sobota, 22 lutego 2020

Wujek.


65. Zgwałcę cię.

-Zgwałcę cię, ty pizdo jebana! -O, to coś nowego, - odpowiedziała ironicznie, - Rzeczywiście, masz taki zamiar?


Jej dupcia utworzyła idealnie wyrzeźbioną gruszkę. Na plecach wciąż miała te dwa oszałamiające dołeczki. Zauważyłem, że niżej pojawił się  jeszcze jeden, taki w kształcie trójkąta. Coś podobnego do strzałki, wskazującej środek rowka między pośladkami. Na końcu tego wąskiego, głębokiego kanionu ciągnął się wypiętrzony grzbiet ciemnych warg sromowych. Nieco dalej brały początek boskie, długie uda. Całe jej ciało było lśniące, jak choinka upstrzone perełkami potu, iskrzącymi w jasnych o promieniach słońca. 
-Oto ja. Czy potrzebujesz czegoś więcej to? - powiedziała, pokazując zęby w szerokim uśmiechu. 
Wpadłem w jakiś dziwny letarg. Pochyliłem się. To było, jak japoński ukłon. Opuszczałem tułów coraz niżej i niżej. Moje oczy widziały tylko jej cudowną pizdeczkę, czułem jej intensywny, słodki zapach. I w końcu stało się: pocałowałem ją tam, prosto w te jej wilgotne, gorące, mięsiste płatki.   
W tej samej chwili doszło do czegoś, czego się w ogóle nie spodziewałem. Nawet chyba ona sama przestawała już kontrolować swoje odruchy. Jakimś cudem, bezwiednie, tak mi się przynajmniej zdawało, rozszerzyła uda. Stanąłem pośrodku, opadłem dłońmi na leżak, gotowy wcisnąć się w jej ciasną norkę. Chciałem wykorzystać ten jeden, jedyny nadarzający się moment. Były to tylko jednak moje marzenia. 
Nagle oprzytomniała i ścisnęła kolana.
-Co ci mówiłam?! Masz tylko patrzeć!
Zabrakło mi tchu, byłem oszołomiony. Kawałek tortu jednak ukradłem. 
-Ale ja… 
-No co?! Co ty chcesz mi powiedzieć?!
-Iwonko, serduszko ty moje, na twoim punkcie dostaję bzika.
Zaczęła się śmiać.
-Dobrze. To dobrze, wujaszku! Tak powinno być. Masz zwariować na moim punkcie i mam nadzieję, że jutro zerżniesz mnie tak, że nie będę mogła chodzić. Rozumiesz?
-Błagam! Nie wytrzymam tyle czasu.
-No co?! Myślę, że krzywdy ci nie robię.
-Cholera jasna! Ty cipo pierdolona!
-Hahahaha… no, tylko bez takich! Wypraszam sobie.
-Kurwa, nie znęcaj się  nade mną!
Wreszcie otworzyła oczy i spojrzała na mnie w taki sposób, iż myślałem, że za chwilę się na nią rzucę. 
-Bo co?! Czy coś ci nie pasuje, wujaszku? - nie przestawała prowokować.
Cały dygotałem. Byłem zły, zawstydzony, a przede wszystkim podniecony tak, że w środku wszystko we mnie wrzało. 
-Zgwałcę cię, ty pizdo jebana!
-O, to coś nowego, - odpowiedziała ironicznie, - Rzeczywiście, masz taki zamiar?
Zaczynała przekraczać pewne granice. Byłem jak pitbull trzymany na smyczy. Wystarczyłoby kilka sekund, a nie ręczył bym za siebie.
-Iwona, ty rozpieszczona pannico, ja nie żartuję, - powiedziałem najspokojniej, jak umiałem. 
Najwidoczniej, była bardzo pewna swego.
-Hahahaha… no spróbuj.
Z moich ust prawie toczyła się pana. Och, wytarmosił bym ją za te jej cycki!
-Zobaczysz… 
-No, no… ja myślę, że to ty zobaczysz! Chcesz mnie w ogóle mieć?
Ująłem jej pośladki w rozpostarte dłonie i ścisnąłem zbierając z nich pot. Jęknęła tylko. Tortury jakim mnie poddawała były nie do zniesienia. Byłem bezradny, nawet nie wiedziałem, co mam o tym wszystkim sądzić: śmiać się, czy płakać? 
Odsunęła moje ręce łagodnie, ale stanowczo.
-No dobrze, a teraz daj mi spokój, - powiedziała tak, jakby nic się nie stało. 
Miałem wrażenie, nie zrozumiałem jej słów.
-Słucham?! Co?! Mam ci dać spokój?!
-Dokładnie tak. Chcę się jeszcze poopalać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...