czwartek, 29 września 2022

Misja.

35. Konwulsje pierwszego orgazmu.


Odgłosy te świadczyły o tym, że jej ciałem szarpią już konwulsje pierwszego orgazmu. 


Elastyczne liany rozciągały jej ręce i nogi w cztery różne strony. Próbowała z nimi walczyć, lecz z każdą minutą miała coraz mniej siły. Szamotała się, zginając i prostując ramiona. 

-Co, co takiego zrobiłam, że nie chcecie mnie puścić? - wołała.

O dziwo w jej spojrzeniu nie było strachu. Mimo iż była bardzo młoda, w swoim życiu widziała już wiele obcych, odmiennych od ziemskiej form życia. Jej, delikatna dziewczęca twarz wyrażała nie tyle lęk, ile zaskoczenie i niedowierzanie. Nie przypuszczała, że jakaś istota mogłaby zrobić jej krzywdę. Miała jeszcze nadzieję, że ta niecodzienna sytuacja zakończy się dla niej pomyślnie. 

Nagle, tuż przed jej śliczną twarzą pojawiła się fioletowa, gładka, lśniąca końcówka. Eksploratorka obcej planety patrzyła na nią jak na niecodzienne zjawisko. Jej oczy były duże, szkliste, uważne i zaciekawione.

W następnej sekundzie, jednym,  błyskawicznym ruchem, gruba na dwa centymetry, odnoga wjechała między jej wargi, rozpychając się szelmowsko. 

Catia była w szoku. Po jej policzku i brodzie popłynął gęsty śluz pokrywający powierzchnię fioletowego węża. Drobne usteczka kompletnie zaskoczonej dziewczyny, nie zdążyły się otworzyć i odpowiednio przygotować. Z całych sił zaciskały się na czymś, co przypominało penisa obcej istoty.  

W kolejnym momencie ów kutas, tak samo szybko jak wszedł, wycofał się. Łapiąc oddech, zaczęła głośno kaszleć. Po chwili pochyliła głowę. Wyglądało to, jak gest rezygnacji, jednak nim nie było.  

 -Proszę, nie rób tego więcej, -  powiedziała, próbując się uspokoić. 

Niespodziewanie szeroko otworzyła oczy. Wstrząs, w którym była, błyskawicznie się powiększał. Nie miała pojęcia, co się dzieje, lecz już wiedziała, że traci nad sobą kontrolę. Patrząc w dół, uważnie obserwowała reakcje własnego ciała. To, co czuła, nie wróżyło niczego dobrego. 

 -Ach nie, tylko nie to… - westchnęła głęboko. 

Drobna, krucha i subtelna, była jak lalka zawieszona na uprzęży. Obca istota mogła zrobić z nią wszystko, a ona miała coraz mniejsze możliwości działania. Jej połyskująca tunika znajdowała się już na biodrach, a spodenki poniżej kolan. Wiedziała, że będzie gwałcona.

-Proszę, nie rób mi krzywdy, -  powiedziała miękkim głosem. 

Jednak było już za późno. W chwili, gdy wypowiadała te słowa, do jej krwi wraz z wydzieliną okrywającą obce ramię, dostała się substancja zmieniającą jej postrzeganie. Niespodziewanie szybko zaczęła się podniecać. Było jej coraz cieplej i coraz bardziej przyjemnie. Z każdą sekundą miała coraz mniejszą ochotę na stawianie oporu. Czuła, że w kroczu, pod jasnymi majteczkami robi się mokro. Nie chciała tego, ale to działo się  wbrew jej woli. 

-O Boże! Co to!  Nie! - jęknęła.

Materiał jej między jej udami momentalnie pociemniał. 

To był jednak tylko początek. W następnej chwili macki zerwały z jej ramion miękką bluzeczkę, odsłaniając nie za duże, lecz jędrne i kształtne piersi. W ułamku sekundy później stało się coś jeszcze dziwniejszego. 

Do jej sterczących sutków zbliżyły się dwa wąsy i od razu zaczęły je drażnić. Wypustki były w kolorze identycznym jak pozostałe macki, jednak kształtem bardziej przypominały rybie odrosty. Na dodatek były ruchliwe i elastyczne. 


Wypuszczając kropelki białej lepkiej substancji, wykonywały kółeczka wokół jej sztywnych antenek, wywołując w jej ciele przeszywające, słodkie prądy. Zaczęła jęczeć i wzdychać. Była coraz bardziej podniecona. 

-Ooooojeeeeejkuuu… oooo niiiieee… ooo proszę… - wyrzucała z siebie.

 Odgłosy te świadczyły o tym, że jej ciałem szarpią już konwulsje pierwszego orgazmu. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...