niedziela, 23 lutego 2020

Wujek.


66. Byłeś niegrzeczny.

-Byłeś niegrzeczny! Byłeś bardzo niegrzeczny, rozbójniku! Słyszałam, że bardzo mnie chciałeś, bardzo mnie pragnąłeś. Prawda, erotomanie ty? Jeśli było ci mało, to teraz masz, to co chciałeś. Oddychaj! Oddychaj tylko mną! - uniosła głos.


Zakryła głowę kawałkiem gazety i tak została. Po chwili zgięła nogę w kolanie, a jej szparka znów rozchyliła się na boki. Patrzyłem jeszcze przez chwilę jak zahipnotyzowany, a później poszedłem wziąć zimny prysznic. Chłodna woda szybko przywróciła mnie do rzeczywistości. Moczyłem rozpalonego fiuta kilka długich minut, aż w końcu opadł. Wyszedłem na długi spacer, a kiedy wróciłem, jej już nie było. 
Zastałem ją na posłaniu na stryszku.
-Chodź do mnie, - powiedziała.
Zbliżyłem się, ale nie liczyłem na nic więcej. 
-Daj ręce.
Podałem. W bardzo sprytny sposób z krępowała mnie. Przejechała po nadgarstkach taśmą klejącą tak, że nie mogłem nic zrobić. 
“No, to teraz się dopiero zaczyna”, -   pomyślałem. 
-Kładź się! - nakazała.
Położyłem się. Popatrzyła i usiadła gołą cipką na moją twarz. Nie mogłem uwierzyć, że to zrobiła. Od razu poczułem jej intensywny smak i zapach. Kiedy już na mnie siedziała, złapała mnie za nos. Nie mogąc złapać powietrza, zacząłem się dusić. 
-Byłeś niegrzeczny! Byłeś bardzo niegrzeczny, rozbójniku! Słyszałam, że bardzo mnie chciałeś, bardzo mnie pragnąłeś. Prawda, erotomanie ty? Jeśli było ci mało, to teraz masz, to co chciałeś. Oddychaj! Oddychaj tylko mną! - uniosła głos.
Moje usta znajdowały się w samym środku jej cudownego kwiatuszka, a moje ręce były na dobre skrępowane. Marzyłem o spotkaniu z jej cipeczką, ale nie myślałem, że odbędzie się to w taki sposób. 
Wstrzymałem oddech. Byłem pewny, że za chwilę mnie uwolni, lecz kiedy nie zwalniała uścisku poczułem lęk, ale też przypływ niesamowitego, zwierzęcego wręcz podniecenia. Byłem przygnieciony kobietą cipą, pizdą, która ogarniała połowę mojej twarzy. W końcu, nie na żarty, zaczęło brakować mi tchu. Zacząłem się szarpać, puściła. 
Rozpaczliwie zachłysnąłem się życiodajnym tlenem, tak bardzo przesyconym jej upajającym aromatem. Uniosła się. Myślałem, że to już koniec, ale myliłem się. Ona tylko odwróciła się tyłem i jeszcze raz usiadła na mojej poważnej facjacie. Teraz było jeszcze zabawniej, mój nos wylądował między jej pośladkami. Czułem zapach jej dupeczki, byłem na granicy obłędu. Wysunąłem język i zacząłem smakować jej cipeczkę. 
-Oooooch, oooooch!!! - jęczała zadowolona.
Skręciła tułów i chwyciła mnie za włosy. 
-Głębiej! - warknęła chłodno.
Była, jak nienasycona nimfomanka. Jeszcze raz całkowicie straciłem oddech. Czubkiem nosa dźgałem jej kakaowy otworek. Pochyliła się na plecy. Dłonie położyła na pośladkach i mocno je rozwarła. Przez chwilę miałem widok na przepiękną panoramę. Była tak blisko, że płatki jej różyczki muskały mnie w brodę. Lizałem. 
-Och, oooooch, jak mi dobrze! - pojękiwała. 
Prężyła się, dosuwała i przysuwała, za każdym razem pod innym kątem. 
-Oooooch, wujku Karolu! - wyrzucała z siebie.
Jeszcze raz opadła. Cieszyłem się, że udało mi się złapać porządny haust powietrza. Zanurkowałem w samym środku jej słodkiej groty. Było mi tak dobrze, że nie chciałem wychodzić. Miałem zamiar pozostać w jej wnętrzu tak długo, jak tylko się da, jak długo starczy mi tego cholernego tlenu. 
-Och wujaszku, wycisnę z ciebie wszystkie soki! - dyszała.
Odwróciła się przodem u usiadła na mojej klatce piersiowej. Przed oczami mignęły mi jej cudowne cycuszki, gładki brzuszek i zabójczo piękny pępuszek. W chwilę później zaplotła palce na mojej szyi. 
-Dobrze ci, wujaszku?! - sapała jak w transie.
Charczałem.
-Jesteś podniecony?!
Byłem, ale ona mnie dusiła.
-Chcesz mnie? Chcesz, ty stary zboczeńcu?! - syknęła.
Pochyliła się i dwa razy uderzyła mnie w policzek. Poczułem piekący ból, ale moje podniecenie windowało jeszcze szybciej. Pogładziła palcami po bolącym miejscu, pochyliła się i pocałowała. 
-No to masz jeszcze! - szczeknęła i wymierzyła kolejny policzek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...