czwartek, 19 października 2023

Randka w ciemno

4. Jej typ urody. 


Jej typ urody był raczej latynoski. Chodzi o to, że miała ciemną karnację skóry, ale nie była czarna. Była biała tak jak my wszyscy. Tyle tylko, że w pierwszym momencie można by było pomyśleć, że jest bardzo ładnie i równo opalona. Jednak to nie była tylko opalenizna. Jej skóra była delikatnie oliwkowa. Taki delikatny smaczek. Można by było pomyśleć, że jej korzenie sięgają Hiszpanii albo jakiegoś cygańskiego rodu. Później wielokrotnie twierdziła, że nie, ale nie jestem tego taki pewny. W każdym razie mówiła, że urodziła się w Polsce i wychowała tutaj, co było jeszcze ciekawsze.

Co by tu jeszcze napisać, żeby jak najwierniej oddać jej obraz? Jej twarz była taka zwykła, normalna. Miała dosyć duży prosty, ale ładny nos, ciemną oprawę oczu i dobrze ukształtowane ładne usta. 

Dobra, nie o to chodzi. Nie to było najważniejsze. Nie o tym chciałem pisać. Nie to mnie tak zszokowało, bo zszokowało i to bardzo. Może zacznę od tego, że miała na sobie koszulkę na wąskich ramiączkach. Dlaczego o tym piszę? Zaraz się przekonacie.

Koszulka była brązowa, elastyczna, odsłaniająca całe ręce połowę pleców, a z przodu wcinała się głębokim dekoltem w duże podniecające piersi. 

No właśnie, o to chodzi. Te piersi. To nie były zwykłe piersi. To były duże cycki, duże ładne i jakby pełne mleka. Ręce same się wyciągały, aby ich dotknąć. Zacząłem się do niej śnić. 

To prawda spodziewałem się dziewczyny być może nawet takiej. Przysłała mi przecież swoje zdjęcia. Wtedy nie było internetu i nie mogłem liczyć na to, że ją sobie dokładnie obejrzę na Instagramie czy na Facebooku. Musiałem się tylko opierać na dwóch fotografiach przesłanych w kopercie. Zresztą na obydwu była w kurtce, bo były robione zimową porą i nie było widać jej cudownego biustu. Oczywiście też w żaden sposób o nim nie wspomniała, no bo i dlaczego. Żadna łaska ci nie napisze, że ma duże cycki. No, chyba że umawiacie się konkretnie na seks. 

Dlatego, teraz kiedy ją zobaczyłem, chciałem już ją skreślić ze swojej listy i rozejrzeć się za pociągiem powrotnym do Warszawy. Niemniej zrobiłem coś innego. Postanowiłem zaryzykować i skoczyć na głęboką wodę. Głęboko zaczerpnąłem powietrza, powiedziałem do siebie, że to musi być ona i ruszyłem w jej stronę. 

Szedłem, jeszcze mnie nie zobaczyła. Siedziała ze złączonymi nogami, między uda wcisnęła dłonie, wpatrywała się w peron, a na jej młodej buzi malował się uśmiech. Oczywiście była w spodenkach, w krótkich dżinsowych spodenkach, które wtedy były trudne do zdobycia i dosyć drogie. 

Spostrzegłem coś jeszcze. Spod tej jej elastycznej brązowej koszulki na wąskich ramiączkach ze wszystkich stron wystawał nieco jaśniejszy biustonosz. Teraz jestem już do takich rzeczy przyzwyczajony i nie robi to na mnie większego wrażenia, ale wtedy... Wtedy widok damskiej bielizny wystającej spod wierzchniego odzienia robił na mnie piorunujące wrażenie. Mój kutas od razu szarpnął się w silnym podnieceniu. 

Zresztą, co tu dużo mówić, w tamtym czasie praktycznie bez przerwy byłem podniecony. Mój penis, mój i tak już wielki kutas, sterczał prawie zawsze i to jak rakieta. Zawsze był gotowy do gorącej akcji. Tyle tylko, że takich okazji nie miałem zbyt wiele. Co tu dużo mówić nie miałem ich wcale, dlatego tym bardziej potrzebowałem tego rodzaju zabawy. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...