wtorek, 23 maja 2023

Hotelik "Miłość".

11. Była tam.


Przeciągnąłem się i westchnąłem ciężko:

-Boże, jestem taki podniecony. Chce mi się seksu jak jasna cholera". Co się ze mną dzieje? W moim wieku? 

Uczucia i doznania, które już dawno powinny odejść w zapomnienie, nagle zaczęły odżywać, burzyć się we mnie i z niespotykaną siłą domagać się ujścia. 

Jeszcze raz spojrzałem na swoje narzędzie. 

-Och jejku, jaki on wielki, - mruknąłem do siebie z wyraźnym zaniepokojeniem.

I zaraz później zadałem sobie pytanie: skąd  wzięło się we mnie tyle strachu i to właśnie w tej dziedzinie życia? Przecież powinienem być zadowolony, no nie?

Kiedy tak stałem i tak bezsensownie gapiłem się na siebie, w pewnym momencie coś mnie tknęło. W pierwszej chwili nie potrafiłem stwierdzić, co to było. Zdawało mi się, że kątem oka coś dostrzegłem. Jakiś ruch. Niewielki, ale jednak. Błyskawicznie zwróciłem oczy, skąd pochodził. Traf chciał, i w sumie nie wiem, czy to dobrze, czy źle, że punkt, w którym to coś się poruszyło, znajdował się dokładnie na środku lustra. Rzeczywista przyczyna tego zjawiska nie mogła być gdzie indziej tylko gdzieś poza moimi plecami. 

Szybko się odwróciłem, lecz i tam nic nie zobaczyłem. Łazienka była pusta. Byłem tylko ja i lustro. No właśnie, lustro. Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałem? Tknięty jakimś przeczuciem, czy wręcz pewnością, ponownie zmieniłem ułożenie swojego ciała i stanąłem dokładnie twarzą w twarz ze swoim nagim odbiciem. 

Była tam. Nie mogłem w to uwierzyć, ale ona tam była. Znowu zabrakło mi powietrza. Przez chwilę myślałem, że się uduszę. Próbowałem sobie odpowiedzieć na pytanie: co się właściwie stało? 

Odpowiedź była oczywista. W lustrze, w tym dużym, łazienkowym lustrze zobaczyłem dziewczynę. To znaczy nie tę, co wcześniej. Nie. To nie była Azjatka. Chociaż nie przyjrzałem się jeszcze na tyle, żeby być tego absolutnie i do końca pewnym, ale już na pierwszy rzut oka nie wyglądała na Azjatkę. Zresztą w tej pierwszej chwili zwracałem uwagę na zupełnie inne szczegóły. 

Nie mogłem w to uwierzyć, ale ona też była naga. Szumiało mi już w głowie od nadmiaru wrażeń, kutas zesztywniał jeszcze bardziej, a całym ciałem szarpnął kolejny, silny skurcz. Ja też byłem goły jak święty turecki i stałem naprzeciwko niej. Nie było sensu się kryć. Wyprostowałem się i odruchowo przejechałem dłońmi w okolicy bioder. Zupełnie tak, jakbym przygotowywał się do przejścia do kolejnej fazy tej dziwnej, aczkolwiek bardzo podniecającej zabawy. 

Odbicie w lustrze było dość ciemne, ale wyraźne i ostre. To było tak, jak by tam, po drugiej stronie ktoś przygasił światło, pozostawiając tylko jedną małą żarówkę. Co najdziwniejsze, samego siebie widziałem dobrze oświetlonego. Potwierdzało to moją hipotezę o jakiś gadżetach elektronicznych. Być może było to coś w rodzaju lustra weneckiego a sama dziewczyna, bądź ekran, na którym się znajdowała, był usytuowany z tyłu. 

Tak czy inaczej, nie zmienia to samego faktu, że tam była i patrzyła na mnie. Patrzyła na mnie z zaciekawieniem, z dużym zaciekawieniem. To była dobrze zbudowana, cycata blondyna. 

Boże, nagle poczułem, że robi mi się słabo, a moje serce na napiernicza jak szalone. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...