piątek, 28 września 2018

Dzika samica.

6. Wielki wór.

Przestał się śmiać. Po minucie znów przestała zwracać na niego uwagę. Skupiła się wyłącznie na tym, co działo się w chwili obecnej. Nadziała się na dzidę Romana i, od razu, przeszła frykcyjnych ruchów.
Wielki, gruby kutas wdzierał się w jej gorące wnętrze, jak wąż boa. Wchodził i wychodził, wchodził i wychodził… równo, miarowo, bez pośpiechu. Trzeba przyznać, że była w swoim żywiole, opuszczała i podnosiła biodra, wprawiając swoje ciało w łagodny, falujący ruch. Przyprawiało to jej partnera o kolejne silne zawroty głowy.
Po kilku minutach, kiedy spostrzegła, że facet, rzeczywiście, może za moment wystrzelić, odwróciła się tyłem. Dało mu to zaledwie kilka sekund na zaczerpnięcie oddechu. Skierowana plecami do jego twarzy, ponownie nabiła się na, twardego jak skała, kutasa. Z każdą chwilą coraz bardziej dyszała z rozkoszy.
Mimo dość sporego doświadczenia w tej dziedzinie, wielki drąg Romana robił na niej ogromne wrażenie. Nie mogła się nadziwić, był taki gruby, taki potężny. Kiedy tak patrzyła, jak nurza się w jej cipce, wydawało się jej, że jest o wiele za duży. Jakby miał za chwilę ją rozerwać.
Chłop ratował się jak mógł. Rozłożył uda tak szeroko, że jego jaja zwisały między nimi swobodnie do dołu. Wielki wór kołysał się na boki, dźwigając w środku dwie ciężkie kule. Miało to rozluźnić mięśnie krocza i wydłużyć czas stosunku. Niestety, było to dość trudne do zrealizowania, gdyż gruba, pionowa żyła przy każdym ruchu ocierała się o łechtaczkę, a pulsująca, podniecona cipka coraz mocniej szarpała się w ekstazie, krok, po kroku zbliżając swoją panią do gigantycznego orgazmu.
Dziewczyna także miała szeroko rozchylone uda. Ze zdziwieniem patrzyła na swoją, tańczącą w ostatnim akcie muszelkę. Co chwilę, jej palce dotykały twardej, lśniącej łechtaczki. Nie zapominała też o górnych partiach swojego ciała. Zawzięcie miętosiła swoje cycki. Jej usta bez przerwy były uchylone.
-O, ooo, oooch, och, och… - wzdychała, coraz namiętniej i coraz bardziej gorąco.
Słodko poruszała się w górę i w dół, w górę i w dół… później trochę nieco ukośnie.  nie dawała mu spokoju. Jeździła po jego podbrzuszu rozgniatając go swoim ciężarem. Twardy kutas wchodził w nią, niczym średniowieczny pal.
Po kilku minutach, nie czekając na to, aż to on zrobi pierwszy krok, zeszła z jego bioder.  Następnie położyła się obok i opadła piersiami na jego podbrzusze. Chwilę później przytuliła się do niego jedną ręką, a drugą chwyciła za sterczącą, sztywną fujarę. Bez żadnego zastanowienia, czy skrępowania, wepchnęła ją sobie w usta. Robiła co chciała i nie czuła z tego powodu choćby odrobiny wstydu. Zaczęła ssać, ciągnąć jak wielkiego smoka. Jej policzki od razu się zapadły, a z jego gardła wydobyło się przeciągłe:
-Ooooooooch!!!
Robiła laskę tak dobrze, że facet prawie tracił przytomność. Ciągnęła jego ogromnego fiuta, wpychając go raz głębiej, raz płycej. Ssała, lizała od spodu, z góry, po bokach. Robiła kółeczka swoim języczkiem. Była w tym naprawdę dobra i była szczęśliwa, że może rozłożyć wielkiego chłopa na łopatki.
Czas płynął, a ona nie zmniejszała tempa nawet na minutę. Jeszcze raz na niego weszła. Z każdą chwilą jej zachowanie było coraz bardziej bezpardonowe, nieobliczalne i trudne do przewidzenia. Zachowywała się tak, jakby miała wziąć z tego seksu wszystko to, co dla niej najlepsze, nie zważając na potrzeby swojego partnera. Starając się tylko, by przedwcześnie nie spuścił się jej cipkę, lub obok. Zresztą, i to chyba nie miało aż takiego wielkiego znaczenia. Zabrałaby się za niego jeszcze raz i jeszcze raz, aż straciłby resztki sił.
Reakcja big cock Anastasia Knight

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...