piątek, 28 lutego 2020

Wujek.


71. Zajmij się nią.

Obydwoje patrzyliśmy na jej cipeczkę, która coraz bardziej pokrywała się sokami.  -Zajmij się nią, - westchnęła. 


Wstała. Od szyi, po uda zmoczona była moją spermą. Najwięcej było jej w okolicach brzucha i piersi. Nasienie wysychało i powoli robiło się przezroczyste. Lepiło się, jak farba. 
-No popatrz, jak ja wyglądam. Wszędzie mam twoją spermę. 
-No masz i bardzo mi się to podoba, -  odpowiedziałem z nieukrywaną satysfakcją. 
-Przecież teraz będę musiała to wszystko zmyć... 
-No, pewnie tak, ale poczekaj chwilę. To doskonale robi na cerę, - zażartowałem.
Prychnęła ironicznym śmiechem. 
-Bez jaj, cała się lepię. Skąd ty tyle w sobie tego masz?
Ochlapała się wodą z jeziora i poczekała, aż gorące promienie słońca wysuszą jej skórę. Później, bez słowa ubraliśmy się i przybiliśmy do brzegu. 
Wracając, w jakimś wiejskim sklepie, kupiliśmy wódkę, wino, i tonik. Jak tylko weszliśmy do naszego domku, zamknęła się w łazience i wzięła solidny prysznic.  
Kiedy pojawiła się ponownie była zrelaksowana, odprężona i bardzo zadowolona. Powiedziała, że chce zrobić małe party. Leżak, który był  na górze zniosła do ogrodu. Poprosiła mnie, byśmy razem ustawili plastikowy stolik. Zrobiła ładnie wyglądające drinki i smaczne kanapki. 
Jedząc i popijając, żartowaliśmy i rozmawialiśmy o naszych preferencjach seksualnych. Czas płynął. Powoli zaczynało się zmierzchać. Po rejsie na łódce stwierdziła, że dalsze ciągnięcie tej głupiej gry nie ma sensu. Wieczór był stosunkowo chłodny, więc trochę się okryliśmy. 
Ja założyłem na siebie luźne spodenki bez slipów i białą koszulę, którą jakimś cudem znalazłem bagażniku mojego auta, a ona wciągnęła bluzkę, która nie nawet nie zakrywała jej pępka i majtki. Hm, chociaż muszę przyznać, że te majtki były wyjątkowe. Chyba specjalnie je tutaj wzięła, wiedziała, jak takie rzeczy mnie podniecają. 
Tak, naprawdę była to przecież bielizna erotyczna, atrapa mająca na celu, nie ukryć, tylko wyeksponować to, co najważniejsze, całości wykonana z delikatnej, bardzo cienkiej koronki. Tam, gdzie zaczynała się jej cipeczka, na dobre kończył się materiał. Niżej były już tylko cieniutkie tasiemki, mające na celu utrzymać to ozdobne “coś” we właściwym miejscu. Krew w moich żyłach zawrzała ponownie. 
Kiedy dopiłem mój alkohol, zaszedłem ją od tyłu.
-Kuzyneczko, słodka małolato, - zacząłem hymn pochwalny na jej cześć.
-No, no… tylko nie małolato, - przerwała mi. 
-Dlaczego? Dla mnie zawsze będziesz dziewczynką, słodką, małą dziewczyną.
-Aha, chyba że tak. To co chciałeś mi powiedzieć, wujku?
-A no… chciałem powiedzieć…
-Tak?
-… że skoro nie prowadzimy tej, zwariowanej zabawy…
-Słucham, mów dalej.
-… to…
-Hm…
-… mogę zabawić się z tobą po swojemu.
Zmarszczyła brwi. 
-Hej!
-Co?!
-Nie pozwalaj sobie, wujaszku, - protestowała tylko słownie.
Pochyliłem się i oparłem o leżak, następnie wyciągnąłem przed siebie ręce i chwyciłem ją za biodra. Ujęła mnie za przedramiona i zapraszająco westchnęła. Po chwili szeroko rozchyliła uda, bym mógł zobaczyć jej szparkę. 
-Poczekaj, - szepnęła i sięgnęła dłonią między swoje nogi. 
Czekałem na jej kolejny ruch. Ona tymczasem, tą cienką tasiemkę od majtek wcisnęła w sam środek swojej muszelki. Mój kutas napierał do przodu, tworząc namiot ze spodenek. 
-Wiesz wujaszku, dlaczego lubię te majteczki?
Nic nie powiedziałem, tylko przyglądałem się w napięciu.
-Lubię je, bo mogę ci coś takiego pokazać. Twoja mina jest bezcenna. 
Obydwoje patrzyliśmy na jej cipeczkę, która coraz bardziej pokrywała się sokami. 
-Zajmij się nią, - westchnęła. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...