piątek, 24 listopada 2017

W PGR-erze.

50. Jej ręka.

Kiedy poczułem, że dobiłem do drugiego końca, zacząłem poruszać się w przeciwnym kierunku. Tak samo, jak ja wcześniej, odruchowo rozsunęła nogi i opuściła się w fotelu. To było dla mnie jak zaproszenie.
Całą dłoń przesunąłem wyżej i, tym samym palcem, zacząłem szukać łechtaczki. Dość szybko ją znalazłem. Była gruba, sztywna, ślizga, niczym ślimak.
Kciukiem i palcem serdecznym rozwarłem jej szparkę, a palcem wskazującym zacząłem drażnić, podniecona do granic możliwości, wisienkę. Bez pośpiechu jeździłem raz jedną, raz w drugą stronę. Jej, pokryty słodkim nektarem, sztywny wyrostek, uciekał spod niego jak żywy.
Jej dłoń mocniej zacisnęła się na trzonie mojego kutasa. Na scenie śpiewaczka w białej sukni do ziemi wyciągała frazy tak głośno, że cała sala drżała, a tutaj w ostatnim rzędzie, pod balkonami, Hanka ciągnęła mnie za fiuta tak mocno, że drżało całe moje ciało.
Nie pozostawałem dłużny i odpowiadałem z taką samą intensywnością pieszczot. Mój palec poruszał się w jej słodkim bajorku, niczym zwinna baletnica. Wywijał piruety raz w prawo, raz w lewo, to znów zatrzymywał się w jednym miejscu, by drażnić i nękać, aż do utraty tchu.
Spojrzałem w jej stronę. Siedziała tak nisko, że właściwie na wpół leżała. Jej głowa spoczywała na oparciu fotela, a oczy były przymknięte. Widziałem, jak jej zgrabne i jędrne piersi, przykryte jedynie cienkim kawałkiem materiału, rytmicznie unoszą się i opadają.
To było niesamowite. Z jednej strony chciało mi się śmiać, z tego względu, że byliśmy na tyle bezczelni, aby pozwolić sobie na coś takiego. Z drugiej zaś, panicznie się bałem. Ten lęk narastał, wraz z tym, jak byłem coraz bardziej podniecony.
Jej ręka, zaciśnięta na trzonie mojego kutasa i pracowała wytrwale, mimo, iż ona sama była już na granicy orgazmu. Zdawałem sobie sprawę z faktu, że tej zabawy nie da się ciągnąć w nieskończoność. Moim podbrzuszem zaczęły szarpać coraz bardziej intensywne skurcze.
Chciałem jej. Tak bardzo pragnąłem. Pragnąłem dotykać ją całą. Chciałem pieścić i całować każdy centymetr jej słodkiego ciała, każdy zakamarek. Hania była jak nowa, nieznana planeta. Zaskakiwała mnie z każdą chwilą. Pragnąłem odkrywać ją, być jeszcze bliżej. Niestety, tutaj było to niemożliwe.
Nieuchronnie zbliżał się moment, w którym musieliśmy się ogarnąć i wyjść. Wyjść, tylko gdzie? Nieważne, byleby tylko gdzieś się schować, chociaż na chwilę, chociaż na kilka minut.
Pod skórą na moich skroniach pojawiły się ciarki, w uszach słyszałem monotonny jednostajny szum, a przed oczami migały wirujące, kolorowe kółeczka. Wiedziałem, że jeśli moja wspaniała przyjaciółka, wykona jeszcze jeden mały ruch, nastąpi finał, eksplozja i będzie po wszystkim.
Otworzyła oczy i spojrzała na mnie w taki sposób, że byłem pewny, iż musi to nastąpić właśnie w tej chwili. Puściła mojego penisa. Rozluźniła uścisk. Chwyciłem głęboki haust powietrza, jakby za chwilę miało zacząć się od nowa. Czułem, jak jej ręka drży. Przymknąłem powieki, starając się uspokoić. Byłem na granicy wytrysku. Każda zmiana dotyku mogła go wywołać.
Mój kutas, uwolniony z jej dłoni, uniósł się do góry jak sprężyna. Rozpostarła swoje palce i przycisnęła go do mojego ciała. Myślałem, że zwariuję. Przez krótki moment zastanawiałem się, po co to zrobiła.
Dopiero po chwili dotarło do mnie, że po prostu chciała schować go pod moimi spodniami. Bez gwałtownych ruchów, starannie zakryła go połówkami materiału. Później pieczołowicie, jeden po drugim, zapięła guziki, zaciągnęła klamrę paska i, pierwszy raz, od długiego czasu, uśmiechnęła się do mnie.

-Chodź, - odezwała się cicho.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...