poniedziałek, 24 lipca 2017

Filipinka.


3. Wyruchać ją.

Stawiałem opór, nawet przed samym sobą, bo tak wypadało. Stawiałem opór, bo to było niesłychanie podniecające.
Zatrzymała wzrok na moich oczach.
-Spójrz na mnie! - powiedziała.
-Przecież patrzę.
-Nie tak!
-A jak?!
-Patrzysz jak przyjaciel.
-No, - zgodziłem się.
-Patrz, jak facet!
Moje serce pracowało jak samochód na wysokich obrotach.
-Słucham?! - spytałem z niedowierzaniem.
-Jak ogier! - dodała z naciskiem.
Próbowałem uspokoić oddech.
-Jak co???
-Moja cipka… - zaczęła.
Najnormalniej w świecie się bałem.
-Słuchaj…
-… jest zawsze gorąca… - nie dała mi skończyć.
-… może… - wciąż chciałem zmienić temat.
-… spragniona… - mówiła z naciskiem.
-… porozmawiamy? - dokończyłem swoje zdanie.
-… i mokra, - dodała.
Wreszcie zamilkła. Przykuła mnie swoim spojrzeniem.
-Chcesz rozmawiać?! - spytała.
Na jej twarzy wciąż malował się ten sam, zatroskany uśmiech. Jej oczy wydawały się bardziej skośne, niż zwykle. Wrzała.
-Nooo…
Skrzywiła się kwaśno.
-Potrzebuję porządnego rżnięcia! - prawie krzyknęła.
Pochyliła się i oparła dłońmi o poduszki. Trzęsłem się. Próbowałem się jakoś z tego wywinąć.
-Przestań!
Jej bluzka zjechała z jej ramion odsłaniając piękny kark. Była tak blisko, tak bardzo pragnąłem, by mnie posiadła, kurczę, a jednak się bałem.
-Słucham? - spytała z niedowierzaniem.
Schowała głowę w ramionach.
-Przestań tak mówić, - protestowałem.
-Dlaczego?
-Bo… - zacząłem.
“Boże, po co to wszystko!” - pomyślałem.
Prowadziła mnie, a ja posłusznie podążałem za jej wskazówkami.
-Bo?
-Bo… to sprawa między wami.
Spojrzała na mnie z pytaniem w oczach.
-Między wami?! - powtórzyła.
-No… znaczy między małżonkami… - wyjaśniłem.
-A ty? - ciągnęła mnie za język, jakbym o czymś zapomniał.
Postanowiłem jeszcze trochę się poopierać.
-Ja? Co “ja”?
Patrzyła na mnie, jakby chodziło o sprawę życia i śmierci.
-Nie pomożesz mi?!
-Jak? - spytałem z dobrze udawaną bezradnością.
-Znam cię tak długo…  
-No, niby tak, - przyznałem z uśmiechem.
Na jej twarzy pojawił się grymas rozmarzenia.
-Prawie całą wieczność.
-Bez przesady.
-Zawsze mi pomagałeś?
-Niby tak…
-Więc…? - zawiesiła głos.
Ciągle na mnie patrzyła.
-Tak…? - odpowiedziałem takim samym tonem.
Wyprostowała się.
-Jesteś moim przyjacielem… - zaczęła z innej strony.
-Jestem? - przyznałem niepewnie.
Przełożyła nadgarstki przez duży dekolt i, od tej chwili, bluzka znajdowała się na jej brzuchu. Jej piersi zakrywał jedynie biały, koronkowy biustonosz. Krew, tak mocno, pulsowała w moich skroniach, że gdzieś w głębi siebie słyszałem szum oceanu.
-A nie jesteś?
Bałem się do tego w tej chwili przyznać.
-No chyba tak.
Uniosła tyłek do góry. Grzech stał się moją obsesją, grzech z nią.
-Przyjaciele mówią sobie o wszystkim, - prowadziła mnie, jak ucznia za rękę.
-Tak, ale to jest bardzo intymne. Trochę mnie krępuje, - próbowałem się tłumaczyć mając nadzieję, że w dalszej części rozmowa przybierze inny wymiar.
Tymczasem ona rozsunęła szeroko kolana. Kołatały się we mnie sprzeczne myśli i odczucia.
-Przestań. Komu mam się wyżalić jak nie tobie?! -wyrzuciła prawie z płaczem.
Próbowałem utrzymać ostatnie szańce.
-Słuchaj…
-Tak?
-Najpierw mówisz, bym nie patrzył na ciebie jak przyjaciel, a teraz…
Ku mojemu zaskoczeniu uśmiechnęła się.
-Nie ma w tym jakiejś sprzeczności? - dopytywałem.
Na jej twarzy malował się, ledwie zauważalny, wyraz przebiegłości.
-A jest?!
Odczekałem chwilę i zacząłem poważnie.
-Nie wiem, wydaje mi się…
-Nie. Niech ci się nie wydaje, - przerwała mi.
Długą chwilę patrzyłem w milczeniu.
-Jesteś taki… szarmancki…
Drżałem. Położyła rozpostarte dłonie między udami.
-… przystojny…
Czułem, że moje ciało oblewa pot.
-… młody…
Moje serce coraz bardziej łomotało.
-Przestań! - błagałem.
Pochyliła się do przodu. Jej duże cycki zdawały się swobodnie wyjeżdżać spod luźnego stanika. W pewnym momencie zobaczyłem połowę brodawek. Wyruchać ją, to było takie proste, takie zwykłe, takie normalne, a jednak niezwykle trudne.
-… pełen wigoru…
-Przestań!
Welcome to Pattaya thai bargirl...waiting for more white cock

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...