poniedziałek, 29 maja 2023

Hotelik "Miłość".

17. Prostytutka.


Zapytacie, czy seks może zabić? Odpowiedź jest prosta: oczywiście, że nie. Z drugiej strony nie twierdzę jednak, że takie przypadki nie zdarzały się w ogóle w historii ludzkości. No ale powiedzmy sobie szczerze, to raczej rzadkość. Ale czy seks może całkowicie pozbawić cię sił i zdolności do dalszego działania? Odpowiedź na to pytanie jest zgoła inna. Można kochać się tak długo, aż nie będziesz miał siły wstać, podnieść się z podłogi. Tak, to jest możliwe i jak najbardziej realne. 

W każdym bądź razie ja zdychałem. Osunąłem się na podłogę przed tym lustrem i nie byłem w stanie się podnieść. Byłem jak stara dętka, z której ktoś wypuścił całe powietrze. Myślałem, że to już koniec, ale cholera, wcale mi to jakoś nie przeszkadzało. Co więcej, byłem jebitnie zadowolony. Chciało mi się śmiać jak jasna cholera. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem tak wybuchy i kosmiczny orgazm. 

Nie mogłem w to uwierzyć. Jeszcze raz analizowałem fakty. Zwaliłem sobie konia, patrząc na tę superładną, superpodniecającą laskę, którą widziałem na jakimś sprytnie ukrytym monitorze i która, najprawdopodobniej, widziała także i mnie. Nie miałem absolutnie skrupułów, żadnych wyrzutów sumienia. Chciałem to powtórzyć, bo to było jak narkotyk. Żałowałem tylko, że się już skończyło, że nie nawiązałem z nią bliższego kontaktu. Chciałem ją przelecieć, ale nie doszło do tego. Jednak prawdopodobnie tak to miało właśnie wyglądać:  żadnych nazwisk, żadnej bliższej relacji. Po prostu zabawiamy się razem, patrząc na siebie. Tak mi się w tej chwili wydawało. 

Zabawa zabawą, seks seksem, ale coś mi tu się nie zgadzało. Nagle uświadomiłem sobie, że pominąłem jeden, ale bardzo ważny szczegół. Chodziło o to, że to tylko ja się zabawiałem. To ja zwaliłem sobie konia. Ona tak naprawdę nic nie zrobiła. Owszem, paradowała przede mną nago, ale to wszystko. Co prawda swoim wyglądem i zachowaniem doprowadziła mnie do błyskawicznego orgazmu, ale tak naprawdę ona niczego nie zrobiła. To ja byłem aktywny i to ja miałem swoją porcję przyjemności. Wszystko wskazywało na to, że ta dziewczyna w jakiś sposób pełniła rolę usługową. Tylko jaką? Prostytutka? Pani do towarzystwa? Wszystko było możliwe. 

Nie wiem, ile tak leżałem na tej podłodze: dziesięć, może piętnaście minut. Nie obchodziło mnie to. Było ciepło. Dzień, choć dobiegał już do końca, wciąż był upalny i duszny. Powoli i stopniowo dochodziłem do siebie. Moje myśli biegły łagodnie. Tak bardzo się w to wszystko wciągnąłem, że jeszcze trochę a zupełnie zapomniałbym, po co tutaj przyjechałem. Ważne było tylko to, że w tej chwili było mi doskonale, a podłoga tej łazienki i wydawała mi się odpowiednim miejscem, aby nieco pokontemplować. W tym czasie uspokoił się mój oddech, serce przybrało miarowy, równy rytm, a we wszystkie mięśnie i członki powoli zaczyna wracać sprężystość i sprawność. Czułem się doskonale. 

W końcu, śmiejąc się do siebie jak głupi do sera, podniosłem się, wytarłem lustro, szafkę i podłogę. Na szczęście środki czystości były pod ręką i nie musiałem niczego szukać. Wszedłem pod natrysk i, nucąc jakąś starą, wyświechtaną piosenkę, zmyłem z siebie całodniowy brud. Zastanawiałem się jak spędzić resztę dnia. 







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...