niedziela, 24 listopada 2019

Wakacje, seks i potwór.


52. Wyrzucałem z siebie gorącą lawę. 

Jeszcze nigdy nie miałem tak intensywnego i gwałtownego wytrysku. Wyrzucałem z siebie gorącą lawę. Jakby z oddali słyszałem jej przeciągły krzyk. Jej ostre paznokcie wbijały się w moje pośladki. Cały świat zawirował i przestał istnieć.


W pewnej chwili poczułem, jak jej drobne dłonie zjeżdżają do miejsca, gdzie nasze rozgrzane do czerwoności ciała stają się jednym. Pieściła moje podbrzusze, delikatnie drażniła szybko pracującego penisa. Był mokry od jej soków i tak bardzo wrażliwy. Myślałem, że zwariuję. Na dłuższa metę, było to trudne do wytrzymania. 
Po kilku minutach, ponownie, pieściła dół mojego brzucha, wciskała ręce między moje uda. Jej palce zwinnie lawirowały w gęstym, czarnym zaroście. 
I raz, i raz, i raz… - pracowałem wytrwale w jej ciasnym wnętrzu, silnymi pchnięciami mojego członka. 
-Och, och, och! - wyrzucałem ze swojego gardła gorące westchnienia. 
-Ach Irku, Irku… kochany, bierz mnie, ach, ach mocniej, mocniej! Ach, jak mi dobrze! - jęczała drżąc na całym ciele.
Jej przejmujące odgłosy sprawiały, że krew w moich żyłach buzowała, jak świeżo otwarta cola. Byłem niezmordowany. Miałem, wrażenie, że mogę dużo więcej niż mi się wydaje. Czułem się, jak żołnierz na froncie. Nie zważałem na żadne drobne niedogodności, cały czas atakowałem jej cipkę. 
I raz, i raz, i raz… chlap, chlap, chlap… - słychać było mokre uderzenia.
-Och, och, ooooooch!!! - dyszałem ciężko.
Widać było, że mojej partnerce sprawia to niewiarygodną przyjemność. Pobudzało mnie to do jeszcze bardziej gwałtownej akcji. 
-Ach, ruchaj mnie, ruchaj! Ooooo taaaaak, bierz mnie ostro!!! - krzyczała, nie zważając na słowa.
Łup, łup, łup… - waliłem w jej szparkę, jak oszalały. Stolik na którym leżała jeździł po całej podłodze, jakby miał własny napęd. 
-Oh, oooooohhh Olu!!! - jęczałem półprzytomnie. 
Łup, łup, łup, klap, klap, klap… 
-Aaaach, jak cudownie, jak mi dobrze!!! Boże jeszcze jeszcze!!! - słychać było jej rozdzierający krzyk. 
I raz, i raz, i raz… - uderzałem mocno, rytmicznie, do samego końca.
-Olu, Olu, och Olu!
To był szaleńczy rajd po bezdrożach mojego pożądania, moich pragnień i najskrytszych marzeń, rajd bez pamięci, gonitwa na zatracenie, ale było mi tak dobrze, tak niesamowicie upojnie. 
-Oooooch jeszcze trochę, och, och, pracuj jeszcze mocniej, jeszcze głębiej, och, och, tak chcę! - jęczała półprzytomnie.
Jeszcze pewniej chwyciłem jej biodra, zacisnąłem zęby i, w krańcowej ekstazie, wbijałem się w nią ze wszystkich sił. Grzmociłem aż do bólu. Była już bliska orgazmu. Zaczęła wić się na stole, jak węgorz wyjęty z wody. Pieściła na przemian: raz swoje piersi, raz mój tors. Robiła to bezwarunkowo, jakby w ogóle nie miała nad tym kontroli. 
-Uuuuuuaaaaach!!! - jęknęła przeciągle.
Zaplotła nogi na moich biodrach, a jej cipka zaczęła kurczyć się w raptownych spazmach. Po moich plecach przebiegł, odbierający świadomość, paraliżujący dreszcz. 
-Och, jak cudownie, jak mi dobrze, - szeptała ostatkiem sił.
Nagle zaczęło dziać się ze mną coś dziwnego. Całkowicie straciłem kontrolę nad swoim ciałem. Było, jak wulkan: gorące, drżące i gotowe. Krótka chwila, jakby oczekiwania i nagle nastąpił niekontrolowany wybuch.
Posuwałem ją z, trudną do opisania, siłą. Jeszcze nigdy nie miałem tak intensywnego i gwałtownego wytrysku. Wyrzucałem z siebie gorącą lawę. Jakby z oddali słyszałem jej przeciągły krzyk. Jej ostre paznokcie wbijały się w moje pośladki. Cały świat zawirował i przestał istnieć. Byliśmy tylko my, dwoje. Niespodziewanie zapadła ciemność i kompletna cisza. 

***

Nie wiem, ile tak leżałem Kiedy otworzyłem oczy, spostrzegłem, że znajduję się na podłodze. Stała nade mną. Ucieszyłem się. Była zupełnie naga. Jej nogi były lekko rozwarte, a po udzie sączyła się biała wydzielina. Jeszcze drżała.
-Co się stało? - spytałem ochrypłym głosem.
-Nie wiem, chyba straciłeś przytomność, - szepnęła.
-Jak to możliwe? Przecież to tylko seks, - zdziwiłem się.
-Nie mam pojęcia, - powiedziała spokojnie.
Być może nie powinienem, ale to, co powiedziała, wziąłem za dobrą monetę. W tej chwili i tak nie miałem lepszego wyjaśnienia. Czułem się trochę dziwnie. Próbowałem zebrać myśli. Byłem bardzo oszołomiony. Potrzebowałem nieco czasu, aby dojść do siebie.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...