wtorek, 31 października 2023

Randka w ciemno

16. Klasycznie wali mi konia.


No a Anetka, młodsza latorośl pani Bożenki, to już zupełnie odrębny temat. Na początku nie zwracałem na nią jakiejś większej uwagi. No bo kto zwraca uwagę na takiego dzieciaka? W każdym razie jeszcze wtedy nie wiedziałem, jaki diabeł w niej siedzi. Moja początkowa obojętność bardzo ją irytowała. Dziewczyna nie mogła się z tym pogodzić i cały czas robiła mi głupie żarty. Potrafiła na przykład podstawić nogę, kiedy niosłem dzbanek z kompotem. To było bardzo niebezpieczne, ale ją to niesłychanie bawiło. Podszczypywała jak łobuz z podstawówki albo uderzała łokciem przy nadarzającej się okazji. No i śmiała się, ale w taki sposób, żeby mi się przypodobać. To było takie zabawne, ale infantylne i dziecinne. Od samego początku chciałem ją olać, ale się nie dało. W końcu rzeczywiście zacząłem się jej uważniej przyglądać. Niezła z niej była aktorka. 

No dobra, powiedzcie mi w takim razie, jak w tej sytuacji może się czuć chłopak, dorosły, ale młody mężczyzna? Jak ma zachować się facet pośród trzech napalonych lasek, które tylko czekają, aby znaleźć się z nim sam na sam w jakimś ciemnym kącie? Miałem przed sobą trudny orzech do zgryzienia, niejako egzamin dojrzałości, prawdziwy egzamin dojrzałości.

Zanim przejdę dalej, chciałbym wspomnieć jeszcze o jednej rzeczy. Już na samym początku był taki moment, który rozjebał mnie całkowicie. Do dzisiaj nie potrafię wyjaśnić, jak w ogóle mogło do tego dojść. To nie miało prawa się zdarzyć. Nie w tych okolicznościach. 

Już pierwszego dnia, kiedy siedzieliśmy przy wspólnym obiadku, a na stole stał rosół i kotlet schabowy i wszystko było przygotowane przez dumną panią domu, stało się to, co mogło się stać, ale było tak mało prawdopodobne, że do dziś nie mogę w to uwierzyć. Nawet kiedy o tym myślę, robi mi się gorąco, ale od początku. 

Właściwie było już po obiedzie. Piliśmy herbatkę i snuliśmy plany na dalszą część dnia. Nagle poczułem, jak ręka Eli ląduje na moim udzie. Biorąc pod uwagę jej wcześniejsze zachowanie w autobusie miejskim, nie byłem jakoś specjalnie zaskoczony. Jeszcze nie. Jednak na tym tylko się nie skończyło. Czułem, jak jej ręka przesuwa się powoli w stronę mojego rozporka. Wstrzymałem oddech, a moje serce przyspieszyło rytm. 

Oczywiście Bożena i Anetka tego nie widziały. W tej chwili znajdowały się po przeciwległej stronie stołu. Na dodatek obrus zasłaniał to, co się działo tutaj, to znaczy moje uda i jej rękę. To, co stało się po chwili, sprawiło, że w ciągu kilku sekund znów się spociłem i myślałem, że pikawa wyskoczy mi z piersi. 

Moja dziewczyna, wtedy tak naprawdę jeszcze nie była moja, wszystko na to wskazywało, ale różnie jeszcze mogło być, bezceremonialnie rozsunęła mi rozporek, włożyła dłoń do środka i bezwstydnie wyłuskała fiuta. Rozumiecie – wyjęła go ze spodni. Kiedy znalazł się całkiem na wierzchu, myślałem, że zachłysnę się tą herbatą. 

Właśnie trwała dyskusja. Mówiłem coś do Bożeny, kiedy poczułem elastyczną, ciasną dłoń zaciskającą się na moim twardym korzeniu. Po chwili zdałem sobie sprawę, że porusza się ona do dołu i do góry, czyli klasycznie wali mi konia. Z samego tylko wrażenia zrobiło mi się niesamowicie gorąco i słodko.

Pomyślałem, że to jakieś nieporozumienie. Dla mnie wtedy to było czyste szaleństwo, ale na protest nie miałem już siły. Wiedziałem, że później będę to roztrząsał i zastanawiał się, jak w ogóle mogło do tego dojść, ale teraz nie miałem zamiaru niczego przerywać, niczego zmieniać. Było mi zbyt dobrze i byłem zbyt oszołomiony. 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...