piątek, 25 września 2020

Projekt: "Przyszłość".

204. Wypowiedziałem to w złą godzinę. 

Chyba wypowiedziałem to w złą godzinę. Stało się dokładnie tak, jak pomyślałem. Jej dłoń zaczęła poruszać się powoli do dołu i do góry. Raz, drugi trzeci… To stało się szybko, zbyt szybko. Nawet nie wiem kiedy i jak. To chyba ta sytuacja. Nie wiem. Popłynąłem. Przed moimi oczami zrobiło się ciemno w uszach usłyszałem szum, poczułem przyjemne gorąco w kroczu i było po wszystkim. 


Nic jednak jej nie powiedziałem. Nie musiałem. Sama zobaczyła. No, jej reakcja pozwalała mi poczuć przedsmak tego, co mogło wydarzyć się za chwilę. 
-Pchi…  zrób z tym coś, bo zaraz czubek wyjdzie spod slipów, - odezwała się. 
Czułem, że zaczynam się czerwienić. Nie wiedziałem, jak zareagować. Rzeczywiście wejście tam, z tak odznaczającym się penisem, było dość ryzykowne, ale istniało duże prawdopodobieństwo, że równie dobrze nikt tego nie zauważy. Przecież oni mają wiele innych rzeczy do ogarnięcia niż tylko gapienie się na majtki uczniów. Powiedziałbym, że nawet to im nie przystoi. 
Nieco skrępowany, ale coraz bardziej podniecony zacząłem poprawiać moje przyrodzenie tak, żeby wydawało się nieco mniejsze. Stała przede mną i wszystko widziała. Nie zamierzała się odwracać. Gapiła się tylko tak, jakby to był jakiś pokaz. Efekty mojej pracy były bardzo mizerne. Jakbym go nie układał, wychodziło coraz gorzej. Wielki, żylasty kytas odznaczał się ze szczegółami pod cienkim, elastycznym materiałem kąpielówek. No cóż rzeczywiście miałem problem. 
Kiedy nie mogłem sobie dać rady i już chciałem się poddać, wracając do szatni ona przystąpiła do akcji.
-Pokaż biedaku, - uśmiechnęła się, - żeby własnego fiutka nie móc ułożyć?! Wstyd. 
Nim zdążyłem w jakikolwiek sposób zareagować jej ręce były już pod moimi majtkami. Była naprawdę szybka. Dobrze, że od reszty korytarza zasłaniały nas szerokie, metalowe drzwi. Chwyciła mnie za moją sterczącą, sztywną lagę i próbowała nagiąć w lewą stronę. Tam podobno było nieco więcej miejsca. 
Dokładnie w tej samej chwili zatrzymała się w pół ruchu i uniosła wzrok. 
-Jejku, zrób coś, - mruknęła, - przecież on nie może być taki sztywny. 
“Ta… akurat, nie może, nie może… cholera jasna, dziewczyno, może teraz jeszcze wykonasz kilka posuwisto zwrotnych ruchów”, - pomyślałem, coraz bardziej poruszony.
Chyba wypowiedziałem to w złą godzinę. Stało się dokładnie tak, jak pomyślałem. Jej dłoń zaczęła poruszać się powoli do dołu i do góry. Raz, drugi trzeci… To stało się szybko, zbyt szybko. Nawet nie wiem kiedy i jak. To chyba ta sytuacja. Nie wiem. Popłynąłem. Przed moimi oczami zrobiło się ciemno w uszach usłyszałem szum, poczułem przyjemne gorąco w kroczu i było po wszystkim. 
-O… oooohhh… Robert?! - wydobyło się z jej gardła. 
Zamiast jakoś to powstrzymać… nie wiem… chociaż z drugiej strony ciekawe jak? Nie. Napiąłem się i spompowałem się w jej dłonie obfitą ilością gorącego, gęstego nasienia. To było odlotowe, śmieszne, ale odlotowe. 
Ona także zaskoczyła mnie swoim zachowaniem. Zamiast przestać to robić już w tej chwili., postarała się jeszcze bardziej. Jej ruchy były bardziej precyzyjne, a uścisk elastyczniejszy. 
“Och, kurwa”, - pomyślałem, - “spuściłem się na jej dłonie. Cholera jasna, w szatni, prawie przy ludziach, a ona nic”. 
Kiedy zdawało się, że już jest po wszystkim, wyciągnęła ręce i przyjrzała się im uważnie. 
-No proszę, proszę, nie spodziewałam się, że do tego dojdzie, - odezwała się. 
“No, cholera, ja też się ni spodziewałem” - przemknęło mi przez myśl. Chociaż może raczej trzeba byłoby powiedzieć, że to było do przewidzenia. Mogłem się spodziewać takiej reakcji mojego organizmu. Przecież ona była bardzo atrakcyjna i na dodatek założyła na siebie bardzo skromne bikini, które tylko udawało, że skrywa jej wyrośniete cycki. No cóż stało się.
-Och, po co to zrobiłaś?! - wydusiłem z siebie jakby z  żalem. 
Uśmiechnęła się.
-Ja tylko chciałam pomóc, - powiedziała. 
-No to, rzeczywiście, pomogłaś, - westchnąłem.
-Oj tam, oj tam… nic się nie stało, prawda? Przyznasz, że to było… hmm… przyjemne?
-Nooo… było… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...