poniedziałek, 28 lutego 2022

Teresa.

10. Na jej pośladkach. 


Mój penis rozgniatał się na jej pośladkach. Musiała to czuć przez cienką sukienkę. W  żaden jednak sposób nie dawała tego po sobie poznać. Ganialiśmy tak po tych krzakach, po piachu, łapiąc się nawzajem i puszczając. W końcu padliśmy wykończeni i gapiąc się w chmury, żuliśmy słomki polnej trawy. 


 Trudno powiedzieć co ona o tym wtedy o mnie myślała. Wydaje mi się, że moja obecność jej jakoś nie przeszkadzała, ale czy była mną zainteresowana? Jakoś specjalnie tego nie okazywała. Uśmiechała się, pozwalała być blisko. Bliżej niż pozwoliłaby mi na to każda inna dziewczyna w jej wieku. Nie widziała, a może nie chciała widzieć moich prawdziwych zamiarów. Tylko ja cały czas kombinowałem jaki ruch wykonać w następnej kolejności, w którym momencie zbliżyć się do niej jeszcze bardziej. Czy jest coś, co mogę bardziej zrobić? No właśnie sam jeszcze nie wiedziałem co. Sam jeszcze byłem szczeniakiem, który tak niewiele rozumie i bardzo słabo orientuje się w tym świecie. 

Kolejna okazja, aby się do niej jeszcze bardziej zbliżyć, nadarzyła się jeszcze tego samego dnia, dosłownie kilka minut później. Chciałem zaznaczyć, że działo się to samo. Można powiedzieć absolutnie bez mojej ingerencji i czy jakiejś inicjatywy. Z czego byłem niesłychanie zadowolony. 

Jak już wspomniałem, ich dom znajdował się na samym końcu wsi. Był ostatni. Dalej rozciągały się tylko piaszczyste wydmy rzadko porośnięte rachitycznymi sosnami i brzozami. Nie mam pojęcia, jak się tam znaleźliśmy. Jakoś tak samo wyszło podczas tej beznadziejnej zabawy. 

Cały czas biegałem za nią, udając, że aż tak bardzo mnie nie interesuje. Ona zdaje się, udawała, że poza zabawą nie ma w tym nic podejrzanego. Sama prowokowała i zaczepiała. W pewnym momencie kiedy byliśmy dalej i kompletnie sami jak gdyby nigdy nic powiedziała do mnie: 

-Poczekaj, muszę się wysikać.

Zapytacie dlaczego? Napiszę, że stało się to tak normalnie. Co nie zmienia faktu, że zatkało mnie. Chyba się nie zastawiała nad znaczeniem tych słów i że właśnie wypowiada je do co dorastającego już chłopaka. Jako że tam nie było toalety, a wychodek za stodołą śmierdział na kilometr, skierowała się za najbliższe krzaki. Nawet nie starała się odejść specjalnie daleko ode mnie. Czy u nich to się tak właśnie robiło?  Może. Sam nie wiem. 

Widziała, że patrzę a ta sosna, za którą się skryła była zbyt rzadka, żeby ukryć to, co tam robiła. Moje serce zaczęło bardzo walić jak opętane. Traciłem oddech, a ona normalnie podciągnęła tą swoją zwiewaną sukienkę do góry nad pośladki tak, żeby jej nie zmoczyć, kucnęła i zaczęła sikać. Znajdowałem się jakieś dziesięć piętnaście metrów dalej i wszystko dokładnie widziałem. Tyle ile można zobaczyć z tej odległości, ale dla mnie to był szok. 

“Och Boże!” - pomyślałem, - “Nie wytrzymam”. Tylko nie wiem, co miałoby się w takim przypadku stać. Gdybym miał nie wytrzymać. Widziałem jej cipeczkę ledwie pokrytą jasnym delikatnym meszkiem. Gapiłem się, jak z tej wąskiej szparki leci złota ciecz. To było ponda moje siły i kosztowało mnie mnóstwo energii. Widziałem jak sika i kręciło mi się w głowie. Ona zdawała się o niczym nie wiedzieć. Jak niewinna uczennica, naiwna i łatwowierna po wszystkim po prostu podniosła się, pozwalając sukience opaść podeszła do mnie, szturchnęła i uśmiechając się, zawołała: 

-Berek!  

Zaczęła uciekać jak szalona, a ja zacząłem ją ścigać. Dopadłem ja za najbliższymi krzakami, chwyciłem w pół tak jak jeszcze niedawno jej młodszą siostrę i zakręciłem wokół własnej osi. Boże, jaką sprawiało mi to radość! 

-Mam cię, kurczę mam cię! - wołałem niemal w niebiosa. 

Śmiała się razem ze mną. Niebo zdawało się nam kłaniać.

-Puść mnie, no puść mnie wreszcie! Brakuje mi powietrza! - odpowiadała. 

Mój penis rozgniatał się na jej pośladkach. Musiała to czuć przez cienką sukienkę. W  żaden jednak sposób nie dawała tego po sobie poznać. Ganialiśmy tak po tych krzakach, po piachu, łapiąc się nawzajem i puszczając. W końcu padliśmy wykończeni i gapiąc się w chmury, żuliśmy słomki polnej trawy. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...