czwartek, 30 listopada 2017

W PGR-erze.

56. Wciągnięci w dziwną grę.

Nigdy w życiu nie byłem w takiej sytuacji, żadne z nas nie było. Poczuliśmy, że łamiemy wszelkie konwenanse. Oto działo się coś, czego nie planowaliśmy, przekroczyliśmy granice, których do tej pory nie odważyli byśmy się przekroczyć. Wkroczyliśmy w świat nowych doświadczeń. Nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę miał okazję doświadczyć seksu w trójkącie. No i stało się to, stało się to w najbardziej nieoczekiwanym miejscu i czasie.
Z moim ciałem i z moją świadomością, zaczęły się dziać niesamowite rzeczy. Czułem mrowienie w czubkach palców rąk i stóp. Zdawało się, że jestem pijany samym tylko powietrzem. To było, wręcz, nieziemskie.
Hania także była bardziej podniecona, niż wcześniej. Zaplotła nogi na moich pośladkach tak mocno, iż myślałem, że coś jej się stało.
-Oooooch, aaaaahhh, uuuuhhh… - jęczałem, stękałem i wzdychałem.
Za każdym razem wchodziłem w nią po same jaja, a kiedy starałem się wyjść, unosiłem ją do góry.
To było dziwne, zboczone, a jednak tak bardzo podniecające. Koleżanka, nawet na moment, nie oderwała od nas wzroku. Spokojnie suszyła włosy i, jakby od niechcenia, nam się przyglądała.
Łóżko skrzypiało, Hanka jęczała, ja stękałem, a Jola patrzyła. Patrzyła, jakoś tak, bezemocjonalnie, jakby nie robiło to na niej żadnego wrażenia. Jak się później okazało, były to tylko pozory. W pewnym momencie zacząłem zastanawiać się, czy wszystko z nią w porządku. Oczywiście było, a my zostaliśmy wciągnięci w jakąś dziwną grę, której sami nie rozumieliśmy.
Po kilku minutach postanowiłem zmienić pozycję. Zsunąłem się z tapczanu na podłogę, uklękłem, chwyciłem moją partnerkę za uda i przyciągnąłem na krawędź posłania. Następnie delikatnie rozłożyłem jej kolana i tak wszedłem w jej ciasną cipeczkę.
Jola wreszcie zakończyła pielęgnację włosów, starannie zwinęła kabel i włożyła suszarkę do szuflady. Natomiast chwilę później stało się coś jeszcze bardziej niezwykłego. Odwracając się w naszą stronę, ostentacyjnie rozsunęła poły szlafroka. Zobaczyliśmy jej, świeżo wykąpane, pachnące, zgrabne ciało.
Myślałem, że za chwilę trafi mnie grom z jasnego nieba. Oczywiście, nie byłem zgorszony, tylko bardzo, ale to bardzo, podniecony. Takiej sytuacji nie byłem w stanie przewidzieć, nawet w najbardziej wyuzdanych snach.
Muszę powiedzieć, że Jola była piękną dziewczyną. Gdyby nie Hania, prawdopodobnie, koło niej teraz bym się kręcił. Trudno przewidzieć jak rozwinęłaby jej się sytuacja ale na pewno miałbym ją na celowniku. Miała jasne, krótko ścięte włosy, była wyższa od mojej towarzyszki, a jej kształty były pełniejsze i bardziej obfite. Przyznam szczerze, że miała co pokazywać, oj miała!
Teraz stała tak przed nami, manifestując swój kipiący erotyzm, a ja z wrażenia nie mogłem złapać tchu. Wybałuszyłem gały jak trzylatek transformersa i trząsłem się jak galareta. Cholera jasna nie planowałem nad sobą.
Nagle moim podbrzuszem zaczęły szarpać bardzo silne, niekontrolowane skurcze. Pociemniało mi w oczach i poszybowałem w kosmos.
-Ooooohhh kuuuurrrwaaaa! - wydarłem się na całe gardło, czując, że strzelam w jej cipkę gorącym nasieniem.
W tym miejscu chciałbym podkreślić, że nie miałem zamiaru kończyć tak szybko, ale stało się. Chciałem, by chociaż ona finiszowała jak należy. Wyprężyłem się jak struna i uderzałem raz po raz, starając się szybko doprowadzić ją do orgazmu. Obawiałem się, że mi się to nie uda.
To było dla mnie bardzo ważne, dlatego zacisnąłem zęby i pracowałem jak młot pneumatyczny. W powietrzu rozchodziło się głośne klaskanie mojego podbrzusza o jej pośladki. Czułem słodko kwaśny zapach seksu. Kiedy, po jakimś czasie, kątem oka spojrzałem na naszą koleżankę, zauważyłem w jej wzroku pewną dozę triumfu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...