wtorek, 28 listopada 2017

W PGR-erze.

54. Leniwie spojrzała naszą stronę.

Po chwili zbliżyłem się jeszcze bardziej i jeszcze ciszej dodałem:
-Chcę jeszcze. Teraz.
Usłyszałem jej cichy, słodki śmiech, tak słodki, że trudno było mi się powstrzymać, żeby nie zacząć jej pieścić. Odruch był silniejszy od jakichkolwiek konwenansów i dobrego wychowania. Moja dłoń automatycznie powędrowała w jej dekolt.
W pierwszej chwili moja koleżanka nie zareagowała. Chwyciłem jej jędrne piersi i delikatnie zacząłem ugniatać. Dopiero, kiedy stałem się zbyt nachalny, odsunęła się na tyle, bym nie mógł jej dosięgnąć i szepnęła:
-Zwariowałeś?
-Co? - spytałem, udając zaskoczenie.
-Uspokój się, Jola patrzy, - usłyszałem z jej strony.
Pamiętam, że kiedy dotarły do mnie te słowa, mało się nie rozpłakałem. Nie mogłem sobie wyobrazić, że teraz mógłbym pójść w odstawkę. Tak bardzo pragnąłem jej ciała, że trzęsłem się już na samą myśl o nim. Chciałem być bardzo blisko, najbliżej jak to tylko możliwe.
Chwyciłem jej rękę i zacząłem delikatnie całować. Chyba poczuła się trochę skrępowana, ale nie przerywałem.
-Daj spokój. Przestań, - broniła się.
Dygotałem jak galareta. Nie potrafiłem zapanować nad sobą.
-Dziewczyno, co ty ze mną zrobiłaś!? - wyszeptałem.
W tym momencie, na drugim tapczanie dostrzegłem niewielki ruch. Jola, odrywając się od książki, leniwie spojrzała naszą stronę. Do tej pory wydawało mi się, że czyta i nie zwraca na nas najmniejszej uwagi. Teraz nie było już to takie pewne. Prawdopodobnie bardzo uważnie słuchała tego, co dzieje się między nami.
Jola była koleżanką i Hani także w zakładzie pracy. Chociaż jak na mój gust to nie za bardzo się lubiły. Teraz uniosła wzrok znad swoich dużych, różowych okularów i, jakby od niechcenia, spojrzała w naszą stronę. Przez krótką chwilę naszej źrenice się spotkały. Jej spojrzenie było trochę dziwne. Wtedy jeszcze tego nie rozumiałem, ale wkrótce przyszło mi się przekonać w czym rzecz.
Powiem szczerze, że przez moment zastanawiałem się, czy chce nas krytykować, czy przyłączyć się do zabawy, ale tak naprawdę, nie mieściło się w mojej głowie, żebyśmy my razem, w trójkę… no wiecie. No cóż, czasami życie potrafi bardzo zaskoczyć.
Kilkakrotnie zmieniała jeszcze pozycję, a po kilku minutach, z miną skwaszonego dziecka, wzięła ręcznik i poszła do łazienki.
-Uffff… - odetchnąłem z ulgą.
Wreszcie zostaliśmy sami. Lepszej okazji nie mogłem oczekiwać: poszła brać prysznic. Wiedziałem, że nie wróci przynajmniej przez piętnaście minut. To był czas dla mnie.  Byłem tak podniecony, że nie zamierzałem zmarnować ani jednej sekundy.
Hania doskonale wiedziała, że stawianie oporu nie ma najmniejszego sensu. Nie po tym, co się stało. Nie teraz, kiedy byłem tak bardzo podniecony. Zresztą, nie ukrywała, że sama chce się kochać. Chodziło mi raczej o intymność.
Po chwili dała mi najlepsze zaproszenie, jakiego mogłem się spodziewać. Odwróciła się na plecy i delikatnie rozsunęła uda. Cienki materiał sukienki układał się na niej jak woda, uwydatniając wszystkie, najdrobniejsze nawet, kształty. To jeszcze bardziej rozbudziło moją wyobraźnię.
Natychmiast przeszedłem do konkretnego działania. Zachowywałem się, jak na dopalaczach. Byłem jak maszyna, automatycznie robiłem to, co uważałem za słuszne.
Najpierw rzuciłem się na jej piersi. Zachłannie, bez namysłu szarpnąłem za ramiączka sukienki i ściągnąłem ją do dołu. Kiedy zobaczyłem jej cudowne jabłuszka, westchnąłem głęboko:
-Oooooch Haniu…



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...