piątek, 23 września 2022

Misja.

29. Jej usta w całości były wypełnione.


Posunięcia następowały jedno za drugim. Nie mogła nawet reagować na nie swoimi jękami, ponieważ jej usta w całości były wypełnione fioletowo niebieskim wężem. 


Fallus, który był na brzuchu, przesuwał się w stronę piersi. Nie bała się samego ruchania, bo to już znała. Najbardziej przerażające było dla niej nieznane, to, o czym nie wiedziała, czego się nie spodziewała. 

O dziwo, właśnie to samo, ta niewiadoma powodowała w jej ciele trudne do opisania, gigantyczne podniecenie. 

Nie mogła w to uwierzyć, ale czuła, że jej piersi wciąż rosną, wciąż pęcznieją, stają się coraz twardsze. Jej sutki coraz bardziej wysuwały się do góry, tak jakby jej ciało przejęło nad nią kontrolę. Bez przerwy była na granicy orgazmu.

Spomiędzy jej nóg wydobywało się mokre, słodkie mlaskanie. Kutas w jej ustach wykonywał posuwiste ruchy. Jej drobna dłoń wciąż mocno się na nim zaciskała, lecz i tak bez przeszkód robił swoje. Jego końcówka stała się bardziej niebieska i pofałdowana. Jej wargi przesuwając się po niewielkim użebrowaniu, doświadczały kolejnych wysublimowanych doznań. 

Jej ciało rzuciło się w kolejnym, mocnym skurczu. Węże, które penetrowały jej norkę, wykonały jeszcze jedno, gwałtowne pchnięcie. Kiedy fedrujące i jej pizdeczkę korzenie cofnęły się, wypuściła z sykiem powietrze. Jej ubranie było w strzępach. Jego fragmenty znajdowały się na różnych częściach jej ciała. Jej nogi były szeroko rozłożone, a piersi mocno wypchnięte do przodu. Fajfus, który znajdował się w jej ustach, cofnął się, pociągając za sobą język. 

Westchnęła, a korzeń znów pchał się w sam środek jej gardła. Kiedy się cofał, stęknęła. Była umęczona. Jej skóra połyskiwała potem w bladym oświetleniu komory. Korzenie wykonały kolejne, mocne pchnięcie w jej krocze, a z jej gardła wydobył się jeszcze jeden odgłos rozkoszy. 

Chwilę później głośno krzyknęła. Jej ciałem szarpnął jeszcze jeden potężny skurcz. Nim zdążyła się nieco rozluźnić, fiuty, które znajdowały się w jej cipce, uderzyły ponownie, zmuszając ją do zaciśnięcia wszystkich mięśni. 

Była ruchana i grzmocona, jak zwierzę. Wyglądała rozbrajająco. Kompletnie bezradna, całkowicie opanowana przez obcą istotę, bez możliwości jakiejkolwiek obrony. Biedna, a jednocześnie wyuzdana. Podniecająca i szaleńczo podniecona. Z jednej strony bardzo pragnęła, żeby to wszystko już się skończyło, a z drugiej chciała, by trwało i trwało bez końca. 

Kolejne pchnięcie, westchnienie. Jej ciało rzuciło się do góry. Jeszcze jedno. To zdawało się bardziej delikatne. Jakby wykonane z większym wyczuciem. Istota obróciła ją bardziej na plecy. Nie miała ani sekundy przerwy na odpoczynek. 

Kolejne uderzenie rzuciło jej ciałem. Była jedną wielką waginą. Następne pchnięcie spowodowało, że mózg prawie wyskoczył jej spod czaszki, a oczy wyszły z orbit. Była jednym, wielkim seksem. Nie potrafiła pozbierać swojego istnienia do kupy. 

Jeszcze jedno uderzenie. Głośno jęknęła. Czas się zatrzymał. Po jej ciele pełzały wielkie, giętkie, wężowate ramiona, ślizgały się po mokrej skórze. 

Jeszcze jedno pchnięcie. Czuła, że za chwilę jej mózg eksploduje. Był tylko seks. Nie była już sobą. Nie potrafiła powiedzieć, kim jest. 

Następne pchnięcie przyjęła w milczeniu. Powietrze przenikał ciężki zapach miłości. Rozbrzmiewało głośne mlaskanie. Kiedy penis w jej ustach cofał się, coś mocno pchało się między jej nogi. 

Po chwili nastąpiło jeszcze jedno posunięcie. Nie wydobyła z siebie żadnego odgłosu. Rzuciła się tylko bezwładnie do przodu. Przy kolejnym ruchu jęknęła głośno, jakby z bólu. 

Posunięcia następowały jedno za drugim. Nie mogła nawet reagować na nie swoimi jękami, ponieważ jej usta w całości były wypełnione fioletowo niebieskim wężem. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...