wtorek, 28 stycznia 2020

Wujek.


40. Zielony wąż.

Jak zahipnotyzowany patrzyłem, jak wkłada zielony wąż  do swojej ciasnej cipeczki. Zastanawiałem się, czy ta dziewczyna nie zrobi sobie tym krzywdy. 


Nie mam pojęcia ile to wszystko mogło trwać. W pewnym momencie wstała i przeciągnęła się. Byłem przekonany, że będzie jeszcze jakiś dodatkowy element zabawy, ale nie. Zaraz później chwyciła za pośladki i mocno je rozszerzyła. Ku mojemu zadowoleniu razem z pośladkami rozchyliła się też jej słodka szparka. Była tak gorąca, że aż parowała. Buchała oparami ciepła. Wszystko to było dla mnie jak jazda kolejką górską i to bez zapiętych pasów. Wewnątrz mojego ciała także płonął potężny żar.  
-Chcesz coś zobaczyć? - spytała cicho.
Pokiwałem głową, chociaż nie miałem pojęcia o co jej chodziło. Odwróciła się i spojrzała w moje oczy. 
-Na pewno będzie ci się podobało. 
-Jeśli tak mówisz…
-Uhu… czegoś takiego jeszcze nie widziałeś, kochany wujaszku.
-No, no… kuzyneczko, robi się ciekawie.
-Zastanawiam się tylko, - dotknęła palcem swoich ust, - czy to ja pierwsza na to wpadłam. 
Ciśnienie w moich żyłach wciąż rosło.
-Wiesz… teraz to mnie naprawdę zaintrygowałaś.
Specjalnie potęgowała napięcie. 
-No nie wiem… może jeszcze jakaś panna się tak bawi…
“Co to ma być? A jeśli to jest niebezpieczne? Czy mogę jej na to pozwolić?” - myślałem. 
-Och, mała… 
Bawiła się moim zmieszaniem.
-No, sama nie wiem… ale ci pokażę.
W jej oczach były iskry małego rozbójnika. Podbiegła do ogrodowego węża, jedną ręką go chwyciła a drugą, delikatnie odkręciła wodę. 
-Jeszcze ciepła, - stwierdziła z uśmiechem.
-To od słońca, - dodałem, nie wiedząc, co zmierza.
Wsunęła język pod strumień, smakowała. 
-Hmmm… no, czysta woda… 
Po chwili usiadła na betonowym, ogrodowym taborecie i rozłożyła uda. Już domyślałem się, co chce zrobić.  To było szalone, a jednocześnie tak bardzo podniecające, że trudno było nie patrzeć. Mimo to pokręciłem głową.
-Iwonko, nie.
-Wujku, tak.
-Nie, nie, nie…
-Tak, tak, tak…
-Iwonko!
-Patrz Karol!
Przygwoździła mnie wzrokiem. Z wrażenia zacząłem się pocić.
-Iwona, cholera jasna!
-No, co?!
-Dostaję gęsiej skórki.
-Ty? Nie wierzę! Och, ale to dobrze.
-Przestań!
-No proszę, to ja ciebie gorszę! Chyba powinno być na odwrót, wujku?
-Iwonko, proszę.
-No dobrze, wujku, jakoś sobie poradzimy. Prawda?!
Jak zahipnotyzowany patrzyłem, jak wkłada zielony wąż  do swojej ciasnej cipeczki. Zastanawiałem się, czy ta dziewczyna nie zrobi sobie tym krzywdy. Wstałem i nerwowo chodziłem w tą i z powrotem. Dla mnie było to czyste wariactwo. Czegoś takiego nie widziałem, nawet w filmach porno, których przecież sporo obejrzałem. 
“Co to ma znaczyć? Co to za dziewucha? Diabeł to, czy anioł? A może jedno i drugie?” - przewijało się w mojej głowie. 
Rozszerzyła swoją pizdeczkę, wepchnęła końcówkę szlaucha do środka, a później ciasno zamknęła. Woda płynęła, ale przez pierwszą chwilę na beton nie kapnęła nawet kropelka. Dopiero po paru sekundach obok węża wytrysnął strumień, chociaż nie tak obfity, jaki powinien być. Zastanawiałem się, gdzie mieściła się cała reszta. Widząc moje zaskoczenie zaczęła śmiać się do rozpuku. 
-Ty mała łajdaczko! - wyrwało się z mojego gardła.
Odpowiedziała z wyraźną satysfakcją:
-Ooo, tak, tak… 
-Przestań!
Nie przestała, zamiast tego powiedziała:
-Wiesz, co się stanie, jak to wyciągnę?
-Nie. Nie mam pojęcia.
Jej oczy wyrażały niebiańską ekstazę.
-No, to patrz! Czegoś takiego nie widziałeś. 
-Iwonko, nic ci nie będzie? - spytałem z troską.
Odpowiedziała radosnym śmiechem.
-Nie.
-Ale powiedz mi, gdzie się to wszystko mieści?
Wciąż się śmiała. Nie mogła przestać. 
-Och, maleńka moja, proszę, nie rób tego.
Śmiała się jeszcze bardziej. Gapiłem się w jej cipeczkę w oczekiwaniu na wielki wybuch.
-Boże… - mówiłem co raz ciszej.
-Patrz… o leci, leci…
Patrzyłem i nie mogłem uwierzyć. Ona była bliska orgazmu.
-Jeszcze trochę, jeszcze… ooooooch!!! Kurwa, jak mi dobrze, jak przyjemnie!
-Iwonko! Dziewczyno!
-Och wujaszku mój, widzisz to?!
Drżącą dłonią otarłem z czoła pot.
-Iwonko!
-Wujaszku, wyruchaj mnie! - jęknęła.
Drżałem.
-Tylko porządnie, bo dostanę zajoba. Zobaczysz, wyjdę na ulicę i oddam się pierwszemu, jakiego spotkam!
Chwyciłem się za głowę. Woda szumiąc i chlapiąc spadała na kamienną posadzkę werandy. Jej głos był niemal błagalny.
-Weź mnie, ooooooch, weź mnie!!!
Rozstawiła stopy tak szeroko, jak to tylko możliwe.
Rozgarniałem mokre od potu włosy i cały się trzęsłem. 
-Oooooch, ooooooch, ooooooch!!! - jęczała coraz głośniej.
Chwyciła w paluszki wargi swojej cipeczki i w tej samej chwili silny strumień wystrzelił z niej na odległość metra. Moja ręka wciąż spoczywała w rozporku, mocno ściskałem kutasa. Byłem bliski potężnego wytrysku.
Nagle zielony zaganiacz wyskoczył z niej, a za nim potężny strumień wody. To było tak, jakby sikała, tyle że o wiele obficiej i dalej.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...