wtorek, 27 września 2022

Misja.

33. Kochanek w trakcie gry wstępnej. 


Muskał jej twarz tak, jak kochanek w trakcie gry wstępnej. Widziała obcą, odrażającą istotę, ale czuła na sobie dotyk podniecone go samca. Dziwna mieszanina uczuć.


Niesamowite. Ona wciąż niczego nie spostrzegła. Jeden z nich prawie dotykał jej skóry. To nie był ten, które sunęły po gruncie. Ten był cienki, delikatny. 

I nagle, w ułamku sekundy, miękko, płynnie owinął się wokół jej lewego przedramienia. Bardziej zaskoczona, niż wystraszona, wydała z siebie ciche westchnienie, myśląc może, że to któryś z jej kolegów chwycił ją za rękę. Tymczasem oplot na jej ciele był już potrójny.

Kiedy napastnik uznał, że trzyma ją już dostatecznie mocno, bezlitośnie szarpnął do tyłu. 

Jęknęła, nie odwracając się jeszcze. Nie miała pojęcia, co się z nią dzieje. Nie przypuszczała, że jakaś tutejsza istota może ją zaatakować. 

Zanim zdążyła mrugnąć powiekami, już przegrała wszelką walkę. Cienkie końcówki oplotły się także wokół jej łydek. Pojawiały się nagle, nie wiadomo skąd. Jakby wyrastały wprost z podziemi. 

Krzyknęła głośno, na dobre już wystraszona. Próbowała utrzymać równowagę. Cienki i lekki wąż zaciskał się jednak na jej nodze, coraz mocniej ciągnąc do tyłu. 

-Oooo co to?! - wyrzuciła z siebie, czując, że za chwilę upadnie. 

Walczyła z grawitacją. Obca istota była jednak bezlitosna. Szarpała coraz mocniej, próbując oderwać jej stopy od gruntu. 

Dziewczyna opuściła wzrok, chcąc przyjrzeć się temu, co tak usilnie próbuje ją przewrócić i w następnej sekundzie straciła równowagę. Nie upadła jednak, lecz poszybowała uniesiona wysoko do góry. 

Nie miała pojęcia co się z nią dzieje. Choć ramiona były silne, ich objęcia były stosunkowo delikatne i miękkie. Nie sprawiały jej bólu. Poza tym poczuła, jak przez jej ciało przepływa przyjemne gorąco. 

Była lekka, drobna. Wężowaty napastnik nie miał najmniejszych problemów z uniesieniem jej ciała dwa metry nad ziemię. Ona sama była bardzo zaskoczona tym, co się stało. Wisiała rozkloszowana, a jednak było jej dość wygodnie.

Przez chwilę wisiała w pozycji prawie leżącej. W pewnym momencie jednak węże, które trzymały jej nogi, opuściły je niżej. Dziwne. Nie odczuwała strachu. Była bardziej zaciekawiona tym, co się stało. Obca forma życia mogła za chwilę rozszarpać jej ciało na kawałki, a ona nie bała się. Patrzyła w dół na swoje szeroko rozstawione nogi i zastanawiała się, co za chwilę będzie się działo. Nie miała pojęcia, co się stanie, przeczuwała jednak, że nie to najgorsze. 

Pewien niepokój wzbudził w niej dopiero jeden z cienkich, rozpłaszczonych na końcu, węży, który sunąc wzdłuż jej ciała do góry, dotknął swoim małym łbem jej twarzy. 

Zamknęła powieki. Wrażenie, którego doświadczała, było niesamowite. Dotyk był subtelny, a jednocześnie mocny. Obce odnóże było wilgotne, śliskie, ale ciepłe, jak ludzka skóra. Podniecało. 

- Nie, nie, - zaprotestowała jak małe dziecko. 

Nie wiedziała jednak, czemu to miało służyć. Przed czym, tak naprawdę, się broniła? Co za chwilę miało się stać? 

Obcy dotykał jej policzka, pozostawiając na niej wilgotny śluz, a ona bardziej była podniecona niż wystraszona. Kiedy otworzyła oczy, jego koniec znajdował się już na jej powiece. 

-Co ty ze mną robisz? Ja nie chcę, zostaw! - próbowała powstrzymać jego zapędy. 

Posuwał się w kierunku ucha pod krawędź włosów. A później zawrócił. 

-Zostaw mnie wreszcie! - wołała.

Tak naprawdę bardzo ciekawiło ją to nowe doznanie. 

-No przestań wreszcie! - mówiła tak, jakby broniła się przed łaskotkami. 

Muskał jej twarz tak, jak kochanek w trakcie gry wstępnej. Widziała obcą, odrażającą istotę, ale czuła na sobie dotyk podniecone go samca. Dziwna mieszanina uczuć.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...