sobota, 29 września 2018

Dzika samica.

7. Małpa w zoo.

Dosiadła go, jak dzika dżokejka. Nie była amatorką, w tej dziedzinie, o nie. Nie pozwoliła mu się wymknąć. Zmusiła go, by położył się w poprzek na kanapie i oparł o wezgłowie. Nakazała też, aby szeroko rozłożył nogi. Kiedy spojrzał na nią zdziwiony, sama mu w tym pomogła.
Wlazła na niego szybko i bezbłędnie. Była jak małpa w zoo. Rozsunęła swoje nogi, układając je na jego udach. Chwyciła za chuja, przytrzymała głowicą do wejścia w cipkę i opadła. Miała to czego chciała. Jęczała i wzdychała z rozkoszy.
-Oooooch, aaaaaa ah…
Wbiła się do samego końca, aż szarpnęło jej ciałem. Roman tylko wyszczerzył zęby. Mimo wszystko, podobało mu się, i to coraz bardziej. Ona, tymczasem, spojrzała na drugiego samca i odezwała się cicho:
-O, tak, tak… za chwilę będę robić z tobą dokładnie to samo. Przygotuj się.
Zdążyła tylko spostrzec, że pod wpływem jej słów przełknął wymownie ślinę.
Tymczasem, leżący pod spodem byczek ujął ją za biodra i starał się podtrzymać. Miało to swój ukryty cel. Próbowałem nadać własne tempo tej zabawie. Unosił i opuszczał jej ciało.
Przepadło jej to do gustu. Skierowała ręce do tyłu i oparła na jego klatce piersiowej. Zdecydowana na współpracę, chciała mu pomóc. Unosiła się i opuszczała, unosiła się i opuszczała… góra-dół, góra-dół… szybko i dynamicznie.
Kiedy Roman nie mógł dłużej powstrzymać wytrysku, błyskawicznie z niego zeszła i przyklękła na podłodze.
-No dobra, wal na moją twarz, ogierze. Nie żałuj sobie, - odezwała się.
Jej pełen pewności głos, trochę go wystraszył. Przez chwilę myślał nawet, że tylko żartuje, ale kiedy patrzyła na niego pewnie i spokojnie, zrozumiał, że tego właśnie chciała. Czekała na to, co za chwilę się stanie. Czekała aż strumień gorącej spermy zaleje jej policzki, oczy usta i piersi.
W ostatnim momencie desperacji facet się ożywił.
-Chcesz tego?! Chcesz, cipo jedna?! - warknął czując, że wzbiera nie tylko pasja ale też potężne siły witalne.
Zmarszczyła brwi, a później spojrzała na niego tak, jakby chciała go zjeść.
-Kurwa, czy ja wyglądam na kogoś, kto żartuje?! - warknęła pełnym napięcia głosem.
Jeszcze raz się zawahał. Nad krótko, ale jednak. Każda sekunda zwłoki wydawała się mu nieznośnym cierpieniem.
-Przecież mówię, strzelaj na moją twarz! - ponaglała.
Przełknął ślinę jeszcze bardziej zawzięcie zaczął trzepać kapucyna.
-Lubię to, rozumiesz kutasie jebany?! - prowokowała nadal.
Czuł, że robi się siny na twarzy. Napięcie sięgnęło zenitu.
-Tylko nie zapomnij ochlapać mi cycków. Tam też chcę trochę, - mówiła pełnym napięcia głosem.
Teraz już wiedział, że nie ma odwrotu.
-No dobra! Jak sobie pani życzy, szefowo,- syknął.
Wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, a on dodał:
-Ale ostrzegam, mam pełne jaja.
Westchnęła głęboko, a później szeroko otworzyła usta.
-O ja pierdolę, jesteś zboczona, kobieto! - jęknął.
Uśmiechnęła się szyderczo.
-Nigdy nie mówiłam, ty fiucie, że jestem normalna, - wycedziła i znów otworzyła buzię.
Za chwilę miał się zacząć wielki wytrysk. Patrząc na niego, gładziła swoją cipkę i uśmiechała się w jedną stroną ust. Oczekiwała w napięciu na swoją niespodziankę.
Mężczyzna gapił się na nią, jak na objawienie. Podniecała go niebotycznie. Obserwował, pełne dźwięków ciało, patrzył jak się krzywi i uśmiecha. Walił konia jak dzikus z lasu. Był szczęśliwy. Wiedział, że za kilka sekund pozbędzie się całego uciążliwego ładunku spomiędzy nóg.
O dziwo, ta chwila wciąż nie następowała. Był w szoku. Laska doprowadzała go do szaleństwa. Nie umiał powstrzymać napięcia, nie był w stanie ogarnąć swojego pożądania. Do tej pory żadna inna kobieta nie odezwała się do niego w ten sposób, żadna inna nie pozwoliła by spuścić mu się na swoją twarz. Teraz czuł, że może być wreszcie sobą, że może puścić wodze swojej fantazji i spryskać gorącą spermą tyle jej słodkiego ciała, ile tylko zdoła. Mimo to nie mógł wystrzelić. Ciśnienie zdawało się rozsadzać mu jądra, ale nie mógł się spuścić. Nie zamierzał się poddawać. Był pewien, że spełnienie musi nadejść.


To MILF uwielbia brać mojego wielkiego kutasa w jej usta!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...