piątek, 19 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

352. Próbował wysunąć swój łeb.


Kiedy szliśmy długim korytarzem między rzędami identycznych drzwi kilkakrotnie musiałem poprawić swoje odzienie, bo wielki zaganiacz, który siedział między moimi nogami jakby nie rozumiejąc, że nie wypada co jakiś czas próbował wysunąć swój łeb i wyjrzeć na zewnątrz. 


Mimo narastającego podniecenia patrzałem na nią podejrzliwie. Coś mi się tutaj nie zgadzało. O czym nie chcieli mi powiedzieć? Wiedziałem, że nie mogę tego tak zostawić, jednak w tej chwili postanowiłem nie robić z tego zbyt dużej afery i przytaknąłem grzecznie: 

-Tak, tak, jak najbardziej, kwatery…

Kiedy się wycieraliśmy mój kutas wciąż sterczał. Było mi głupio. Probowałem się rozluźnić i nie myśleć o seksie z nadzieją, że coś to da. Niestety wszelkie moje działania spełzły na niczym i po kilkunastu nieudanych próbach zrezygnowałem, godząc się, z tym że będę musiał go jakoś schować. 

Zdaje się, że to zauważyła. Spojrzała na niego i uśmiechnęła się krzywo. 

-No tak, - powiedziała, - wielki jest. Dobrze będzie jeżeli założysz teraz szlafrok. No wiesz, sam rozumiesz… 

Pokiwałem tylko głową obawiając się, że ten problem pozostanie ze mną przynajmniej przez jakiś czas. Co miałem robić, wielki kutas to wielka radość, ale też i wielki kłopot. Szczególnie że skurczybyk nie zamierza się położyć. 

Rozsunęła drzwi schowanej w ścianie szafy, za którymi w równym rzędzie wisiał rząd różnokolorowych podomek. Popatrzyła na mnie pytającym wzrokiem a ja wskazałem dłonią na błękitną, która najbardziej do mnie przemawiała. Zdjęła ją z wieszaka i rzuciła w moją stronę. Chwyciłem w powietrzu, a następnie starannie założyłem na ramiona. 

Jak się okazało rozmiar pasował idealnie a miękki, delikatny materiał frote ciepło przylegający do mojej skóry od razu poprawił mi humor. Ona także założyła szlafrok. Był różowy w żółte kwiaty. Przepasała się w biodrach zakrywając swoje jędrne piersi i otworzyła przede mną drzwi.

Na podłodze w pomieszczeniu obok leżał jej pielęgniarski kitel oraz pozostałe części garderoby. Bez problemu mogłem rozpoznać obszerny biustonosz typu  push up, oraz koronkowe majtki. Od razu zorientowałem się, dlaczego nie zdecydowała się założyć tych właśnie ubrań. Wszystkie leżały w dużej kałuży spermy i innych wydzielin naszych ciał. Zdałem sobie sprawę, że obydwoje będziemy musieli zastanowić się nad świeżymi ciuchami, żeby nie łazić cały czas w tym, w co mnie teraz ubrali. 

Nagle poczułem jej dłonie na swoich plecach. 

-No idź, - odezwała się, - nie mamy zbyt wiele czasu. 

Otworzyłem kolejne drzwi i znalazłem się na korytarzu. Przez chwilę zdawało mi się, że kiedy tu wchodziłem po drugiej stronie nie było klamki. Nie byłem jednak pewny i po kilkunastu sekundach puściłem to w niepamięć. 

Kiedy szliśmy długim korytarzem między rzędami identycznych drzwi kilkakrotnie musiałem poprawić swoje odzienie, bo wielki zaganiacz, który siedział między moimi nogami jakby nie rozumiejąc, że nie wypada co jakiś czas próbował wysunąć swój łeb i wyjrzeć na zewnątrz. Wciąż byłem tak samo podniecony i mimo że starałem się nad tym zapanować moje myśli i pragnienia bez przerwy krążyły wokół seksu. Byłem przekonany, że przy najbliższej nadarzającej się okazji nie zdołam utrzymać swojego pożądania w ryzach i znów dojdzie do ostrego starcia miłosnego z jakąś przygodnie napotkaną laską. 

Korytarz miał chyba z pół kilometra długości. Zdawało mi się, że nigdy się nie skończy. 

-Daleko jeszcze? - spytałem w końcu zniecierpliwiony. 

-Jeszcze kawałek, - odpowiedziała, - na tym skrzyżowaniu w prawo. 

Szurając luźnymi klapkami zmieniłem kierunek i znów ujrzałem identyczny, zdający się nie mieć końca pasaż. 

W końcu położyła rękę na moim ramieniu i powiedziała: 

-To tutaj. 

Rozejrzałem się. Nic się nie zmieniło. Zatrzymaliśmy się pośrodku niczego. Dopiero po dłuższej chwili zorientowałem się, że na drzwiach wisi tabliczka: Magazyn numer 403. Nic więcej. Weszliśmy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...