poniedziałek, 28 sierpnia 2023

Joanna

2. Przecież sama tego chciałaś.


Joanna przyjechała do Brazylii na wakacje, a moja, prężnie rozwijająca się firma, dosłownie fuksem, otrzymała zlecenie na montaż monitoringu w ośrodku wypoczynkowym, w którym się zatrzymała. Jeszcze w tej chwili trudno było mi uwierzyć, że te dwie rzeczy zbiegły się właśnie w tym samym czasie. No ale cóż cuda czasami się zdarzają. Była tu i ja ją miałem do swojej dyspozycji. Przynajmniej na razie. 

Górną połową ciała leżała na różowym materacu a dolną wystawiła w moją stronę. Delikatnie rozchyliłem jej uda i wszedłem między nie. W następnej kolejności uniosłem jej biodra do góry. W wodzie była lekka, jak piórko. Mocno obejmując materac, który utrzymywał jej piersi na powierzchni, z ciekawością spoglądała w swoje krocze. Jej cipka była rozchylona, płatki mocno napęczniałe, gotowe do ponownego wjazdu mojego twardego zaganiacza. Ciepła woda z namaszczeniem muskała jej brzuch. 

-Och, no włóż go tam. Och tam, właśnie tam. Chcę go w sobie, - wyrzucała przez zaciśnięte zęby. 

Jedną ręką chwyciłem swojego konia, przymierzyłem i powoli wsunąłem do środka. Jej cudowna cipeczka raz się zanurzała, raz wynurzała, była mokra spod lustra wody. Była śliska i gorąca, jak piec. 

-O widzisz, tak, cudownie, wspaniale, och, teraz głębiej, - szeptała podniecona młoda dziewczyna. 

Pociągnąłem ją na siebie i wcisnąłem się do końca. 

-Uuuuuuooooooch! - westchnąłem głęboko. 

Było mi niebiańsko dobrze. Zacząłem powoli poruszać biodrami.

-Ooooch, taaaak, taaaak… bardzo dobrze, - dyszała. 

Stopniowo zwiększałem tempo, a jej ciało kołysało się, unoszone na wodzie w tę i z powrotem. Znajdowaliśmy się na środku płytkiego, naturalnie wyglądającego basenu. Jego brzegi wyłożone były jasnym szlifowanym kamieniem. W oddali na horyzoncie rysowały się zamglone wzniesienia. Z tego punktu nie można było dostrzec reszty kompleksu dlatego, że basen znajdował się w najwyżej położonym punkcie hotelu. Nie wiem, czy był to przypadek, ale w tym momencie nie było nad nim żywego ducha. Słyszeliśmy tylko szum wiatru pomiędzy wielkimi postrzępionymi liśćmi. Absolutnie nie mogłem przegapić takiej sytuacji. 

Po drugiej stronie było tak płytko, że kiedy się położyłem, mój kutas wystawał nad powierzchnię. Sterczał niczym rakieta gotowa do startu. Odwróciła się tyłem do mojej twarzy. Stanęła nade mną w szerokim rozkroku i powoli zaczęła opadać. Drżałem, czekając na spotkanie z jej gorącą, ciasną cipeczką. 

-Jesteś gotowy, - westchnęła, zatrzymując się kilka centymetrów nad moją głowicą. 

-Och tak, tak, siadaj mała, - jęknąłem. 

Opadła jeszcze trochę, a mój fiut gładko wszedł w jej ciasne i gorące wnętrze. 

-Uuuuoooch! - westchnąłem.

Zaplotłem dłonie na jej bokach i stopniowo zacząłem zaciskać palce. 

-Aaaaaaaach!!! - jęknęła, gdy dobiłem do dna. 

Trzymałem tak przez dłuższą chwilę. Mój penis był duży dla tej małej, ciasnej cipeczki. 

-Och, ach, ach… - pojękiwała.  

Trzęsła się, dygotała, co kilka sekund jej ciałem szarpały nagłe, niekontrolowane gwałtowne skurcze. Po minucie może po dwóch zacząłem unosić ją, odetchnęła z ulgą. 

-Ooooch, ooooch, ooooch… - dyszała.  Po kolejnych dwuch minutach opuszczałem ją już do dołu. Zamilkła.  -Och… oj… ale masz grubego kutasa, - wyrzuciła z siebie coraz bardziej przejęta. 

-Spokojnie, tylko spokojnie mała, przecież sama tego chciałaś, - dyszałem. 

Unosiłem i opuszczałem, unosiłem i opuszczałem… góra, dół, góra, dół… stopniowo doprowadzałem ją na skraj rozkoszy. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...