sobota, 23 listopada 2019

Wakacje, seks i potwór.


51. Odgłos ruszającego motocykla. 

-Wiesz, zrobiło się tu jakoś dziwnie, - powiedział tak, jakby rzeczywiście czegoś bardzo się bał. Po chwili już ich nie było. Usłyszałem tylko odgłos ruszającego motocykla. Chciałem za nimi pobiec, ale Ola chwyciła mnie za rękę i zatrzymała. 

Coś było nie tak. Janek wyraźnie był poddenerwowany.
-Sorki za wczoraj, byliśmy nachlani jak ostatnie świnie. Naprawdę, jest nam bardzo głupio. Jeszcze raz serdecznie przepraszamy. 
Nie odrywała od nich wzroku. Patrzyła na nich jak drapieżnik na swoje ofiary. Miałem dziwne przeświadczenie, że kiedy byłem nieprzytomny, musiało wydarzyć się coś jeszcze. 
-Wiecie co, panowie… - na chwilę zawiesiła głos, - w zasadzie, powinnam zgłosić to na policję, ale okej, nie ma sprawy. Do niczego nie doszło. Na szczęście. Nie róbcie tego więcej, chłopaki. Naprawdę, możecie wpakować się w niezłe kłopoty. 
Ponownie zapadała chwila ciszy, tym razem dłuższa i bardziej niezręczna. 
-Siadajcie, - odezwała się w końcu, wskazując miejsca przy stole, - zjecie śniadanie? Wprawdzie jajecznica już się skończyła, ale mam jeszcze sporo wędliny. 
Znałem ich dobrze. Nie wyglądało na to, że chcą wejść do środka. 
-Dzięki, ale już się zbieramy, - wybąkał Grzesiek.
-Tak, tak, musimy już jechać, - dodał Janek.
Powoli wycofywali się w stronę wejścia. W ich oczach malował się dziwny niepokój. Najnormalniej w świecie przed czymś uciekali. Przed czymś, albo też przed kimś. 
-Co się stało? - spytałem z troską.
Obydwaj milczeli. Stali tyłem do drzwi i jednocześnie nie spuszczali wzroku z Oli. 
“O w mordę jeża, co jeszcze stało się tej nocy?” - pomyślałem sobie, pełen niepokoju. 
-Aha, jeszcze jedno, twoje rzeczy są na motorze. My zwijamy majdan i wracamy na chatę, - rzucił na koniec, jakby nie swoim głosem, Janek. 
Byłem zaskoczony ich nagłą decyzją. Mieliśmy przecież zostać jeszcze trzy dni. Wszystko było opłacone z góry. Pensjonat był naprawdę super. Nie wiedziałem, co im się nie spodobało. 
-Chłopaki, co się stało? - spytałem. 
Janek przekraczał właśnie próg domu. 
-Wiesz, zrobiło się tu jakoś dziwnie, - powiedział tak, jakby rzeczywiście czegoś bardzo się bał. 
Po chwili już ich nie było. Usłyszałem tylko odgłos ruszającego motocykla. Chciałem za nimi pobiec, ale Ola chwyciła mnie za rękę i zatrzymała. 
-Zostaw ich, niech jadą, - powiedziała stanowczo.
Przez jakiś czas jeszcze mnie trzymała, a później mocno przyciągnęła do siebie i namiętnie pocałowała. Chciałem coś powiedzieć, ale nie dała mi takiej szansy. Po chwili przestałem już o nich myśleć. Przestałem myśleć o czymkolwiek innym, niż seks, seks z nią. Chciałem ją mieć. Natychmiast. W tej chwili, na stojąco! 
“To szaleństwo, co ja robię?” - myślałem ostatkiem trzeźwego rozsądku, ale na wycofanie się, było już za późno. 
Mimo to, bałem się. Coraz mocniej się bałem, ale, jakby na przekór wszystkiemu, to jeszcze bardziej wzmogło moje podniecenie. Nie mogłem się opanować. Byłem jednym wielkim żywiołem. Zdarłem z niej szlafrok. Prawie w tym samym momencie zrzuciłem i swój. Chwyciłem ją za pośladki i rozsunąłem uda. Wreszcie powoli posadziłem na stole. Posłusznie poddawała się tym zabiegom. 
Kiedy wszedłem w jej ciasne wnętrze, była już bardzo wilgotna. Gestem dłoni nakazałem, by się położyła. Pomogłem jej w tym, lekko podtrzymując za plecy. Zsunąłem talerze z niedokończoną jajecznicą. Usłyszałem, jak spadają na podłogę i z brzękiem tłuką się, ale nie przejąłem się tym. 
Szybko poruszałem swoimi biodrami. Wyciągnęła dłonie i dotknęła mojej twarzy, czubkami palców pieściła policzki i usta. Zjechała niżej, na klatkę piersiową, gładziła, szczypała sutki.  
-Ooooooch, Olu! - jęknąłem.
Czułem zbliżający się potężny orgazm. W ostatniej chwili spojrzałem na nią. Stałem między jej, szeroko rozstawionymi, nogami i, z zapamiętaniem, posuwałem jej słodką cipkę. 
-Ooooch, Olu, Oleńko!!! - jęczałem półprzytomnie.
Leżała na stole, jej piersi kołysały się na boki. 
-Och, och, jesteś taka śliczna, taka cudowna!
Nic nie mówiła. Jej lekko uchylone usta, wyrażały całkowite zatracenie się w tym akcie miłosnym. Prężyła się i wyginała plecy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...