2. Pachniała kwiatami.
Ta kobieta oszałamiała mnie, ale jednocześnie sam jej widok sprawiał, że w jakiś dziwny, niepojęty sposób czułem się jak u siebie, jak w domu, zupełnie tak, jakbym znał ją od lat, jakbym w tej chwili, po prostu, wpadł do niej na popołudniową herbatkę.
-No wchodź, nie będziesz chyba cały czas stał w progu, - powiedziała tak ciepło, że nie mogłem podjąć innej decyzji, jak tylko wejść do środka.
Odwróciła się do mnie bokiem, wciąż nie miałem pojęcia o co jej chodzi, na czym polega ta gra. Zrobiła krok do przodu, Boże jakie ona miała nogi. Długie, zgrabnie łydki, gładka skóra i jędrne obfite uda przyprawiały mnie o zawrót głowy.
O co jej, do jasnej cholery chodziło, jeżeli nie o seks?! Stała tak w niewielkim wykroku, jakby celowo prezentując swoje wdzięki, a ja coraz dobitniej czułem, że mój fiut domaga się swojego.
-Widzę, że jesteś trochę skrępowany. Usiądź, zrobię ci drinka i wszystko wyjaśnię, - powiedziała, wpatrując się we mnie, jak drapieżnik, któremu wcale nie chodziło o wyjaśnienie czegokolwiek, ale o to, by mnie z tego holu już nie wypuścić.
Po moich przebiegł dreszcz i trudno było mi ocenić, czy był to dreszcz podniecenia, czy czy niepokoju. Może miało być to coś zupełnie innego?
Położyła dłonie na swoim pulchnym brzuchu, w taki sposób, że kciukami pieściła własny pępek. Wszedłem na środek gustownie urządzonego pomieszczenia i zatrzymałem się nie odrywając od niej wzroku. W ręku wciąż trzymałem papierową aktówkę, nie bardzo wiedząc, co mam z nią zrobić.
-Mój mąż nie powiedział ci, w jakim celu tutaj ciebie przysłał? - odezwała się, pochylając głowę w taki sposób, że jej bujne włosy zakryły połowę jej twarzy.
-Eeeee... a co miałby mi niby powiedzieć? - wydukałem.
Jej cycki aż prosiły się, by wyjąć je spod tego delikatnego wdzianka i ugniatać, ugniatać, a później włożyć między nie, szarpiącego się z podniecenia, kutasa i trysnąć aż pod samą brodę.
Podszedłem, i zatrzymałem się tuż obok jej prawego ramienia. Wyciągnęła rękę tak, jakby chciała mnie objąć i przytulić, a po moich plecach jeszcze raz przebiegł przyjemny dreszcz.
-Boisz się mnie, Dawid? - zapytała cicho.
-Nie, - odpowiedziałem, drżąc, ale nie miałem odwagi spojrzeć jej w oczy.
Pachniała kwiatami, konwalią, jaśminem, może trochę wanilią... nie wiem, nie jestem ekspertem od perfum. Miałem niesamowitą ochotę, wziąć ją w ramiona. Cholera jasna, chciałem już się rozebrać i wtulić twarzą w te jej wielkie balony, ale nie miałem odwagi.
-Jesteś przystojnym facetem, podobasz mi się, - zaczęła, - od dłuższego czasu obserwujemy cię z Konradem i wydaje się nam, że spełniasz wszelkie wymagania...
-Wymagania? Nie rozumiem...
-Nie musisz, Dawid, zapewniam cię, że nie musisz wszystkiego rozumieć...
Czułem się dziwnie, coraz bardziej dziwnie, bardzo mi się podobała, podniecała mnie jak żadna inna kobieta, była cukierkowa, łagodna, a jednocześnie miała w sobie coś bardzo dzikiego, nieobliczalnego.
-Ależ, pani Jelińska, ja miałem tylko dostarczyć pani te dokumenty... Może ja już sobie pójdę?
-Zapewniam cię, że nie masz najmniejszej ochoty nigdzie wychodzić, - odezwała się z takim przekonaniem, że odeszła mi ochota na dalsze przekomarzanie się.
Przykucnęła. Właściwie nie wiem czemu to zrobiła, chyba tylko po to, by jeszcze bardziej zwiększyć moje podniecenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz