niedziela, 26 stycznia 2020

Wujek.


38. Onanizowała się przede mną.

Nie miała zamiaru dawać mi taryfy ulgowej. Zamknęła oczy, a jej twarz przybrała wyraz boleści. Obserwowałem, jak stopniowo doprowadza się do orgazmu. Ta nastolatka onanizowała się przede mną.


Zatrzymała się przy stalowej wysokiej bramie i bardzo wymownie popatrzyła na mnie. Po chwili oparła się plecami o ceglany filar, schowała głowę w ramionach i, dosłownie, jednym ruchem, odsłoniła piersi. Zrobiła to w bardzo prosty sposób. Pociągnęła dekolt do dołu, a one same wyskoczyły na wierzch. Cały rok ich nie widziałem, więc w dwójnasób, byłem zachwycony. Ich kształt był idealnie kulisty, a sutki spęczniałe, sterczące. Wszystko wydawało się być na swoim miejscu. 
-Jesteś chyba naiwna. Czy ty myślisz, że ta zabawa ujdzie ci na sucho? - wycedziłem czując, że właśnie przekracza granice mojej wytrzymałości.
W ogóle się tym nie przejęła.
-A co mi zrobisz? - zapytała z chytrym uśmiechem na ustach.
Chciała tego, czekała tylko na odpowiedni moment. Odsłoniła brzuch ściągając bluzkę pod same cycki. Moja pała ze wszystkich sił napierała już na materiał spodni, myślałem, że za chwilę się w nie spuszczę. 
-Zmuszasz mnie, żebym dał ci solidną nauczkę! - kontynuowałem. 
-Och, naprawdę? Jak ja się cieszę! - odrzekła ze szczerym uśmiechem.
Przechodziliśmy do następnego etapu gry. Kucnęła. Nawet się nie rozglądała. Tuż za nią była ulica, na szczęście nikt nie szedł, nie przejechał żaden samochód. Prowokacja osiągnęła swój cel. Jej brzuszek i cycuszki cudnie prezentowały się w letnim słońcu. Krew we mnie wrzała, jak zupa w garnku. Na dokładkę, pokazała jeszcze swoją niesamowitą cipkę. Bez najmniejszego skrępowania, rozłożyła uda i wcisnęła tam swoją dłoń. Jej paluszki z cichym mlaśnięciem wjechały w ciasną, wilgotną szparkę. 
-Iwona! - jęknąłem.
-Co?
-Przestań.
-Ale, ja nic nie robię. Jeszcze… 
-Proszę, przestań… Boże… 
Popatrzyła mi głęboko w oczy.
-Naprawdę? 
-Co? 
-Naprawdę, chcesz tego?
Czego ona ode mnie wymagała! Czułem ogromny wysiłek, jaki wkładałem w panowanie nad swoim pożądaniem. Każda kolejna chwila powstrzymywania się, była dla mnie torturą. 
-Błagam, - powiedziałem prawie z rozpaczą.
Nie posłuchała. Nie miała zamiaru dawać mi taryfy ulgowej. Zamknęła oczy, a jej twarz przybrała wyraz boleści. Obserwowałem, jak stopniowo doprowadza się do orgazmu. Ta nastolatka onanizowała się przede mną. Ta, nietypowa sytuacja musiała i ją bardzo podniecać. Nie mogła wytrzymać i musiała zrobić sobie dobrze. Po chwili zaczęła drżeć i cichutko popiskiwać. 
Kiedy doszła do siebie, podniosła się i poprawiła. Szybko schowała się przeciwległej części ogrodu. Poszedłem za nią jak pies za suką.
-Iwonko, gdzie jesteś? - zawołałem.
Nie musiała odpowiadać, sam ją odnalazłem. Stała. Za plecami miała skarpę z wysokimi trzcinami, które łagodnie szeleściły. Swoją bluzeczkę podciągnęła pod samą szyję, ale piersi zakryła, jakby chciała powiedzieć, że to koniec zabawy. Tylko jej oczy mówiły, że to niestety, dopiero początek. 
Po jakimś czasie opadła na kolana, pochyliła się i wsparła ramionami na trawniku. Piersi ścisnęła między łokciami tak, że mało nie pękły.
-Przeleć mnie, - powiedziała wprost.
-Słucham?! - nie dowierzałem. 
-Wyruchaj mnie. Tylko tak porządnie.
Znów przełknąłem ślinę. 
-Hej mała! Żartujesz?!
-Bynajmniej. Dawaj! Nie daruj żadnej dziurce.
-Boże, Iwona, nie przeginaj!
-Mówię poważnie. 
-Ale… 
-No już! Niech cię nie zmyli widok moich, niewinnych oczek. Jestem małą dziwką, nimfomanką, rozumiesz?!
-Iwonko, och Iwonko… 
Patrzyła mi w oczy, przenikała wzrokiem, nie pozwalała spoglądać gdzie indziej.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...