czwartek, 28 czerwca 2018

Jezioro.

18. Może siedzieć na klopie.

-Posłuchajcie, - zacząłem, a może poszedł do kibla? Jest tu jakaś łazienka na górze?
Nagle wszyscy spojrzeli na mnie zaskoczeniem.
-No, co się tak gapicie, my go teraz tak szukamy, a on może siedzieć na klopie i czytać gazetę.
-Łazienka, mówisz… - odezwał się Adam, - chyba jest… tak, jest jakaś. Chyba wieczorem coś widziałem.
-No dobra, słuchajcie, tak czy inaczej, musimy go znaleźć. Cholera wie, co mogło się przydarzyć, - rzuciłem.
Adam, nagle jakby się odnalazł w swojej nowej roli, w roli przywódcy. Wysunął się przed grupę i wydał dyspozycję:
-Jarek i Aśka przeszukują dom, a my idziemy po kurtki do samochodu i sprawdzimy każdy zakamarek na podwórku, okej?
-Okej, - usłyszałem w odpowiedzi.
W tej stresującej, niecodziennej sytuacji, pozostali członkowie grupy bardzo łatwo przyjęli nowego przewodnika. Nie trzeba było dodatkowych poleceń. Wszyscy, do których były skierowane te słowa, jak zdyscyplinowany oddział wojska, zeszli na dół. Na niewielkim holu, otoczonym drewnianą balustradą, zostałem tylko ja i Joanna. W ciągu krótkiej chwili zapadła dziwna, nienaturalna cisza. Słychać było tylko szum wody w starych rurach, usytuowanych gdzieś pod sufitem.
-No to co, - odezwałem się do mojej przyjaciółki, - pójdziemy sprawdzić tą łazienkę?
Skinęła głową i bez słowa ruszyliśmy wąskim korytarzem, na końcu którego znajdowały się białe, przesłonięte matową szybą, drzwi. Kiedy Asia zniknęła w łazience, a ja znajdowałem się jeszcze po drugiej stronie, usłyszałem, że drzwi do pokoju, w którym przed chwilą się znajdowaliśmy, z głośnym trzaskiem się zamknęły. Wystraszyłem się. Nie wiedziałem, czy mam pójść za nią, czy wrócić i sprawdzić, co się stało.
-Chodź, zobacz, jaka fajna łazienka, - usłyszałem jej głos, który nieco mnie uspokoił.
Jeszcze raz obejrzałem się za siebie i przekroczyłem próg.
-Rzeczywiście, ładna, - powiedziałem.
Pomieszczenie, nie miało okien i było bardzo fajnie wyłożone różowo-błękitnymi kafelkami, które tworzyły mozaikę odprężających fal na ścianach.
-Co to było? - spytała po chwili.
-Co?
-Coś trzasnęło. Ktoś został?
-Nie. To chyba przeciąg. I co, nie ma go tu?
-Nie.
-Tak myślałem. Wykąpiemy się? - ni stąd, ni zowąd, wyrwało się z moich ust.
-Nie, ale oddaj mi moje majtki, - powiedziała stojąc naprzeciwko i patrząc mi w oczy.
Uśmiechnąłem się, bo od razu, przypomniałem sobie wszystko, co między nami zaszło tej nocy.
-Majtki? Jakie majtki? Ja nie mam żadnych majtek, - zacząłem tłumaczyć się jak dzieciak.
Jej usta znalazły się tak blisko moich, że myślałem, iż za chwilę mnie pocałuje.
-Moje majtki, rozumiesz.
-Skąd wiesz, że mam twoje majtki, - spytałem.
Uśmiechnęła się i odpowiedziała:
-Bo ja mam twoje, cholerniku.
Po chwili zobaczyłem w jej zaciśniętej garści moje slipy. Nagle, sytuacja zrobiła się, trochę niezręczna, trochę ciekawa i bardzo podniecająca.
Włożyłem dłoń do kieszeni spodni i wyjąłem z niej cieniutkie, pachnące jeszcze kobietą figi. Nie chciałem się z nimi rozstawać, dlatego powiedziałem:
-Czy muszę ci je oddawać?
Trąciła mnie palcem w nos.
-Nie bądź taki cwany. Oddawaj.
Trzymałem je w obydwu dłoniach tuż przed swoją twarzą. Zwinięte wyglądały zupełnie, jak kwiat lotosu.
-Wiesz co, zatrzymałbym je… hm… na pamiątkę.
Jej buzia rozjechała się od ucha do ucha.
-O, tak i co jeszcze?! Może pochwalisz się żonie? - rzuciła zaczepienie.
Teraz zrobiło mi się bardzo głupio. Gdyby moja druga połowa zobaczyła to w moich bagażach, w najlepszym wypadku, kłótnia byłaby gwarantowana.

big dick # big cock #hung #monster cock #huge cock #huge dick

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...