poniedziałek, 22 maja 2023

Hotelik "Miłość".

10. Gotowy na każde wyzwanie.


-Wie pan co, panie Grzesiu, nie słyszałem, aby zgubiła się tutaj jakaś młoda dziewczyna, ale… - właściciel hotelu zawiesił głos, - popytam i sprawdzę. W razie czego dam panu znać. No a ta szyba… nie… chyba coś się panu przywidziało… nie… absolutnie… nie stosujemy żadnej tajnej techniki… da pan spokój… przecież to prawnie zabronione. Ale to dziwne… co pan mówi… w szybie? Nie, w żadnym wypadku. 

Roześmiał się. Było w tym jego śmiechu coś dziwnego. 

-Dobrze… może nie powinienem był tak od razu panu nie wierzyć… Pokój obok jest wolny. Może się pan przeniesie. Jest większy i z balkonem. Na pewno będzie panu wygodniej. 

Jeszcze tego samego dnia przeniosłem swoje rzeczy do pokoju obok. Miałem nadzieję, ze teraz już wszystko będzie dobrze. Nie było, bo nie miało być. 

Znajdowałem się w łazience i czułem się dziwnie. Zastanawiałem się, jak szybko normalny zdrowy człowiek jest w stanie przejść do porządku dziennego nad pewnymi czasami, bardzo dziwnymi faktami. 

To, co się tutaj stało, przechodziło wszelkie powszechnie przyjęte normy. Na dodatek minęło tak niewiele czasu. Mimo to zachowywałem się tak, jakby kompletnie nic się nie stało. Ta młoda dziewczyna, którą zobaczyłem zaraz po wejściu do pokoju, aczkolwiek jak najbardziej realna wydawała mi się tak niesamowicie odległa, że musiałem się wysilać, aby ją sobie przypomnieć. Nie potrafiłem tego wyjaśnić i na dodatek nie chciało mi się w tej chwili nad tym za bardzo zastanawiać. 

Pomyślałem, że takie rzeczy się zdarzają i będę miał się z czego później śmiać. Dziwiłem się, że dałem się tak skołować własnemu umysłowi. Oczywiście właścicielowi nie wierzyłem. Jednak aby nie mieć wrażenia, że całkowicie zwariowałem, musiałem stworzyć pewną hipotezę na temat tego, czego byłem świadkiem. Tłumaczyłem sobie to ten sposób, że pod wpływem jakiegoś gazu, no nie wiem, albo też oparów halucynogennych, wszystko było możliwe, obraz w szkle, choć rozmyty i niewyraźny, przybrał kształty żywej, jakże seksownej dziewczyny. Nie mogło być inaczej. To, że spuściłem się w gacie, a w łazience zwaliłem sobie jeszcze konia, było tylko tego następstwem. Ni mniej, ni więcej. Pasowałoby to dokładniej sprawdzić, tylko w tym wypadku było to niemożliwe. 

Pokój, w którym się znajdowałem, był dwa razy większy i dużo ładniejszy. Można powiedzieć, że przypadkiem za tę samą cenę udało mi się wytargować apartament. 

Tak czy inaczej, teraz byłem w łazience z zamiarem wzięcia chłodnego prysznica po długiej i męczącej podróży. Miałem dość i nie chciałem dłużej z tym czekać. Zrzuciłem z siebie ubranie i powiesiłem na suszarce obok lustra. Następnie stanąłem nagi przed szklaną taflą i z zadowoleniem spojrzałem na swoje odbicie. 

Mimo swojego wieku wciąż wyglądałem atrakcyjnie i nie jedna laska mogłaby się za mną obejrzeć. Tak sobie pomyślałem. Chociaż z drugiej strony nie wiem skąd akurat taki wniosek, bo przecież postura już nie ta i lekko wystający brzuszek mówiły zupełnie co innego. No ale właśnie taka myśl przeszła mi w tej chwili przez głowę. 

No ale cóż, nie wszystko przecież musi być idealne. Najważniejsze, że kutas jeszcze w pełni sprawny i sterczał jak rakieta w każdej chwili gotów podjąć się najtrudniejszego zadania. Spojrzałem na niego jeszcze raz i stwierdziłem, że nie mam się czego wstydzić. Wyglądał porządnie. Był gotowy na każde wyzwanie: gruby, sztywny i żylasty jak nigdy wcześniej.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...