czwartek, 26 października 2023

Randka w ciemno

11. Bałem się, że zrobię jej dziecko.


Opadała powoli i coraz głębiej w nią wchodziłem. Jej cipeczka pulsowała, kurczyła się i zaciskała rytmicznie na moim podnieconym narzędziu. Myślałem, że jestem w niebie. Nigdy wcześniej tak dobrze mi nie było. To było niesamowite. Ona była taka ciasna, taka gorąca i obca. Patrzyłem na te jej wielkie cycki, na te cycki, które teraz częściowo skryły się pod jej gęstymi, czarnymi włosami, patrzyłem na tę jej śliczną, młodą buzię i myślałem, że wygrałem los na loterii. Bo pewnie i wygrałem.

Kiedy opadła do końca, zatrzymała się na chwilę i zaczęła się unosić. Sprawnie, nie za szybko. Ten ruch się powtórzył. Do góry i później znów do dołu. Było cudownie. 

"Och Boże, och Boże!", - myślałem w panice, - "nie wytrzymam, zaraz, się spuszczę i będzie po wszystkim". Jednak nie było. Jakimś cudem nie było. 

Znów zaczęła opadać. Powoli do dołu i znów do góry. 

"Boże, co za jazda! Istny Rollercoaster", - ale niczego nie żałowałem. Panikowałem, ale chciałem jeszcze. 

"Och, nie dam rady", - a jednak dałem. 

I znów do góry i znów do dołu. Słodko, gorąco i bardzo długo. Nie wiem, ile to trwało. Rozsunąłem uda, bo to był jedyny sposób, żeby nie trysnąć w jej cipkę od razu. 

"Boże tylko nie to! Jeszcze jej dobrze nie poznałem, a już miałbym spuścić się w jej cipkę!" Ta myśl rozsadzała mi mózg. Bałem się, że zrobię jej dziecko. Nie chciałem tego, a jednocześnie chciałem. Boże, sam nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. Ujeżdżała mnie słodka, gorąca Amazonka. Szerokie biodra, wielkie cycki, zgrabne i jędrne ciało, piękna buzia. Góra-dół, góra-dół, góra dół, słodko, gorąco, powoli. Wyrywało mnie z butów. Nie wiedziałem, co się ze mną dzieje. 

No i chuj z tym. Nie macie pojęcia, jak szybko człowiek przyzwyczaja się j do takich rzeczy, jak szybko uznaje je za coś oczywistego. Ja niby taki prostak jakby z lasu dopiero co wypuszczony, dzikus, który w życiu nie widział kobiety, niby taki nieokrzesany i nieobeznany w sztuce miłości, a jednak jakoś tak szybko i dynamicznie przeszedłem od kompletnej niewiedzy i ignoranctwa do dynamicznej, sprawnej akcji. Oczywiście było to jej na rękę. Widziałem tylko, jak się uśmiecha i puszcza do mnie oczko. Widziałem, jak jej cycki kołyszą się na boki, jak jej wielki biust przelewa się w lewo i w prawo, kiedy przewracałem ją na plecy. 

"Och tak, jesteś moja, słodka ty moja", - myślałem, a za chwilę - "ty pizdo pierdolona, zaraz ci pokażę, jak to się robi!" 

Czyste szaleństwo. Mój kutas dyktował mi, co mam robić. Właściwie nie myślałem, nie zastanawiałem się nad tym. To się działo samo, szybciej, niż zdążyłem cokolwiek pomyśleć. Chwyciłem jej uda, kiedy tak leżała na wznak i zagryzała swoje włosy, uśmiechając się do mnie słodko i rozwarłem je. Chwyciłem ją za kostki uniesione wysoko do góry i rozchyliłem jej nogi szeroko tak, bym miał dostęp do jej kobiecości. Bym miał niczym nieograniczony dostęp. O to mi chodziło. Właśnie tylko tego pragnąłem. Oczywiście ciężko byłoby mi włożyć kutasa, który starczał tak mocno, prosto i pionowo do góry, że prawie dotykał pępka. Musiałem coś z tym zrobić, chwycić go, odgiąć w stronę jej cipki. 

Pomogła mi w tym, zginając nogę za moje udo. W ten sposób trzymałem już tylko jej lewą kostkę. Prawą miałem pod sobą, pod swoimi pośladkami. Chwyciłem za swojego penisa, wygiąłem go tak mocno, że aż zabolało. W głowie mi się zakręciło, przed oczami zrobiło się ciemno. Nakierowałem go prosto w tę jej mokrą i już porządnie naoliwioną pizdeczkę i bezpardonowo wepchnąłem w sam środek. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...