piątek, 26 maja 2023

Hotelik "Miłość".

14. Po co się spieszyć.


Dziewczyna wstała, a kamera powędrowała wraz z nią do góry. A więc to był jednak pewien rodzaj czatu czy transmisji na żywo. W lustrze zamontowany był ekran, a gdzieś nad nim musiała znajdować się kamera. Przyjrzałem się uważniej i rzeczywiście tam była, a raczej były. Nie jedna a dwie. W górnym prawym i lewym rogu. Malutkie. Wyglądały jak część glazury, a jednak to nie była glazura. 

Odwróciłem się za siebie i dojrzałem jeszcze dwie. Najdziwniejsze w tym wszystkim było to, że wcale się tym nie speszyłem. Powiem więcej, świadomość, że jestem podglądany, podniecała mnie jeszcze bardziej. Nie umiałem tego wytłumaczyć. 

"Przekaz internetowy" – pomyślałem – "usługi dodatkowe". Zaczynało mi się to wszystko podobać. To wszystko przypominało mały burdelik, tyle tylko, że dość nietypowy, powiedziałbym z dodatkowymi atrakcjami. Ciekawość zżerała mnie od środka. 

Problem polegał jedynie na tym, co będzie na koniec. Na koniec pobytu tutaj. Jaki wystawią mi rachunek i czy będzie mnie stać, aby go uregulować? Przecież nie jeden raz słyszałem o takich przypadkach, gdzie gość po upojnej, bogatej w atrakcje nocy opuszczał lokal szczęśliwy, ale z  kompletnie pustym kontem. 

Postanowiłem, że porozmawiam i o tym z właścicielem. Przecież nie było mowy o tak zwanych usługach dodatkowych. Kiedy się umawialiśmy na wynajem, nie wspomniał o tym ani słowem. Nawet teraz kiedy mówiłem mu o tym rzekomym odbiciu w szybie, udawał, że nie wie, o co chodzi. Nie wiedziałem, co jest grane i czy mam dalej w to brnąć. Być może specjalnie nie informowali gości, by potem móc wyciągnąć od nich jeszcze więcej forsy. Być może szantażowali swoich gości, a ja właśnie uwikłałem się w coś, z czego trudno będzie wybrnąć, bez dobrego adwokata. 

 Prawdę powiedziawszy, przyjechałem tutaj sam i rzeczywiście rozglądałem się za różnego rodzaju usługami erotycznymi. Powiedzmy jakiś salon masażu, dziewczyna na jeden wieczór, nie jestem niewiniątkiem, ale to z czym tutaj się zetknąłem, przerastało moje najśmielsze oczekiwania. To nie mieściło się nawet w moich kategoriach dobrego smaku.

Na razie wyglądało mi to na zwykłą prowokację, być może jakieś jakiś pikantny dowcip, co też było świetne, ale jeżeli tak się nad tym lepiej zastanowić, to strach pomyśleć, do czego oni byli zdolni. Do czego mogli wykorzystać te wszystkie nagrania? Kurwa, zwaliłem sobie konia! A jak to wszystko wrzucą do sieci i każdy będzie mógł sobie mnie obejrzeć?

Kiedy tak sobie myślałem, zacząłem się zastanawiać, nad tym, że muszą bardzo starannie dobierać swoich gości. Przecież większość ludzi nie była przygotowana na tego rodzaju doświadczenia. Ja sam, chociaż byłem bardzo tolerancyjny pod tym względem, doznałem ogromnego szoku. Przez głowę mi przemknęła myśl, a co z tak zwanymi moherowymi beretami i ultra konserwatywnymi katolikami, którzy co niedzielę obowiązkowo uczęszczają na mszę świętą, albo na przykład ze Świadkami Jehowy? Przecież ktoś taki od razu dostałby zawału serca. No i prokurator murowany. Chyba że… No właśnie. Chyba że na każdego mają haka. 

Tym bardziej chciałem o tym porozmawiać z właścicielem hotelu. 

"Tak na pewno muszę z nim pogadać i to ostro. Teraz powiem mu, co o tym wszystkim myślę. Nie będzie mnie w ciula robił!" - myślałem.

A po chwili: 

"Dobra, może nie tak od razu. Po co się spieszyć"  

Tak naprawdę już teraz nie chciałem tego robić. No bo i dlaczego? To mi się za bardzo podobało, a jakbym ostro wyjechał do niego z mordą, to może by jeszcze się przestraszył i to wszystko wyłączył. Szkoda by było. Powiedzmy, że już powoli zaczynałem się do tego przyzwyczajać. To było ekscytujące i wciągało jak jakaś gra. Tak miałem wrażenie, że przynajmniej w jakimś stopniu uczestniczę w dziwnym spektaklu i chciałem zobaczyć co będzie dalej. 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...