środa, 26 lipca 2017

Filipinka.


1. Jej kruczoczarne włosy.

Jarek był dobrym kolegą mojego ojca, często wpadaliśmy do niego w odwiedziny. Najpierw pomagaliśmy w budowie i urządzaniu domu za miastem. Później sadziliśmy krzewy w ogrodzie. Kiedy nastało lato, często zapraszał nas na piwo. Przy grillu, bardzo miło spędzaliśmy długie letnie wieczory, rozmawialiśmy o kobietach, żartowaliśmy, obgadywaliśmy kumpli. Jarek, tak samo jak ojciec, lubił dobrze zjeść i czasami trochę więcej wypić. Tak mi się przynajmniej wtedy wydawało.
Z upływem czasu okazało się, że sprawa jest o wiele poważniejsza. Często zdarzało się, że przesadzał. Spity na umór szedł spać i nie było z nim żadnego kontaktu. Zwykle wtedy grzecznie dziękowaliśmy, wychodziliśmy, zamawialiśmy taksówkę i wracaliśmy do domu. Tym razem, jednak, było inaczej.
Jego żona, ma na imię Rowena. To rodowita Filipinka, poznał ją na jednym z firmowych kontraktów. Jest dużo młodsza od niego, posiada niepowtarzalną, egzotyczną urodę i ponętne, pełne seksownych zakamarków ciało. Od momentu, kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem bardzo mi się podobała.
Rowena, trzeba to przyznać, to dobra gospodyni, uprzejma i życzliwa. Zawsze dbała o to, by stół był pełen, by gościom niczego nie brakowało. Inteligentna, rozmowna, świetnie władająca naszym językiem. Chociaż, ze smutkiem muszę  stwierdzić, że zaniedbywana przez męża. Nigdy nie stroniła od mojego towarzystwa i kiedy tylko była ku temu okazja, zawsze okazywała mi swoje względy. Ja z kolei, o ile to było możliwe, starałem się być pomocnym, czy to w kuchni, czy przy porządkach domowych.
Tego dnia ojciec źle się poczuł i w ogóle nie tknął alkoholu, ja wypiłem tylko kilka kieliszków, natomiast Jarek schlał się za trzech, zdążył tylko doczłapać się do kanapy w salonie i padł jak nieżywy. Wsadziłem staruszka do taryfy, a sam postanowiłem pomóc znajomej posprzątać po imprezie.
W którymś momencie znaleźliśmy się na werandzie. Siedziałem na wiklinowym krześle, ona naprzeciwko mnie, na drewnianej ławce wyściełanej poduszkami. Czułem się jakoś dziwnie, miałem wrażenie, że tego wieczoru coś się stanie i to coś wyjątkowego.
Poruszała się nerwowo.
-Wiesz, boję się o niego… - niespodziewanie zaczęła.
Może to dziwne, ale od momentu, kiedy przekroczyłem bramę ich posesji, byłem bardzo podniecony. Kręciła się obok mnie i praktycznie nie odstępowała na krok. Niby przypadkiem ocierała się o moje barki, podając kieliszki dotykała moich rąk. Rzucała przelotne słodkie spojrzenia. Kusiła. Była aniołem i diabłem w jednej osobie. Czułem, że tego wieczoru zabierze mnie do raju swojego ciała.
Miała na sobie białą bluzkę z długim rękawem i dżinsowe, obcisłe spodnie.
-Dlaczego? - zadałem pytanie, chociaż dobrze wiedziałem, o co chodzi.
-To już przekracza wszelkie granice.
Jej kruczo czarne włosy opadały kaskadami loków na jasną kreację. Były, jak nagle pojawiające się, burzowe chmury na pogodnym niebie. Patrzyłem, jak kłębią się, piętrzą i mieszają.
-Naprawdę? - wyrzuciłem machinalnie.
Pochyliła się do przodu i, między szeroko rozsuniętymi udami, opuściła ręce. Odruchowo spojrzałem na podwójny szew spodni, mocno wżynający się w łagodne wypiętrzenie. Zastanawiałem się, jakiż też wulkan kryje pod sobą niebieski materiał.
“Chłopie opanuj się!” - zrugałem się w końcu w myślach.
Mówiła dalej.
-Boję się, że straci wszystko, co z takim trudem przez lata wypracował. Dla niego, od jakiegoś czasu, zaczyna się liczyć tylko gorzała.
Odruchowo odwróciłem się w stronę salonu. W otwartych drzwiach majaczyły nogi mojego nogi.
-Właśnie widzę.
Cute and petite Thai teen parting legs in short black skirt to show up her skirt. mmm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...