środa, 30 sierpnia 2023

Joanna

4. Młodziutka i delikatna jak świeży, soczysty owoc.


Odchyliła głowę do tyłu, kładąc ją na powierzchni wody. Jej czarne długie włosy rozlały się po błękitno zielonej toni. 

-Jak mi dobrze! O taaaaak, taaaak! - wzdychała głęboko. 

Zamknęła oczy i oddychała miarowo, a ja w takim samym tempie zacząłem ją posuwać. 

-Tak, tak… o Boże, jak mi dobrze! - wzdychała.

Stałem w głębokiej po uda wodzie, podtrzymywałem ją za pośladki i mocno ruchałem. Głośno dyszałem. Patrzyłem, jak jasna ciecz delikatnie obmywa jej nagie, piękne ciało. Wchodziłem i wychodziłem, wchodziłem i wychodziłem… poruszałem biodrami i jednocześnie przesuwałem jej delikatną postać na swoje biodra. 

Jej cipka obejmowała mnie co raz mocniejszymi szarpnięciami.  

-Ooooch Joasiu, jesteś taka słodka, - jęknąłem głośno.

Po kilku minutach zamieniliśmy się miejscami. Ja położyłem się na materacu, a ona weszła między moje nogi. Oczywiście podpierałem się na stopach, by nie musiała mnie trzymać. Przysiadła, zanurzając się po piersi, ścisnęła mojego napęczniałego do granic możliwości chuja u samej podstawy i złożonymi w dzióbek ustami chwyciła sam jego koniec. Uniosłem wyżej głowę. Wpatrywało się we mnie dwoje pięknych, ciemnych, przenikliwych oczu. 

-Asiu, co Asiu, - powtarzałem w coraz większym, amoku. 

Patrzyła nieruchomo, spokojnie i uważnie.

-Joasiu, słodka ty moja, - westchnąłem jeszcze raz. 

Jej oczy były śliczne: brązowe, prawie czarne, otoczone długimi wygiętymi łukowato rzęsami, i ukoronowane, dość szerokimi, ciemnymi brwiami. 

-Och Joasiu, malutka ty moja.

Jej gorące spojrzenie mnie rozbrajało. Patrzyła i patrzyła, a mnie robiło się coraz goręcej i goręcej.

-Joasiu, cukiereczku ty mój, - wzdychałem na granicy wytrysku. 

Czułem jej gorące, słodkie usteczka na czubku swojego kutasa i nie pragnąłem nic więcej jak tylko spuścić się tam gorącą porcją nasienia.  

-Oooooooch Jooooaaaannooo! - jęknąłem półprzytomnie.

Jej policzki zapadły się, a jej usta przyssały jeszcze mocniej. Cudownie to robiła. Mój fiut mało nie pękł z podniecenia. Odlatywałem w kosmos. 

-Kochanie ty moje, Asiu!!! - wyłem jak stary pies. 

Patrzyłem, rozpływałem się w jej spojrzeniu, tonąłem w tych oczach.

-Oooooch, oooooch, oooooch… - dyszałem coraz głośniej.

Dopiero teraz na tej młodziutkiej, niewinnej buzi dostrzegłem całe mnóstwo drobniutkich ciemniejszych plamek. Była piegowata, ale jej piegi były ledwie dostrzegalne. Trzeba było być naprawdę bardzo blisko jej twarzy, żeby to zobaczyć. 

-Asiu… boże Aśka! Kochaj mnie. Tak mi rób.

Szarpałem się, w coraz silniejszych Konwulsjach rozkoszy. 

-Aśka, och Aśka, Boże!

Ściskała i rozluźniała rączkę na moim drągu, drugą dłonią gładziła mój bok, jej jędrne cycuszki rozgniatały się na moich jądrach, było cudownie.

-Dziewczyno… och… co ty mi robisz, - jęczałem, nie wiedząc co się ze mną dzieje. 

Patrzyłem na kropelki wody spływające z jej nagich ramion i drżałem.

-Taaaak ooooooch jak mi dobrze!

Gdzieś za jej plecami widziałem rozległą toń wody, nabrzeżne głazy i kamienie oraz sinoniebieski horyzont gór. To nadawało tej sytuacji niepowtarzalny nastrój. To był raj.

Jeszcze raz zamieniliśmy się miejscami. Bardzo mocno ścisnęła materac, jakby bojąc się, że się wysunie. 

Chwyciłem ją w pół i wepchałem się między jej nogi, zmuszając, by szeroko je rozłożyła i uniosła wysoko do góry.

-Och tak, tak, wyruchasz mnie? Tak porządnie, prawda? Proszę! - skomlała jak mały piesek.

Jej buźka była młodziutka i delikatna jak świeży, soczysty owoc. Patrzyła mi w oczy, jakby bała się, bym nie zapomniał ją zapewnić, że zerżnę jej cipkę mocno i ostro. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...