środa, 24 maja 2023

Hotelik "Miłość".

12. Ta była żywa. 


Pochylona mocno do przodu wpatrywała się we mnie z  drwiącym, prowokacyjnym uśmiechem. Jej duże, obfite, baloniaste cyce opadały swobodnie do dołu i przy każdym, najmniejszym ruchu kołysały się lekko na boki. 

I raz, i dwa i raz, i dwa... liczyłem swoje oddechy, bo miałem wrażenie, że w pomieszczeniu zaczyna brakować powietrza. Chociaż z drugiej strony wydaje mi się, że liczyłem nie własne oddechy, a kołysanie się jej cycków, które hipnotyzowało jak wahadło. 

Z pozycji, w której się znajdowała, widziałem tylko jej cycki, ramiona i uda, ale to w  zupełności wystarczyło, aby podniecać się zastraszającym tempie. Co najdziwniejsze ona wcale nie była martwym nieruchomym obrazem tak jak ta Chinka w regale. Ta była żywa. O tak, jak najbardziej żywa i wszystko wskazywało na to, że nie jest to obraz zarejestrowany wcześniej kamerą, czy wygenerowany komputerowo.

Osoba po drugiej stronie lustra, czy też ekranu jak kto woli, zdawała się zachowywać w sposób interaktywny. To znaczy, reagowała na moje własne ruchy. Między innymi wodziła wzrokiem za moimi oczami. Chociaż w tej chwili odnosiłem wrażenie, że moja twarz ją raczej mało interesuje. Ją interesowało coś zupełnie innego coś, co znajdowało się między moimi nogami i starczało jak sosnowa gałąź.

Patrzyła na mojego kutasa. Byłem tego pewien. Dlatego właśnie się pochyliła. Chciała lepiej dostrzec wszystkie szczegóły anatomiczne. Gdyby wyszła z tego lustra i stanęła w tej pozycji, jej twarz znajdowałaby się dokładnie na wysokości mojego krocza. Być może nawet mogłaby mi zrobić laskę. Znowu kiedy o tym pomyślałem, przez całe moje ciało przebiegł intensywny słodki dreszcz. Teraz już nie było żadnych wątpliwości: potrzebowałem seksu, dużo seksu i to natychmiast, w tej chwili. 

To była blondynka. Przez ten półmrok nie mogłem dostrzec dokładnie koloru jej oczu. Być może były brązowe lub zielone. Włosy miała upięte w luźny kok, co dodawało jej pikanterii i gorącego uroku. Luźne poskręcane w loki kosmyki wydostawały się spod niedbałego upięcia i swobodnie opadały na ładną twarz. 

Ile mogła mieć lat? Trzydzieści? Nie więcej. Jej buzia była w pokroju delikatna, trójkątna nos mały, usta pełne, kształtne. Jednak nie to było najważniejsze. Wszystko to można by było pominąć gdyby nie jej zachowanie. Jej przesadne zainteresowanie tym, co miałem między nogami, doprowadzało mnie do obłędu. 

Ona chciała się bzykać. Ona, tak samo jak ja, potrzebowała seksu. Miałem wrażenie, że uczestniczę w jakiejś transmisji na żywo, że przez jakiś komunikator internetowy widzimy się obydwoje w czasie rzeczywistym. Miałem wrażenie, że nie tylko widzimy się, ale też i słyszymy. Z jednej strony kołatała się we mnie myśl: "zabierzcie ją stąd, nie chcę na nią patrzeć", a z drugiej: "och tak, tak mała, patrz na mnie, patrz na mojego kutasa, jestem do twojej dyspozycji". 

Pruderia wstyd i zażenowanie mieszały się ze wciąż narastającym podnieceniem, które rozsadzało mnie od środka, które nie pozwalało racjonalnie myśleć i poprawnie oceniać sytuację. To nie była dobra mieszanina, ale wiedziałem, że lepiej nie będzie. Jakoś musiałem sobie poradzić z tym problemem. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...