poniedziałek, 26 czerwca 2017

Filipinka.


31. Bawiła się łechtaczką.

Położyła się na dużym, żółtym, skórzanym fotelu, Który stał tuż obok. Opadłem na kolana twarzą na wysokości jej szparki. Z niecierpliwością czekałem na dalszy ciąg przedstawienia.
Palcami jednej dłoni bawiła się łechtaczką, a pozostałymi męczyła opuchnięte płatki. Zdawała się być całkowicie nieobecna. Jej oczy utkwione były w przeciwległą ścianę i błyszczały dziwnym blaskiem. Otaczał mnie słodki zapach jej intymnych miejsc.
-Lubię się tak bawić, - powiedziała drżącym głosem.
-Właśnie widzę. Jesteś szczęśliwa?
-Szczęśliwa?! Hmm… och tak!
-Twoja cipka chyba też ma, chyba, podobne zdanie?
Jej powieki, jak żaluzje zjechały dół, pozostawiając niewielką szczelinę. Zbliżyłem twarz na odległość kilkunastu centymetrów od jej cudownej szparki. Dwoma palcami naciskała wargi, a trzecim łechtaczkę. Pipka rozchyliła się, niczym najdelikatniejszy kwiat.
-Oooooch tak! - wzdychała głośno.
-Dalej, dalej, nie żałuj sobie! - dopingowałem.
-Tak, tak, jeszcze jeszcze! - jęczała.
-Pogoń ją, pogoń ją porządnie! - wtórowałem.
Swoją brodę oparłem na krawędzi tego fotela. Tymczasem ona zanurzyła dłonie w bujnym zaroście. Jej palce spoczywały na krawędzi wejścia do gorącej jaskini. Płatki wynurzyły się na wierzch i ułożyły na kształt falującej meduzy, pociągnęły za sobą otoczoną grubym, różowym fałdem  łechtaczkę. Ciągle nie mogło do mnie dotrzeć, że jej cudowna pachnąca pizdeczka jest w moim zasięgu.
-Widzisz? Widzisz to?!
-Uch. No… widzę.
-Widzisz, jak mi urosła?! Jestem bardzo podniecona.
Przełknąłem ślinę. Moja ochota na seks, była jak rozszalały żywioł.
-Jejku, co za okaz! Nie do wiary.
-Duża, prawda?!
-Daj spokój, co tu dużo mówić. Jest wspaniała!
Jeszcze bardziej się zbliżyłem. Jej palce przejechały na boki ciągnąc górne wargi. Dolne, natomiast, zsunęły się, a później skleiły. Na samym spodzie pozostał dosyć duży, podłużny otworek, z którego, obfitym strumieniem, sączył się mleczny płyn. Z każdym oddechem byłem coraz bardziej nieprzytomny z pożądania.
-Och, och, och!!! - wzdychała.
-Tak? - spytałem tak, jakby coś się jej stało.
-Boże, jak mi dobrze!
-No, widzę.
-Och, och!
Przesunąłem się jeszcze kilka centymetrów. Wcisnąłem swoją twarz w miękki fotel. Jej palce wciąż spoczywały w tym samym miejscu, tylko same płatki zdawały się otwierać i zamykać, jakby były żywe. Gęsty śluz zbierał się w najniższym zagłębieniu. Byłem pijany i drżący od samego jej zapachu.
-Och, oooooch, oooooch! - dyszała coraz bardziej donośnie.
-Dobrze ci? - dopytywałem.
-Ooooooch, odpływam!
-Wiem, wiem…
Odsunąłem się i wyciągnąłem dłoń, a później dotknąłem wisienki i płatków.
-U-uuu-u! - mruknąłem z podziwu.
Była rozkoszna.
-No co?! Twarda?!
Jeszcze szerzej rozsunęła nogi. Po chwili całkowicie zamknęła oczy. Jej piersi napęczniały tak bardzo, że prawie rozerwały stanik. Jeden z sutków wysunął się spod materiału, a po chwili wyłoniła się brązowa brodawka. Spostrzegłem, że druga tylko czeka w pogotowiu. Chciałem pozostać w zasięgu oparów jej norki tak długo, jak to tylko było to możliwe.
-Och… tak, tak… pewnie, że twarda, - zgodziłem się.
-No, widzisz.
-Och, jaka gorąca.
-Podoba ci się?
-Nooo…
-Baw się nią.
-Och, tak. Jest cudowna.
Mój palec wskazujący wjechał jej szparkę. W tym samym momencie całe jej ciało spięło się, jak struna. Czułem jak, jej dłonie, drżąc, mocno wciskają się w miękką bułeczkę.
-Oooooooch!!! - jęknęła.
Spojrzałem na nią z pytaniem w oczach.  
-Jesteś kochany. Och, właśnie tak, tak!
-Lubisz to, co?!
-Hmmm… uwielbiam.
-Jest bardzo ciasna, - szepnąłem.
-Och wiem, wiem przecież!
-Aż trudno uwierzyć, że to tylko cipka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...