niedziela, 27 sierpnia 2023

Joanna

1. To był cud, niespotykany wręcz przypadek.

Leżała na brzegu basenu z szeroko rozłożonymi nogami a ja stałem w płytkiej wodzie i posuwałem ją w sposób dziki, niewyżyty. Podpierała się na łokciach o kamienną, mokrą posadzkę. Mój kutas poruszał się w jej, ciasnej, gorącej norce, niczym taran. Oplatała go sieć żył, przez co wyglądał jak sękaty kij. 

I raz, i dwa, i raz, i dwa… poruszałem biodrami. 

Drżałem i sapałem z podniecenia. Jej małe piersi, niczym dwa, kształtne jabłuszka kołysały się w górę i w dół. 

-Ech, ech, ech, ech! - wyrzucała z siebie.

Jej usta uchyliły się, były bardzo delikatne i gorące. Miałem ogromną ochotę rozgnieść je swoimi wargami i wcisnąć między nie mój wielki szorstki język. 

-Och, ruchaj mnie, och wal, mocno, mocno! - prosiła. 

Patrzyła na mnie spod opuszczonych powiek dużymi, ciemnymi oczyma. 

-Och, tak, tak głębiej, mocniej, proszę… - powtarzała.

Gapiłem się na jej piersi, na cudowne, młode, jędrne cycuszki i wzdychałem z podniecenia. 

-Och mała, och jesteś cudowna… tak… ooooo tak!

Pochyliłem się, dotknąłem ustami brodawek, a po chwili subtelnie ująłem twarde sutki. Były sprężyste, cudownie drażniły, czułem delikatny, słony posmak. 

-Och masz takie delikatne piersi.

Otworzyłem jeszcze szerzej usta i chwyciłem całe, ciemnobrązowe, kółeczko. 

-Aaaaach, - westchnęła cicho.

Ssałem i ciągnąłem, jednocześnie poruszałem biodrami, coraz głębiej się w nią wdzierając. 

-Och Joanno, Asiu, cudowne dziecko moje! - mówiłem przejmującym głosem.

-Aaaaach, ruchaj mnie, ruchaj… mocno, - powtarzała z na wpół otwartymi ustami.

Po chwili zająłem się jej drugą piersią. Najpierw kciukiem rozgniotłem sam sutek, a później, tak jak poprzednią, chwyciłem wargami.

-Och tak, ssij, proszę, rozgrzej mnie mocno, proszę, - zachęcała. 

Cmokałem i mlaskałem, śliniąc się coraz bardziej. W końcu uniosłem się do pionu, docisnąłem jej udo do swojego torsu i uderzałem, wchodząc jeszcze głębiej. 

-Ech, ech, ech… - stękała. 

Mój fiut zrobił się mokry i śliski od jej soków. Pchałem się głęboko i wynurzałem się prawie po głowicę. Za każdym razem czułem coraz mocniej zaciskającą się pizdeczkę. 

-Eeeeech… taaaak… chcę cię… taaak… chcę, - jęczała coraz bardziej podniecona dziewczyna. 

I raz, i raz, i raz… rozpychałem jej słodką brzoskwinkę tak mocno, jak tylko się dało. 

Później pochyliłem się jeszcze raz. Opadłem na jej ciało swoim rozgrzanym tułowiem i zakryłem jej usteczka grubymi wargami. Całowałem, wtapiając się w nią coraz mocniej. Była taka słodka, taka gorąca a ja szybowałem już w obłokach jak gołąbek. Wysunąłem język i wodziłem nim od środka we wszystkich możliwych kierunkach. Jednocześnie wykonywałem wolne, ale głębokie pchnięcia moim kutasem. To było niesamowite. 

W końcu, kiedy się od niej oderwałem, cała drżała. 

-Och, och tak, tak… - pojękiwała z przejęciem. 

Czułem się jak w raju. Za jej plecami rozpościerał się bajkowy krajobraz wypełniony, soczyście zielonymi, liśćmi palm i kamiennymi urwiskami słonecznej plaży. Tutaj, nad basenem Rio de Janeiro także znajdowały się głazy, były poszarpane, o ostrych, nierównych krawędziach i wypalone w intensywnych promieniach słońca. 

Nie mogłem uwierzyć, że dorwałem ją właśnie w tym miejscu, prawie na końcu świata. Oczywiście z mojego punktu widzenia. To był cud, niespotykany wręcz przypadek, a jednocześnie, jakieś takie, dziwne zrządzenie losu. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...