poniedziałek, 24 września 2018

Dzika samica.

2. Dzika samica.

Po chwili nie wytrzymała i zdjęła majteczki. Co tu dużo ukrywać, potrzebowała zaspokojenia. Pragnęła poczuć dorodnego kutasa w swojej gorącej i wilgotnej jaskini.
Andrzej i Roman wyrzucali narzędzia z zardzewiałego dostawczaka i układali je na małym wózku. Następnie klnąc, że ścieżka taka wąska, paląc papierosy i śmiejąc się, ciągnęli wszystko w kierunku domu.
Dziewczyna wciąż stała przy oknie, które właściwie było szklaną ścianą o powierzchni kilkudziesięciu metrów kwadratowych. Mężczyźni jeszcze niczego nie byli świadomi, ale ona wiedziała, że zaraz się zacznie. Drżała z rozkoszy i podniecenia, wyobrażając sobie szczegóły całej akcji.
Po chwili przykucnęła w szerokim rozkroku zupełnie tak, jakby chciała zrobić siku w przydrożnym rowie. Nie mogła się już doczekać. Chciała, aby to już się stało. Jedna jej ręka, jak automat, powędrowała między obfite, jędrne uda i spoczęła na wypukłym, miękkim wzgórku. Palce prawej natychmiast zajęły się sztywną  i bardzo pobudzoną łechtaczką. Grały na niej jak na strunach harfy.
Laska, drżąc na całym ciele, przyglądała się obleśnym samcom i pieściła swoją cipeczkę, starając się przygotować swoje ciało na maraton seksualny. Dłoń, która operowała w rejonie niesamowitych cycków obejmowała je, ściskała od dołu, drażniła sutki i pieściła brodawki.
Wygłodniała, dzika samica nie zamierzała dać najmniejszych szans swoim ofiarom. Śledziła każdy ich ruch, szykując się do ostatecznego, precyzyjnego ataku. Jej bluzeczka, jak osobny, żeby byt, zjechała z jej ramion i zatrzymała się na łokciach. Dziewczyna uśmiechała się. Prawie im współczuła, zdając sobie sprawę, jak bardzo ich wykorzysta.
Pierwszy przekroczył próg Roman. Jako szef zawsze szedł przodem. Alicja, dobrze o tym wiedziała i przygotowała się bardzo starannie. Stanęła na jednej stopie, drugą unosząc nieco do góry. Mocno zacisnęła uda, prezentując słodką cipeczkę. Każda z rąk, także, miała swoje, z góry określone, zadanie.
Jedna dłoń spoczęła na szerokim biodrze, a druga powędrowała w górę, do jasnych włosów. Bawiła się nimi niby niedbale, ale bardzo precyzyjnie. Biała, skromna bluzeczka, trzymana na łokciach, powiewała w przepływającym powietrzu między otwartymi oknami.
Atak był natychmiastowy, totalny i obezwładniający. Facet zakręcił się w miejscu na pięcie, niczym bąk i stanął jak wryty.
-O, przepraszam panią bardzo! Nie wiedziałem, że pani w negliżu. Już wychodzę, - odezwał się zmieszanym głosem.
Było już za późno na odwrót. Nie wyszedł, nie dał rady. Dama miała w sobie urok bazyliszka. Zahipnotyzowany chłop stał jak sparaliżowany i gapił się na nią wielkimi oczami. Była zadowolona. Wszystko szło zgodnie z planem. Uważnie mierzyła go swoim wzrokiem, starając się ocenić gabaryty i witalność.
-Chodź, chodź… nie krępuj się, - zachęciła miękkim, aksamitnym głosem.
Mężczyzna, przełknął ślinę i wszedł. Dopiero teraz zaczynał zdawać sobie sprawę, że to nie będzie zwykły remont, że na swoje pieniądze będzie musiał zapracować w nieco inny sposób. Uświadamiał sobie, że jest w pułapce i nie bardzo wiedział jak się z niej wydostać. Widać było jego skrępowanie. Czuł się bardzo niezręcznie, ale w tym samym czasie, jego podniecenie wzrosło tak bardzo że, odebrało mu zdrowy rozsądek.
Przeszywała go swoim spojrzeniem. Nie miała zamiaru dać mu najmniejszych szans. Chciała mieć pewność, że nie zrobi czegoś głupiego. Był jak motyl w pajęczej sieci. Chciała wyssać z niego wszystkie soki. Miał wykonywać jej polecenia i być tylko do jej usług.

Big cock gif

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...