze kilkanaście.
-I co z tego, to nie jest prezent!
-Właśnie, że jest.
-Dawaj!
-Nie oddam.
-Dawaj, bo ci uszy pogrywam.
No dobrze, spróbuj.
Rzuciła się na mnie i zaczęliśmy się szamotać. Ja schowałem ręce za plecami, a ona obejmowała mnie, próbując zabrać mi majtki. W ten sposób tańczyliśmy po całej łazience. Cofałem się, a ona na mnie napierała.
W pewnym momencie poczułem, że coś blokuje moje łydki, a jej ciężar spowodował, iż straciłem równowagę. Zanim się zorientowałem, siedziałem już tyłkiem w wannie, a ona leżała na mnie. Na dodatek upadłem tak niefortunnie, że odkręciłem wodę, która teraz, obfitym strumieniem, lała się z prysznica, zawieszonego pod sufitem. Dobrze, że nie była ani bardzo zimna, ani gorąca.
-Widzisz, widzisz co się stało, - powiedziała.
Śmiałem się jak głupi do sera.
-No widzę. Przewróciłaś mnie. Widzisz teraz jesteśmy obydwoje mokrzy.
-No, to przez ciebie!
-Nie, przez ciebie. Teraz będziesz mie suszył.
-No, a ty mnie.
Sytuacja była bardzo niebezpieczna, ponieważ mogłem się potłuc, ale też czułem się jak nastolatek z podstawówki, który wyrwał się na jakiś czas spod opieki rodziców. Byłem tylko ja i ona. Wszystko toczyło się tak jakoś bardzo naturalnie. Cieszyliśmy się swoją obecnością i było wspaniale.
W pewnym momencie zapadła chwila ciszy, podczas której ona zaczęła zachowywać się niestandardowo i dziwnie. Ni stąd, ni zowąd, ot tak, po prostu, zaczęła rozpinać pasek u moich spodni. Powoli, bez pośpiechu.
Kiedy już zwolniła uścisk kawałka skóry, który obejmował moje biodra, zajęła się guzikiem moich jeansów. Odpięła go prawie z namaszczeniem, a później, powoli rozsuwała gruby, metalowy suwak, odsłaniając zarost na moim podwórzu.
Patrzyłem i pozwalałem jej na to. Nic nie mówiłem. W nienaturalnej pozycji siedziałem w wannie. Ona leżała na mnie. Woda lała się na nas z góry i nic z tym nie robiliśmy. Powoli wyłuskała mojego żołnierza i przez moment przyglądała mu się uważnie.
Stał już na baczność, jak przystało na dzielnego wojaka. Przez cały poranek byłem bardzo podniecony i chciałem kolejnego zbliżenia z nią. Chciałem rozładować swoje napięcie. Gdzieś w środku, wewnątrz siebie, czekałem właśnie na tą chwilę, kiedy znów będę mógł wziąć ją w swoje ramiona. I stało się.
Właściwie, nie wiem, jak ona to zrobiła. Wygięła się w taki sposób, że jej twarz znalazła się w moim kroczu, a po chwili, moja głowica, już siedziała w jej ustach. Westchnąłem tylko, odchyliłem głowę do tyłu i zacząłem zapadać się słodkich doznaniach.


Big cock ręczna robota

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...