poniedziałek, 25 listopada 2019

Wakacje, seks i potwór.

53. Widziałem ją zupełnie nagą.

Moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach, widziałem ją zupełnie nagą, spacerującą wśród tłumu ludzi. Nie mogłem uwierzyć, ale już sama taka myśl podniecała mnie tak bardzo, że musiałem odwrócić wzrok, by nie zrobić czegoś głupiego.


Przyklękła i złożyła delikatny pocałunek na moich ustach. Dotknąłem jej spoconych piersi i, ze zdziwieniem, stwierdziłem, że moje pożądanie, zamiast zmaleć, wzrosło jeszcze. Nie potrafiłem sobie tego w żaden sposób wyjaśnić, ale nie powiem, żebym był jakoś specjalnie rozczarowany. 
-Kocham cię, - szepnąłem cicho.
Chciałem, by to wiedziała. Chciałem znów rzucić się w wir namiętności i seksu. Zostawić wszystko daleko za sobą i zapomnieć o Bożym świecie. 
-Ja ciebie też, - odpowiedziała pełnym ciepła i uczucia głosem.
Miałem wrażenie, że jestem w jakiejś dziwnej, lecz cudownej bajce. Jakby wszystkie moje najskrytsze pragnienia nagle postanowiły się ziścić. Byłem bezgranicznie szczęśliwy. Chciałem, by ta idylla trwała bez końca. 
Kiedy teraz patrzę na to z perspektywy czasu, wiem że, ten stan można byłoby porównać jedynie do działania narkotyków. Kompletnie nic innego mnie interesowało. Powoli przestawałem zastanawiać się nad rzeczami takimi jak konsekwencje moich poczynań. 
Uniosłem się nieco, ująłem ją za głowę i delikatnie przewróciłem na podłogę. Po chwili zacząłem namiętnie i zapamiętale całować. Czułem się lekki i odprężony i ciągle chciałem się z nią kochać. 
Nie wiem jak to się stało, ale miałem poczucie, że uzależniłem się  od niej, uzależniłem się od seksu z nią. Pragnienie kochania się z nią zawsze, wszędzie i w każdych okolicznościach, powoli przejmowało nade mną kontrolę. To było silniejsze ode mnie. 
Poczucie przynależności do niej było tak głębokie, a jednocześnie cudowne, piękne i niepowtarzalne, że byłem gotowy, chociażby od zaraz, zrezygnować z całego dotychczasowego mojego życia i zostać tutaj razem z nią, zostać do końca moich dni. Już sama świadomość tego wydawała mi się czystą poezją. 
Niemal w tym samym momencie przyszło opamiętanie. Przez głowę przemknęła mi błyskawiczna, prawie nieuchwytna myśl:  “Kurczę, zaraz, co się ze mną dzieje? Przecież muszę coś z tym zrobić. Przecież muszę jakoś zareagować. Nie mogę tego tak zostawić.” Jednak, to był koniec mojego całego oporu przeciwko niej. 
Wciąż trwałem w bezruchu. Nie potrafiłem nic zrobić w tym kierunku. Nie byłem w stanie nic zmienić. To było jakieś szaleństwo, które ogarnęło całą moją świadomość i całe moje ciało. Najdziwniejsze było to, że cały czas zdawałem sobie z tego sprawę. Jednak brnąłem to coraz bardziej. Byłem jak ćma zataczająca coraz ciaśniejsze kręgi wokół płomienia świecy. 

***

Po godzinie byliśmy już ubrani i gotowi do wyjścia. 
-Podwieziesz mnie? - spytała grzecznie.
Zgodziłem się bez wahania. Podałem jej kask, uruchomiłem motocykl i ruszyliśmy. 
Był cudowny, letni dzień. Słońce na bezchmurnym niebie mocno, przygrzewało. Jego promienie przyjemnie muskały nasze plecy, a wilgotne powietrze owiewało nas ze wszystkich stron. Charakterystyczny, ciężki odgłos silnika i przenikliwy szum wiatru mieszały się ze sobą, tworząc miłą dla ucha symfonię. 
Po kilku minutach opuściliśmy okolice jeziora. Przez jakiś czas jeszcze jechaliśmy wzdłuż brzegu, prowadzeni piękną, akacjową alejką. Ola objęła mnie ramionami i mocno przywarła do moich pleców.  
W końcu dotarliśmy na miejsce. Przez chwilę siedziałem na motorze i obserwowałem, jak z gracją się oddala. Patrzyłem, jak jej pośladki poruszają się w rytm długich, płynnych kroków. Była taka zgrabna, pełna seksu i erotyzmu. Przez jej obcisłe dżinsy próbowałem dostrzec to, co jeszcze dzisiejszej nocy miałem w swoim posiadaniu, to, co jeszcze w tej chwili wzbudzało dreszcze w moim, rozpalonym, spragnionym ciele. 
Moja wyobraźnia pracowała na najwyższych obrotach, widziałem ją zupełnie nagą, spacerującą wśród tłumu ludzi. Nie mogłem uwierzyć, ale już sama taka myśl podniecała mnie tak bardzo, że musiałem odwrócić wzrok, by nie zrobić czegoś głupiego. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...