poniedziałek, 22 lutego 2021

Projekt: "Przyszłość".

355. Świat przyjdzie do ciebie.


-Och nie wiesz? - westchnęła, - Nie domyślasz się? 
Pokręciłem przecząco głową.

-Nie bardzo. Dlaczego nie mogę wyjść na zewnątrz, do normalnego świata? 

Tym razem roześmiała się w głos. 
-Ależ kochany, to  świat przyjdzie do ciebie, - powiedziała słodko.


-Nie rozumiem, - zacząłem, co chcesz przez to powiedzieć? Co się stało z moją rodziną? 

Wydawało mi się, że napływające do mnie informacje powinny wybić mnie z rytmu, że powinienem odczuwać dyskomfort z tym związany. Owszem, nie powiem, czułem coś w rodzaju straty, ale to nie było to. To było coś zupełnie innego. 

Choć nie znałem wszystkich faktów, w jakiś sposób strata, która mnie dotknęła była raczej wirtualna. To tak jak w teleturnieju kiedy na start dostajesz pewną kwotę, którą dopiero po prawidłowym odpowiedzeniu na pytania możesz wydać. Pieniądze są potencjalne i tak naprawdę wcale nie są twoje. 

Zaczynało do mnie docierać, że w tym świecie moje życie potoczyło się zupełnie inaczej i to zyskałem w tamtym mogłem stracić tutaj. Nic nadzwyczajnego. W tym momencie byłem raczej ciekaw co tak naprawdę stało się ze mną, co zrobiłem źle, że znalazłem się w tym miejscu. 

-Kiedy znaleźliśmy cię na ulicy, - zaczęła Zofia, która do tej pory kryła się za moimi plecami, - byłeś wrakiem człowieka. Przez dziesięć lat alkohol i narkotyki zrobiły ruinę z twojego organizmu. Dwa miesiące nam zajęło doprowadzenie cię do stanu używalności. Włożyliśmy w to mnóstwo pieniędzy wykorzystaliśmy najnowsze dokonania w dziedzinie medycyny i genetyki.  Nie gniewaj się Robert, ale gdyby nie twoja aktorska przeszłość i sława z tym związana, pewnie dawno byś już wąchał kwiatki od spodu. 

Czyli tak to wygląda, - pomyślałem z rozżaleniem, - moja decyzja o zaangażowaniu się w przemysł pornograficzny nie była właściwa. Mimo wszystko coś mi się jednak nie zgadzało. Nawet gdybym w latach osiemdziesiątych podjął właśnie taką decyzję nie miałbym dostatecznie dużo czasu, aby w tak drastyczny sposób skopać swój życiorys. Musiało być coś jeszcze. W głowie zaczynała świtać mi jedna myśl: czyżbym podróżował nie jeden a kilka razy? To było całkiem możliwe. Tylko jak mogę tego nie pamiętać?

Odwróciłem się. Była naga. Dlaczego one mi to robią? W moich żyłach buzowały hormony i coraz trudniej było mi zapanować nad zwierzęcymi odruchami. Jej wielkie cycki kołysały się na boki kiedy przestępowała z nogi na nogę. Ciemne brodawki wyglądały niczym dwa poryte wgłębieniami i wypukłościami księżyce Jowisza. 

W końcu zreflektowałem się. Przecież to inny świat. Panują tutaj zupełnie inne zwyczaje. 

-U nas zyskałeś nowe życie i możesz osiągnąć wielki sukces, powiedzmy w innej dziedzinie, chociaż niekoniecznie bardzo odbiegającej od tego co robiłeś do tej pory, - mówiła dalej co jakiś czas skubiąc swoje sztywne sutki.  

Mój kutas zrobił się jeszcze większy. Całą jego powierzchnię pokrywała nierówna siatka fioletowo czerwonych żył. Miałem wrażenie, że cała moja energia witalna zgromadziła się właśnie w tym miejscu. Dlaczego się rozebrała? - myślałem gorączkowo, - Przecież nie było to konieczne. Dopiero po chwili spostrzegłem, że zaczyna przebierać w jednym ze stosów równo poskładanych ubrań. Ona także potrzebowała się przebrać. 

 -Nie rozumiem, w czym mam osiągnąć sukces? - spytałem niepewnie, - co to za dziedzina?  

Chociaż tak naprawdę sporo rzeczy do mnie już docierało, chciałem usłyszeć z jej ust. Miałem nadzieję, że dowiem się czegoś więcej. 

-Och nie wiesz? - westchnęła, - Nie domyślasz się? 

-Pokręciłem przecząco głową. - Nie bardzo. Dlaczego nie mogę wyjść na zewnątrz, do normalnego świata? 

Tym razem roześmiała się w głos. 

-Ależ kochany, to  świat przyjdzie do ciebie, - powiedziała słodko.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...