niedziela, 29 października 2023

Randka w ciemno

14. Trzy kobiety pozbawione seksu.


Nie wiem, co się ze mną wtedy stało. Jakiś diabeł we mnie wstąpił, a może takie było moje przeznaczenie. Może odezwała się moja prawdziwa natura. Sam nie wiem. Wiem tylko, że gdy spojrzałem na Elę, na jej piękną twarz, na jej kurze łapki wokół oczu i ten słodki uśmiech, zapragnąłem zakończyć to w sposób jeszcze bardziej spektakularny i, co najważniejsze, w sposób, który wydawał mi się wtedy jak najbardziej na miejscu. 

Chwyciłem swojego wciąż sztywnego fiuta w garść i nakierowałem go w jej cipkę. Później wszedłem w nią miękko, gładko, z mokrym mlaśnięciem, wciągając część mojej spermy do środka i zacząłem wykonywać powolne, niespieszne, wygaszające podniecenie ruchy.

Przed oczami wirowały mi kolorowe kółeczka i gwiazdki, w uszach wciąż mi jeszcze mocno szumiało. Poruszałem biodrami w jedną i w drugą stronę: i raz, i dwa, i raz, i dwa, i raz i, dwa… powoli, spokojnie, mając nadzieję, że na tym zakończymy. Jednak, jak zawsze, nie wszystko da się przewidzieć.

Napięcie, zamiast zmaleć, znowu zaczęło rosnąć. Sam nie wiem, jak to się działo. Teraz o czymś takim w ogóle nie mogło być mowy, ale wtedy to było co innego. Byłem młody i jurny a poza tym bardzo wyposzczony. Ma myśl, że mam obok siebie nagą, piękną dziewczynę sprawiała, że moje hormony rozsadzały mi czaszkę. Jeden raz to było stanowczo za mało. Nigdy bym się nie pogodził, że na tym tylko się skończyło. Spiąłem się ponownie, zacisnąłem zęby, jęknąłem głośno i spuściłem się po raz kolejny. Tym razem prosto w głąb jej cipeczki, gdzieś na samym końcu. Poczułem się jak młody bóg.

Błoga rozkosz odebrała mi resztki sił i zdrowego rozsądku. Nie byłem w stanie utrzymać się na kolanach i opadłem bezwładnie na jej ciało, na te jej wielkie, baloniaste cyce. Dyszałem ciężko, myśląc, że za chwilę skonam. Mimo to byłem tak cudownie szczęśliwy, że niczego nie chciałem zmieniać. Czułem, jak moje serce łomocze. Powoli dochodziłem do siebie.

Pisząc o tym, co się tam wydarzyło, chciałbym wspomnieć o nich wszystkich. One wszystkie na to zasługują. Poza tym chciałbym użyć odpowiednich słów, by nie napisać czegoś na wyrost, bo o to w takich sytuacjach bardzo łatwo. Chciałbym być dobrze zrozumiany przez czytelnika, dlatego to jest takie trudne. 

Trzeba zacząć od tego, że to była specyficzna rodzina, same kobiety. Możecie sobie to wyobrazić, trzy panie w różnym wieku. Najstarsza, Bożena, ich matka. No cudowna historia i laska, że aż ciarki po plecach przechodzą. Bożena miała wtedy czterdzieści dwa lata. Następna w kolejce — Ela. No cóż, to dziewczyna, do której przyjechałem, dorosła, ale jeszcze młoda, Bez większego doświadczenia życiowego z marzeniami i planami na przyszłość. No i najmłodsza, lat czternaście, która wydawała mi się jeszcze dzieciakiem. Hola, hola to dość mylne określenie. Sam wygląd jeszcze o niczym nie świadczy. Zresztą przekonacie się w dalszej części opowiadania. W każdym razie ona tak o sobie nie myślała. Nie, nie myślała. Chciała tylko sprawiać takie wrażenie na innych. 

I teraz zaczyna się ta cała historia. Wyobraźcie sobie, trzy kobiety mieszkające pod jednym dachem i ani jednego faceta. Od Eli dowiedziałem się, że tego faceta nie było na długo przede mną. Trzy kobiety pozbawione seksu, chociaż na ten seks bardzo uwarunkowane. To było widać od razu po przekroczeniu progu tego mieszkania. Byłem obiektem pożądania w oczach każdej z nich. Momentami czułem się jak książę z bajki, na którego czekały od bardzo dawna. Zajebista sytuacja, prawda, nie? 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...