1. To był cud, niespotykany wręcz przypadek.
Leżała na brzegu basenu z szeroko rozłożonymi nogami a ja stałem w płytkiej wodzie i posuwałem ją w sposób dziki, niewyżyty. Podpierała się na łokciach o kamienną, mokrą posadzkę. Mój kutas poruszał się w jej, ciasnej, gorącej norce, niczym taran. Oplatała go sieć żył, przez co wyglądał jak sękaty kij.
I raz, i dwa, i raz, i dwa… poruszałem biodrami.
Drżałem i sapałem z podniecenia. Jej małe piersi, niczym dwa, kształtne jabłuszka kołysały się w górę i w dół.
-Ech, ech, ech, ech! - wyrzucała z siebie.
Jej usta uchyliły się, były bardzo delikatne i gorące. Miałem ogromną ochotę rozgnieść je swoimi wargami i wcisnąć między nie mój wielki szorstki język.
-Och, ruchaj mnie, och wal, mocno, mocno! - prosiła.
Patrzyła na mnie spod opuszczonych powiek dużymi, ciemnymi oczyma.
-Och, tak, tak głębiej, mocniej, proszę… - powtarzała.
Gapiłem się na jej piersi, na cudowne, młode, jędrne cycuszki i wzdychałem z podniecenia.
-Och mała, och jesteś cudowna… tak… ooooo tak!
Pochyliłem się, dotknąłem ustami brodawek, a po chwili subtelnie ująłem twarde sutki. Były sprężyste, cudownie drażniły, czułem delikatny, słony posmak.
-Och masz takie delikatne piersi.
Otworzyłem jeszcze szerzej usta i chwyciłem całe, ciemnobrązowe, kółeczko.
-Aaaaach, - westchnęła cicho.
Ssałem i ciągnąłem, jednocześnie poruszałem biodrami, coraz głębiej się w nią wdzierając.
-Och Joanno, Asiu, cudowne dziecko moje! - mówiłem przejmującym głosem.
-Aaaaach, ruchaj mnie, ruchaj… mocno, - powtarzała z na wpół otwartymi ustami.
Po chwili zająłem się jej drugą piersią. Najpierw kciukiem rozgniotłem sam sutek, a później, tak jak poprzednią, chwyciłem wargami.
-Och tak, ssij, proszę, rozgrzej mnie mocno, proszę, - zachęcała.
Cmokałem i mlaskałem, śliniąc się coraz bardziej. W końcu uniosłem się do pionu, docisnąłem jej udo do swojego torsu i uderzałem, wchodząc jeszcze głębiej.
-Ech, ech, ech… - stękała.
Mój fiut zrobił się mokry i śliski od jej soków. Pchałem się głęboko i wynurzałem się prawie po głowicę. Za każdym razem czułem coraz mocniej zaciskającą się pizdeczkę.
-Eeeeech… taaaak… chcę cię… taaak… chcę, - jęczała coraz bardziej podniecona dziewczyna.
I raz, i raz, i raz… rozpychałem jej słodką brzoskwinkę tak mocno, jak tylko się dało.
Później pochyliłem się jeszcze raz. Opadłem na jej ciało swoim rozgrzanym tułowiem i zakryłem jej usteczka grubymi wargami. Całowałem, wtapiając się w nią coraz mocniej. Była taka słodka, taka gorąca a ja szybowałem już w obłokach jak gołąbek. Wysunąłem język i wodziłem nim od środka we wszystkich możliwych kierunkach. Jednocześnie wykonywałem wolne, ale głębokie pchnięcia moim kutasem. To było niesamowite.
W końcu, kiedy się od niej oderwałem, cała drżała.
-Och, och tak, tak… - pojękiwała z przejęciem.
Czułem się jak w raju. Za jej plecami rozpościerał się bajkowy krajobraz wypełniony, soczyście zielonymi, liśćmi palm i kamiennymi urwiskami słonecznej plaży. Tutaj, nad basenem Rio de Janeiro także znajdowały się głazy, były poszarpane, o ostrych, nierównych krawędziach i wypalone w intensywnych promieniach słońca.
Nie mogłem uwierzyć, że dorwałem ją właśnie w tym miejscu, prawie na końcu świata. Oczywiście z mojego punktu widzenia. To był cud, niespotykany wręcz przypadek, a jednocześnie, jakieś takie, dziwne zrządzenie losu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz