niedziela, 30 lipca 2017

Ewa z raju.

4. Uwodziła.

-Boże... Ewo... pani Jelińska, co pani robi?!
Byłem w coraz większym szoku. Wciąż patrząc na mnie w ten sam dziki, nieokiełznany sposób, jednym pociągnięciem, tej samej lewej dłoni rozsupłała kokardę między swoimi cyckami. Kiedy zobaczyłem je w całej okazałości, zacząłem drżeć jak galareta. Patrzyłem, patrzyłem i nie mogłem przestać. Dygotałem.
-Dawidzie, - odezwała się w końcu, - chcę zaprosić cię dziś do elitarnej grupy naszego stowarzyszenia.
-Słucham? Nie rozumiem... - jęknąłem, ale to już nie był protest, to nie było już nawet pytanie, to był jęk zwierzęcia prowadzonego na rzeź.
Moje oczy błądziły między jej twarzą, cyckami, by w końcu zatrzymać się na głęboko wciętym pępku.
-Podobam ci się? Chcesz się ze mną kochać? Chcesz wziąć w posiadanie moje ciało? - zadawała pytanie po pytaniu, a ja na każde, w myślach odpowiadałem: tak.
Patrzyłem na nią i myślałem, że od samego patrzenia spuszczę się w gacie. Nie powinna była tak na mnie patrzeć, kiedy tak wpatrywała się w moją twarz, czułem, że przejmuje całkowitą kontrolę nad moim ciałem, nad moim umysłem. Przyciągała, mamiła, uwodziła, podniecała, powoli subtelnie, a ja byłem coraz słabszy. To znaczy moja wola oporu i przyzwoitości była coraz słabsza. Natomiast kutas w moich spodniach rwał się i szalał, jak wściekły burek na łańcuchu w momencie kiedy na podwórko wszedł listonosz.
-Chcesz włożyć swojego ptaka między moje piersi? - zapytała, wiedząc, że nie usłyszy innej odpowiedzi jak: tak.
Jej dwa wielkie balony uśmiechały się do mnie ciemnymi brodawkami.
-Boże, Ewo... nie... och tak, tak... chcę... - jąkałem się, jak uczniak przy tablicy.
-Rozepnij rozporek, zdejmij spodnie i chodź do mnie, po prostu chodź i włóż go, - powiedziała, nie odrywając ode mnie wzroku.
-Ewo...
-Nie walcz, Dawid, po prostu poddaj się temu, nie myśl, nie walcz...
Patrzyłem na nią, patrzyłem na jej piękną twarz, patrzyłem na jej niesamowite cycki, a moje dłonie same powędrowały w kierunku rozporka.
-O widzisz, już lepiej, tak trzymaj, a teraz do dołu, pociągnij za suwak...
Rozsunąłem zamek błyskawiczny.
-O tak, właśnie tak, dobry chłopczyk, właśnie tak, nie krępuj się, rozepnij rozporek, - mówiła spokojnym, hipnotycznym głosem.
Rozpiąłem guzik, poluzowałem pasek, a moje spodnie same zjechały do dołu.
-O tak, tak... nie daj się prosić... jeszcze slipy...
Czekała i patrzyła. Powoli ściągnąłem slipy uwalniając sztywnego i grubego fiuta.
-O widzisz, tak trzeba, jaki on ładny, och daj mi go...
Stałem nago ze spodniami spuszczonymi do samej ziemi i odczuwałem coraz mniejsze skrępowanie. Wszystko, co się działo, wydawało mi się coraz bardziej naturalne. Przykląkłem przy niej, pochyliłem się, i zbliżyłem swoją twarz do jej twarzy. Poczułem jej oddech, ciepły i jeszcze bardziej podniecający. Patrzyła. Położyłem dłoń na jej szyi i rozchylając usta złożyłem na jej wargach czuły i delikatny pocałunek. To działo się samo, było silniejsze ode mnie. Drugi pocałunek złożyłem w dołku powyżej obojczyka, trzeci na ramieniu, czwarty na dekolcie, piąty jeszcze niżej. W końcu, jeszcze bardziej zginając kark musnąłem językiem jej sztywny i szorstki sutek. Później drażniłem ustami wielkie, ciemne kółka wokół niego. Jeszcze później zacząłem ssać, robiłem to zachłannie, tak, jakbym bał się, że za chwilę ktoś odbierze mi te wielkie, niesamowite cyce.
#864 Oiled hot babe

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...