czwartek, 22 września 2022

Misja.

28. Była rżnięta przez dwa kutasy.


Tymczasem w jej ustach, oprócz grubego zaganiacza, znalazł się mały, cienki korzonek, który wdarł się samym kącikiem. Nagle poczuła gwałtowne pchnięcie w swoją pizdeczkę. Coś rzuciło jej ciałem do góry. Była rżnięta przez dwa kutasy, lecz tym razem wdarły się dużo dalej niż poprzednio. Wydała z siebie głębokie westchnienie, jakby ze strachu. 


Nim zdążyła się przyzwyczaić do tej nowej sytuacji, niczym super ekspres błysnął do przodu i zatrzymał się tak samo jak poprzednio na krawędzi jej ust. Poczuła go językiem. Był gorący, pachnący, niczym świeża ogrzana parówka i smakował dziwnie przyjemnie. Czuła też jego wielkie jaja gdzieś u dołu swoich piersi. Czuła je przez ten jego plastikowoskórzany kombinezon. Musiały być rzeczywiście bardzo wielkie, ciężkie i pełne nasienia. 

-Ouł… - jęknęła cicho.

Cofnął się. Znów musiała się z nim pożegnać. Patrzyła. Nawet na moment nie spuściła z niego wzroku. 

I znów odjechał tak daleko, że jego łeb schował się między jej piersiami. Jej zmutowany kochanek swoimi niebieskimi mackami podtrzymywał jej plecy, dlatego nie musiała walczyć z grawitacją. Ułożyła się na nich bardzo wygodnie, pozwalając im przesuwać i odsuwać tułów według własnej woli. Inne wężowate ramiona podtrzymywały jej cycki, zaciskając je na jego kutasie. 

Rica obserwowała ten widok i odczuwała coraz większą rozkosz. Była półnaga, jej piersi drażnione przez długie i giętkie macki, oraz przez grubego fallusa, doznawały niebywałej przyjemności. Całe jej podbrzusze zaczęło pulsować i falować jakby żyć swoim własnym istnieniem. 

I znów pojechał do góry. Nie zamykała ust, lecz on zatrzymał się tuż za ich krawędzią. Wszystko zdawało się być dokładnie wyliczone i wymierzone. 

Pchnął się do przodu, z cichym mlaśnięciem uderzając w jej wargi. Dziwne ośmiornicze ramiona ułożyły jej ciało w taki sposób, że teraz bardziej leżała, niż klęczała. Wysunęła dalej język, jakby chcąc jeszcze na sam koniec dotknąć i poczuć jego gorąco.  

-Uuuuuuuhu… - westchnęła.

Cofnął się i zatrzymał w samym środku jej gorącego biustu. Obserwowała go i chciała poczuć tam już jego spermę. 

On tymczasem pojechał do góry szybciej niż poprzednio i zatrzymał się dalej. Teraz już jedna trzecia jego wielkiej głowicy znalazła się w jej słodkiej jamce. Zaskoczona nie zdążyła otworzyć szerzej ust, by wpuścić go do środka. 

Nim zdążyła to zrobić, on już cofnął się o dwa centymetry, zostawiając zaskoczoną. Jeszcze raz znalazł się pośrodku jej cycków. Westchnęła, patrząc na niego. Nim zdążyła zaczerpnąć powietrza, on już posuwał się do góry. Wciąż patrzyła, zastanawiając się, gdzie tym razem się zatrzyma.

Pchnął się, a jego łeb już w połowie znalazł się w jej buzi. Lecz nim zdążyła cokolwiek zrobić, już cofnął się, chowając między jej balonami. I znów pojechał do góry, wpychając się w jej słodkie usteczka. Jeszcze raz się cofnął, zatrzymując pośrodku piersi.


***


W ładowni statku, zawieszona na długich, różowo fioletowych lianach, Lora kołysała się niczym w sprężynowym hamaku. Jej ciało unosiło się i opadało niczym motyl w pajęczynie, szamoczący się i walczący o życie. W jej ustach siedział gruby wąż, którego zakusy próbowała powstrzymać, zaciskając na nim swoją dłoń. Wydawała z siebie odgłosy przerażenia, zmęczenia i podniecenia. 

Coś pełzło po jej brzuchu. Nie wiedziała dokładnie, co to było. Jeden lub dwa węże? Wślizgnęły się między jej uda tuż nad cipką, delikatnie muskając skórę, zatoczyły niewielkie koło wokół pępka. Jej wyobraźnia szalała, próbując uzmysłowić sobie przyczynę tego delikatnego dotyku. 

Tymczasem w jej ustach, oprócz grubego zaganiacza, znalazł się mały, cienki korzonek, który wdarł się samym kącikiem. Nagle poczuła gwałtowne pchnięcie w swoją pizdeczkę. Coś rzuciło jej ciałem do góry. Była rżnięta przez dwa kutasy, lecz tym razem wdarły się dużo dalej niż poprzednio. Wydała z siebie głębokie westchnienie, jakby ze strachu. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...