niedziela, 28 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

361. Obsypane płatkami róż.


Moje jajka były obsypane ze wszystkich stron słodkimi muśnięciami ust niczym płatkami róż. Bez wątpienia to było doświadczenie, które bardzo trudno zapomnieć. 


Jeszcze raz uniosła wzrok. Chyba po to, żeby sprawdzić moją reakcję. Nie wiem czego mogła się spodziewać. Chyba tego, że będę nieprzytomny z rozkoszy. Co tu ukrywać - byłem. 

W następnej sekundzie znów poczułem jej usta. Jak żeby inaczej. Prawie w tym samym miejscu. Dotyk był tak subtelny, że ledwie wyczuwalny, a mimo to tak niesłychanie przejmujący. Drżałem, kurczyłem się w sobie i byłem przekonany, że nie wytrzymam ani chwili dłużej. Niemniej to wcale nie był koniec niespodzianek.

 Kolejny moment zaskoczył mnie jeszcze bardziej. Tym razem otrzymałem nie jeden, nie dwa, nawet nie trzy. Tym razem spadła na mnie seria pocałunków, która była jak słodki ciepły deszcz. Jeszcze nigdy w tym miejscu nie czułem czegoś tak niesamowitego. Tego nie dało się wyrazić żadnymi słowami. Z satysfakcją musiałem przyznać, ze dziewczyna ma w tym niezwykłą wprawę, wręcz niespotykany talent. 

Odruchowo uniosłem się na palcach a po chwili znów opadłem. Na całym moim ciele, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pojawiła się gęsia skórka. Czułem jak na mojej głowie wszystkie włosy delikatnie unoszą się do góry. 

-Och Kasiu, Katarzyno, - jęczałem w niesłychanie upojnym uczuciu, - muzo ty moja, słodkości kochane… 

Miała mnie całkowicie w swoim posiadaniu. Gdyby w tej chwili poprosiła mnie o cokolwiek, bez najmniejszego sprzeciwu i to natychmiast spełniłbym jej zachciankę. Byłem całkowicie w jej władzy, gotowy zrobić wszystko, co tylko zechce i na dodatek było mi z tym niesłychanie dobrze. 

Wrażenie było takie jakbym był w jakimś matriksie. Nie mam pojęcia ile upłynęło czasu. Zresztą, jakie to w tej chwili miało znaczenie? Przecież liczyło się tylko jedno a ja byłem gotowy oddać się jej w całości, bez szemrania i bez sprzeciwu. Była moją boginią a jaj jej wiernym sługą. Chciałem, aby wzięła mnie w swoje posiadanie jeszcze bardziej. Pragnąłem tego całym sobą. 

Moje jajka były obsypane ze wszystkich stron słodkimi muśnięciami ust niczym płatkami róż. Bez wątpienia to było doświadczenie, które bardzo trudno zapomnieć. 

Ja wielki, potężny chłop, można powiedzieć góra mięśni, byłem jak dziecko, całkowicie bezwolny, we władzy tej niskiej, drobnej blondyneczki i na dodatek byłem najszczęśliwszą istotą na świecie. 

W końcu przerwała, spojrzała w gorę i uśmiechnęła się z zadowoleniem. Byłem już pewien. Takiego efektu chyba się spodziewała. 

Miałem niesamowitą ochotę unieść ją do góry i odpowiedzieć taką samą lub chociaż podobną serią pocałunków, obdarować ją najdelikatniejszą zabawą moich ust na jej aksamitnej skórze. Mimo to, z jakichś względów nie zrobiłem tego. To nie był jeszcze odpowiedni czas. Teraz byłem nastawiony na branie, na to co stanie się za moment. To było jak mantra jak jakieś czary. Nie umiałem i nie chciałem tego przerwać.  

-Podobało ci się, - usłyszałem jej miękki głos. Patrzyła na mnie z wyczekiwaniem i się uśmiechała. 

“Czy mi się podobało? Boże dziewczyno, co za pytanie?” Rozbroiła mnie do końca. Była jak mały kociak, którego ma się ochotę tylko głaskać i głaskać. Czegóż więcej mogłem pragnąć?

-Och tak, tak, bardzo. Bardzo mi się podobało, - powiedziałem drżącym głosem. 

Ledwie skończyłem, a już czekałem na ciąg dalszy. Nie umiałem się powstrzymać. 

-Chcesz jeszcze? - padło kolejne pytanie.

Z mojej strony było ogromne niedowierzanie, że to może być prawda. Może to jakaś bajka, sen, z którego zaraz przyjdzie mi się obudzić. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...