niedziela, 27 września 2020

Projekt: "Przyszłość".

206. Nie było czasu na zbyt długie zabawy. 

Uklękła na podłodze, oparła się o moje uda i, już po chwili, wielki łeb mojego banana siedział w jej gorącej buzi. Nie było czasu na zbyt długie zabawy. Ratownik w każdej chwili mógł tu wejść, aby sprawdzić, czy wszyscy już opuścili szatnie. 


Kiedy tylko znalazłem się w damskiej szatni, kiedy tylko ona zamknęła drzwi, zaczęło się. Od razu się zaczęło. Nie dała mi nawet chwili na zastanowienie, na przemyślenie tego. Sam nie wiedziałem, czy tego chcę, czy nie. Po prostu zaczęła to robić ze mną. Nawet ja, dojrzały chłop, byłem bardzo zaskoczony. 
Nie wiem, jak to się stało. Zresztą, czy to takie ważne? W pewnym momencie, kiedy się do niej zbliżyłem…  Nie wiem, dlaczego to zrobiłem. Czekałem na coś. Cholera, czekałem na to. Tak trudno się do tego przyznać?! Nie wiem. Stanąłem tak naprzeciwko niej, blisko, chyba zbyt blisko. Moja fujara znów sterczała jak głupia. Teraz już nawet nie próbowała schować się pod tymi, zbyt ciasnymi, slipami. Po prostu jej gruby łeb wysunął się spod gumki i z zaciekawieniem rozglądał dookoła. 
Niesamowicie szybko uwolniła mnie od tych kąpielówek. Żeby było mi wygodnie. No, bo i po co miałem się dłużej w nich męczyć, prawda? Po co mi te gacie?! O tak, teraz było znacznie lepiej, lepiej stać tak przed nią z gołym, wystawionym na jej lubieżne spojrzenia, fiutem. O tak! Tak, na pewno było lepiej. Na pewno. Sto razy lepiej. 
Jaka to przyjemność paradować przed młodą dziewczyną z gołym kutasem! Był wielki, żylasty i potrzebował natychmiastowego spełnienia. Ona o tym dobrze wiedziała. Wiedziała, co robić. 
Drżałem na całym ciele na samą myśl o tym, co za chwilę zacznie się tu dziać. Wystarczyło, że kiwnęła głową, a ja zrobiłem to samo, co ona przed chwilą ze mną. Chwyciłem z dwóch stron jej majteczki: z prawej i z lewej. Wsunąłem tam swoje palce i ściągnąłem je do dołu. Spadły na podłogę. Nawet nie wiem, jak pozbyła się tego skromnego staniczka. Nie mam pojęcia. Po prostu już go na sobie nie miała. Chyba byłem zbyt podniecony, zbyt zaaferowany tym wszystkim. 
Nim się zorientowałem, w czym rzecz, ona już trzymała mnie za penisa. Nie zastanawiała się, nie robiła podchodów. Najnormalniej w świecie sobie go wzięła i zaczęła zabawiać się po swojemu, a ja mogłem przejść do bardziej zdecydowanej akcji, lub biernie się temu przyglądać. 
Wybrałem to drugie rozwiązanie, chociaż może jeszcze niezbyt zdecydowanie. Położyłem dłonie na jej biodrach i czekałem na jej kolejny ruch. Znów czekałem, nie potrafiłem zdobyć się na nic więcej. Zresztą i tak było bardzo dobrze. 
Miałem do dyspozycji tylko twardą ławkę i zimną ścianę za plecami, ale na lepsze warunki nie było co liczyć. Posadziła mnie na tej ławeczce. Ona sama położyła dłonie na moich ramionach, nakazała, abym usiadł i oparł się plecami o tą ścianę. Kiedy tylko to zrobiłem, od razu przeszła do konkretów. Nie trzeba było jej nic podpowiadać, uczyć, czy zachęcać. Doskonale się w tym wszystkim orientowała i potrafiła wyłuskać to, co jej się podobało bez najmniejszych ogródek, wstydu, czy skrępowania. 
Uklękła na podłodze, oparła się o moje uda i, już po chwili, wielki łeb mojego banana siedział w jej gorącej buzi. Nie było czasu na zbyt długie zabawy. Ratownik w każdej chwili mógł tu wejść, aby sprawdzić, czy wszyscy już opuścili szatnie. 
Boże, jaka ona była namiętna, gorąca i zachłanna. Nie miałem szans na normalne zaczerpnięcie powietrza. Musiałem jakoś trzymać ramę, aby całkiem nie rozsypać się na kawałki. 
Dosłownie chwilę później zamieniliśmy się rolami. Tak, żeby było sprawiedliwie. Poza tym chciałem sprawdzić, jak smakuje jej cipka. Gdzieś w przelocie zdążyłem tylko zauważyć, że jest całkowicie i dokładnie wygolona. Więc absolutnie nie było tak, jak w moich wyobrażeniach. No, czasami już tak jest. No nie. W większości przypadków nasze marzenia nijak mają się do rzeczywistości. Tak czy inaczej, chciałem poczuć ją bardzo blisko. Chciałem poczuć jej smak i zapach. Chciałem poczuć ciepło i wilgoć. O tak, potrzebowałem tego. Już Julka rozbudziła moje oczekiwania wobec kobiet, a teraz jeszcze ona - taka okazja. Nie mogłem jej przepuścić. Trzeba było brać to, co dają i cieszyć się tym, żeby później nic nie żałować. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...