piątek, 26 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

359. Wielki jest.


Kiedy dotarła na sam szczyt palcem wskazującym prawej ręki dotknęła dokładnie samego wierzchołka a mnie zakręciło się w głowie tak mocno, że myślałem, iż za chwilę upadnę. 
Uniosła oczy i spojrzała na mnie. 
    -Wielki jest, - powiedziała cicho, - naprawdę wielki. 


Patrzyła mi prosto w oczy i dyszała ciężko. Doskonale zdawałem sobie sprawę z faktu, że za chwilę wydarzenia potoczą się bardzo szybko i w sposób całkowicie niekontrolowany. 

Na koniec, kierowany jakimś odruchem przyzwoitości rzuciłem w jej stronę: 

-Dziewczyno, czy ty wiesz co ty robisz? Jesteś tego pewna?

Pokiwała głową. Nie było wątpliwości co do jej zamiarów. Moje serce łomotało jak szalone, krew w żyłach się gotowała, a myśli krążyły tylko wokół jednego, żeby chwycić ją w pół, zgiąć jej plecy i wpakować się od tyłu w jej ciasną, młodą pizdeczkę. Co do tego, że tak się stanie nie miałem najmniejszych wątpliwości. 

Zaskoczyła mnie i tym razem. Położyła palec na moich ustach i powiedziała: 

-Nic nie mów, tylko patrz. 

Dlaczego mam nic nie mówić? Dlaczego mam tylko patrzeć? - pomyślałem, ale nie wypowiedziałem ani jednego słowa. 

Powoli opadła na kolana. Wysyłała sprzeczne sygnały. Trudno było ocenić czy jest skupiona, czy też roztargniona. Jedno i drugie wydawało się równie prawdopodobne. Jej oczy błyszczały. Swoim wzrokiem próbowała ogarnąć zarówno moją twarz, jak i wielką żylastą lagę sterczącą jak lufa czołgu prosto w jej stronę. W jej zachowaniu oprócz niesamowitego podniecenia widać było też ogromną fascynację. Można powiedzieć, że traktowała mnie jak dzieło sztuki, jak antyczną rzeźbę, albo jak jakiś totem erotyczny. 

Na mojej głowie włosy się zjeżyły. Nie z podniecenia, ale z samego tego dziwnego wrażenia. Z samej świadomości, że można tak patrzeć, że kobieta może tak patrzeć na faceta. No ale cóż to przecież była inna rzeczywistość, jakaś taka urojona, choć wydawała się tak bardzo realna. 

Na betonowej podłodze grubą warstwą rozłożone były kartony więc najprawdopodobniej wszystko przemyślała, zaplanowała i przygotowała. W napięciu czekałem na to co będzie dalej. Każda kolejna chwila wydawała się intensywnym niesamowitym przeżyciem. 

Powoli i ostrożnie wyciągnęła swoje drobne delikatne dłonie. Patrzyłem na nią z góry. Mój wielki sękaty fiut znajdował się tuż nad jej głową więc musiała spoglądać na niego nieco do dołu. 

Czubkami palców dotknęła nierównej gorącej skóry w połowie długości. 

-Och, - westchnąłem, nie mogąc opanować narastającego napięcia. 

Choć miałem niesamowitą ochotę przejąć inicjatywę, nie zrobiłem tego. Bierne czekanie na to co się stanie było jeszcze bardziej ekscytujące. 

Przejechała wzdłuż do samego czubka. Ledwie muskała. Dotyk był niezwykle subtelny, sprawiał, że traciłem zmysły. Głęboko wciągnąłem powietrze do płuc i tam je zatrzymałem. Miałem wrażenie, że moje serce za chwilę się stanie. 

Och dziewczyno, co ty robisz?! Przestań, proszę przestań, - błagałem w dychu, choć tak naprawdę pragnąłem czegoś odwrotnego. Nie umiałem powiedzieć nie, ale też nie bałem się poprosić o więcej. Samo czekanie było nieziemską rozkoszą. 

Kiedy dotarła na sam szczyt palcem wskazującym prawej ręki dotknęła dokładnie samego wierzchołka a mnie zakręciło się w głowie tak mocno, że myślałem, iż za chwilę upadnę. 

Uniosła oczy i spojrzała na mnie. 

-Wielki jest, - powiedziała cicho, - naprawdę wielki. 

Buchałem żywym ogniem. Byłem jak bomba atomowa. Jeszcze chwila a zatrzęsie się cały ten pieprzony magazyn, - myślałem. Pokręciłem tylko głową, bo nie mogłem wypowiedzieć ani jednego słowa. 

Tymczasem ona jakby niczym niewzruszona ponownie wyciągnęła dłoń i zbliżając ją do mojego podbrzusza, zanurzyła w gęstym zaroście. Zaraz później zaczęła jechać po powierzchni po drodze pokonując szereg nierówności i wystających napęczniałych żył. Bawiło ją to, fascynowało i uwodziło. Widziałem jak coraz bardziej pogrąża się w jakimś dziwnym, trudnym do zrozumienia transie. 






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...