wtorek, 26 listopada 2019

Wakacje, seks i potwór.

54. Rana jest prawie zagojona.

-Kiedy to się stało? - spytała, rozgarniając włosy wokół nacięcia.Ton jej głosu wydawał mi się jakiś dziwny.-Wczoraj wieczorem, - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.-Proszę sobie nie żartować, rana jest prawie zagojona.



Nagle dotarło do mnie, że ja, naprawdę tego chcę, że naprawdę chcę to zrobić, że chcę się z nią kochać w jakimś miejscu publicznym. W tej chwili pomysł taki wydawał mi się nie tyle szalony, co cudowny i wspaniały. W tym samym momencie wzdrygnąłem się, jakby coś szybko wyrwało mnie z odrętwienia. 
“Co się ze mną dzieje?! Czy to jakieś szatańskie opętanie?” - myślałem. 
Jednak, z drugiej strony, coś we mnie ciągle głośno wołało: 
“Jeszcze, jeszcze! Możesz mieć więcej!” To było, jak głos z bardzo głębokiej studni, jakiejś otchłani, której nie da się przeniknąć. W końcu wstałem i ruszyłem za nią. 

***

W gabinecie zabiegowym młoda pielęgniarka uważnie przyglądała się ranie na mojej głowie. 
-Kiedy to się stało? - spytała, rozgarniając włosy wokół nacięcia.
Ton jej głosu wydawał mi się jakiś dziwny.
-Wczoraj wieczorem, - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
Spojrzała na mnie z niedowierzaniem.
-Proszę sobie nie żartować, rana jest prawie zagojona.
-Ależ zapewniam panią…
Spojrzała mi w oczy.
-Posłuchaj chłopcze, jeżeli próbujesz mnie tutaj czarować, to źle trafiłeś.
-Nie mam pojęcia, czego pani ode mnie chce. Ja nic nie zamierzam, mówię przecież, jak było!
-Taaaak… oczywiście… a ja jestem krasnoludkiem. Moim zdaniem masz to, co najmniej, od tygodnia. 
Spojrzałem na nią z niesamowitym zaskoczeniem. 
-No chyba, że cały ten tydzień przespałem.
Jakby tego nie usłyszała. 
-Jeśli nie dłużej, - dodała po dokładniejszych oględzinach. 
Chciałem dowiedzieć się czegoś bardziej konkretnego. 
-Przepraszam, ale ja nic nie kumam, - odezwałem się niepewnie. 
-Może ty nie, ale ja, tak. Zbyt długo pracuję w tym zawodzie, aby dać się nabrać. 
-Eeee… ale… 
Całą rozmowę przerwał starszy lekarz, który właśnie wszedł do pokoju. Pielęgniarka zdawała się być autentycznie poruszona tym, co zobaczyła.
-Panie doktorze, niech pan tylko na to spojrzy, - zwróciła się do niego.
-Tak? O co chodzi, siostro? - zapytał, a po chwili zerknął na mnie dobrotliwym wzrokiem. 
- Ach, to pan jest tym pacjentem po urazie głowy? - powiedział. 
Uśmiechnąłem się niepewnie. Nie miałem pojęcia, co się tutaj dzieje. 
-No… zdaje się, że tak, - bąknąłem.
Pielęgniarka nie dawała za wygraną. 
-Panie doktorze, ten pacjent zgłasza się do nas z dużym opóźnieniem, - wtrąciła.
Lekarz spojrzał na nią spokojnym wzrokiem. Zdaje się, że mieli rozbieżne zdania. 
-Pani Aniu, co pani opowiada?! Jakie opóźnienie? Mam tu jego kartę, - jeszcze raz popatrzył na nią i uśmiechnął się szczerze, - To ten chłopak, nie kojarzy pani? Wczoraj badała go doktor Niemczycka. 
Chciałem, by wreszcie sobie to wyjaśnili. 
-Zgadza się - wtrąciłem, spoglądając raz na nią, raz na niego. - Wpadłem do wody, uderzyłem się w coś twardego. Tamta pani, która mnie badała powiedziała, że mam się tu zgłosić na EEG, czy coś w tym rodzaju… Nie wiem nie znam się na tym, ale jestem. 
Uśmiechnął się ciepło.
-Tak. Właśnie, właśnie… badanie… - mruknął coś pod nosem. 
Pielęgniarka postanowiła się nie poddawać. 
-Ale… panie doktorze, jego rana…
Uniósł głowę znad papierów. 
-Hmm… co?
-No… jest prawie zagojona.
Spojrzał na nią zasadniczym, nie znoszącym sprzeciwu,  wzrokiem.
-Siostro, w końcu czegoś musi się pani nauczyć. Wydaje mi się, że wypiła pani zbyt dużo kawy. Hmmm… mam nadzieję, że tylko kawy…  
Chyba chciał jej udowodnić, że się myli. Podszedł do mnie i rozchylił moje włosy. Chciał jeszcze coś powiedzieć, ale urwał w pół słowa. Ponownie spojrzał w dokumenty, a później jeszcze raz na moją głowę. 
-Niemożliwe. Nic nie rozumiem. Siostro, pomyliła pani pacjentów?! 
Teraz nastąpiła minuta bardzo ciężkiej ciszy. Nie mogłem pojąć, po co ta cała awantura. 
-Pan Ireneusz Kalinowski? - zwrócił się do mnie z pytaniem. 
-No, tak, - odpowiedziałem.
Po kolei sprawdził wszystkie moje dane, a później stanął ze zwieszonymi rękami.
-W takim razie, ja nic nie wiem, - powiedział. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...