sobota, 30 listopada 2019

Wakacje, seks i potwór.


58. Płatki jej różyczki.

Płatki jej różyczki były mięsiste, ale miękkie. Delikatnie, bez problemu rozchodziły się w dwie strony. Mogłem zanurzać się w nich głęboko. Mogłem ją lizać i czuć w ustach jej upajający smak. 


Gdy to zrobiłem, wszystkie części mojego ciała dygotały już, jak galareta. W pewnym momencie poczułem, jak jej delikatna dłoń dotknęła mojego, nabrzmiałego do granic możliwości, penisa. Czule spojrzała mi w oczy i, jeszcze mocniej, przywarła do mojego torsu. Wiedziałem, że znowu się zaczyna. 
-Ooooch Olu, - westchnąłem  z przejęciem.
 Powoli rozsunęła nogi i poczułem jak jej mokra, gorąca cipeczka przywiera do mojego grubego i twardego, jak stal, kutasa. 
-Och Irku Irku… tak bardzo cię pragnę, - szepnęła.
Nagle, nie wiem dlaczego, przez krótką chwilę, jakby się zawahała, a następnie szybko znikła pod kocem. Do głowy by mi nie przyszło, co za chwilę się stanie. Stało się coś naprawdę niewiarygodnego. 
-Co robisz? - spytałem, zastanawiając się w jakim celu zachowuje się tak dziwnie.
Po chwili już to wiedziałem. Zamiast konkretnego wyjaśnienia, usłyszałem jej stłumiony głos głęboko spod posłania:
-Cicho bądź.
Lawirowała pod okryciem, niczym łasica, dobierając najbardziej odpowiednią dla siebie pozycję. Stopniowo docierało do mnie, w czym rzecz. W pewnym momencie jej uda znalazły się tuż przy mojej twarzy. Znów mocniej zadrżałem. Poczułem słodki, podniecający zapach jej niewiarygodnej cipeczki. To było cudowne, docierał do mnie dokładniej, niż kiedykolwiek wcześniej. Nie mogłem uwierzyć, że jest tak blisko mnie. 
Jej boska muszelka była na wyciągnięcie mojego języka. To było cudowne, jednak prawdziwy dreszcz rozkoszy przeszył mnie w momencie, kiedy jej gorące usta zwarły się na moim napęczniałym trzonie. 
-Ooooooch! - odruchowo i mimowolnie wyrwało się z mojego gardła. 
Posiadała mnie w najbardziej cudowny i niepowtarzalny sposób. Naturalnym odruchem było, pragnienie odwdzięczenia się. Instynktownie wysunąłem język i zacząłem lizać. W odpowiedzi, jeszcze szerzej rozchyliła nogi, a jej muszelka rozwarła się na boki, wyrzucając z siebie jeszcze więcej intensywnej woni. 
-Och, on jest mój, tylko mój, - usłyszałem wydobywający się spod pościeli szept. 
Pomyślałem sobie: “laska kompletnie zwariowała”, ale nie powiem, żebym w jakiś sposób protestował. Byłem zachwycony i oszołomiony tym, co się działo. Chciałem doświadczać więcej i więcej. Chciałem, by była blisko mnie, jak najbliżej, by robiła ze mną te wszystkie niesamowite, cudowne rzeczy. Chciałem jej się oddawać w całości, bez reszty, nie pozostawiając nic dla siebie. Chciałem być tylko dla niej. Chciałem być tylko jej jej własnością. Poczucie tego sprawiało mi niewiarygodną przyjemność. 
Dłońmi objęła moją męskość u samej podstawy, zagarnęła i pieściła worek. Jej wilgotne usta delikatnie, ale sprężyście zaciskały się na mojej głowicy, a język tańczył ze wszystkich stron. Moje ciało prężyło się w najwyższej rozkoszy i nie mogłem tego przerwać. Ze wszystkich sił pragnąłem się rozluźnić, bo nie chciałem trysnąć zbyt wcześnie. Miałem wrażenie, że stoję na progu ogromnej skoczni narciarskiej i, że za chwilę pomknę w dół w kierunku progu, by poszybować na szczyt orgazmu, zapominając o wszystkim, co ze mną się dzieje. 
-Och tak, tak, on jest twój, - westchnąłem z przejęciem, zachęcając ją do dalszych delikatnych pieszczot. 
Po chwili jeszcze staranniej zająłem się jej słodką cipką: ssałem, lizałem, penetrowałem i świdrowałem swoim zwinnym językiem. 
Płatki jej różyczki były mięsiste, ale miękkie. Delikatnie, bez problemu rozchodziły się w dwie strony. Mogłem zanurzać się w nich głęboko. Mogłem ją lizać i czuć w ustach jej upajający smak. To było niesamowite, mogłem włożyć swój język, naprawdę głęboko. 
#DESC#

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...