wtorek, 30 stycznia 2018

Wampir.


39. Krowie łajno na drodze.

-Co ty tam pierdolisz, kurwa! - warknąłem, wściekły jak osa i jeszcze szybciej zacząłem poruszać ręką.
Zrobiło mi się gorąco, a po chwili strzeliłem na wysokość dwóch metrów, ochlapując całą klatkę. W pierwszym momencie zdawało się, że napięcie rzeczywiście zmalało. Jednak chwilę później nadeszła fala tsunami, która zmiotła moją świadomość z powierzchni ziemi. Podniecenie było tak silne, ciśnienie spermy tak duże, że myślałem, iż rozerwie mnie od środka.
Odruchowo, jeszcze szybciej zacząłem poruszać ręką, mając złudną nadzieję, że jednak uda mi się zniwelować to nieprzyjemne wrażenie napięcia. Blondynka za sąsiedniej kraty patrzyła na mnie z politowaniem.
-Nie ma szans żeby ci to pomogło, - odezwała się po jakimś czasie, - to jest jak picie morskiej wody. Im więcej wlewasz jej w siebie, tym bardziej chce ci się pić.
Po chwili jeszcze raz się spuściłem, a wrażenie, jakiego doznałem, odebrało mi resztki człowieczeństwa. Poderwałem się na równe nogi i zacząłem miotać się po klatce, niczym dziki tygrys schwytany o poranku.
-Kurwa, wypuśćcie mnie!!! Błagam! Nie dam rady! Ja umieram! - krzyczałem na całe gardło, w nadziei, że ktoś się zjawi i zaradzi mojemu problemowi.
-Uspokój się, do jasnej cholery! Daj ludziom spać. - usłyszałem męski głos z kolejnej klatki. - Jak będziesz spokojny, to za dwie, trzy godziny podrzucą ci kawałek młodego ciała. Wszyscy jesteśmy w takiej sytuacji jak ty i nikt jakoś nie rozpacza.
Mój tors oblał zimny pot, skóra trzęsła się jak galareta. Odczuwałem ból przy każdym dotknięciu. Miałem wrażenie, że sufit za chwilę zwali się na moją głowę.
-Usiądź i zacznij głęboko oddychać, - odezwała się spokojnie kobieta.
Mimo, że czułem się jak krowie łajno na drodze, że czułem się jak krowie łajno na drodze, zrobiłem, jak powiedziała. Zaplotłam ramiona na kolanach i zacisnąłem zęby. Miałem wrażenie, że za chwilę rozpadnie się na kawałki. Z trudem wciągałem powietrze przez nos. Czas przelewał się jak miód. Zdawało mi się, że słyszę kobiece głosy dobiegające zza ściany. Trudno było mi rozpoznać, czy to rzeczywiste odgłosy, czy też moja podświadomość zaczyna płakać mi figle.
-Czy tam… jest ulica? - spytałem, pokazując dłonią szary, chropowaty mur.
Kobieta o jasnych włosach patrzyła na mnie tak, jakby chciała mnie przytulić.
-Nie mam pojęcia, - odpowiedziała, - przywieźli mnie tutaj przedwczoraj nieprzytomną.
Tymczasem facet, który jeszcze kilka sekund wcześniej zaatakował mnie słownie, odezwał się spokojnie:
-Niemożliwe, znajdujemy się w nieczynnym bunkrze atomowym, sześćdziesiąt metrów pod ziemią.
Rozejrzałem się dookoła nerwowo.
-Jednak coś słyszę… tam są jacyś ludzie, - dodałem.
Moje głośne zachowanie, obudziło pozostałych.
-Te ściany mają metr grubości, - wtrącił jeszcze ktoś inny.
W tym momencie dotarło do mnie, że jeśli nie skupiam się na moim podnieceniu, staje się ono, jakby, nieco mniej dokuczliwe. Postanowiłem mówić i myśleć o czymkolwiek innym, byleby nie o seksie.
-Czy ktoś z was wie może, w jakim celu nas tutaj przywieźli? - rzuciłem ogólne pytanie.
-Nie mam pojęcia, - usłyszałem kobiecy głos.
-Ja też. Jestem zbyt krótko, - odezwał się inny mężczyzna.
-Wydaje mi się, że to jakieś eksperymenty, - wtrąciła blondynka.
-Mi się nie wydaje, ja to wiem, to wszystko tajne eksperymenty - odezwał się łysawy facet z drugiego końca sali, - ciągle mi mówili, że jestem wariatem, bo wierzę w takie rzeczy, a tu się okazało, że mamy zostać płatnymi zabójcami, czy coś w tym rodzaju. Nie kłamię, naprawdę słyszałem, jak rozmawiali między sobą.
Nagle zrobiło się bardzo gwarno. Wszyscy chcieli zabrać głos, tak jakby miało to jakieś decydujące znaczenie.
-Zabójcami, tak, ale na pewno nie płatnymi, - wtrącił inny człowiek. - Nie łudźcie się, nikt nie dostanie za to ani centa. Wiecie przecież, że każde z nas ma chip w głowie. Możemy tyle, co nic. Najprawdopodobniej jeszcze namieszają przy naszym DNA.
Nagle, w tym gwarze, doznałem olśnienia.
-Zaraz, zaraz… Posłuchajcie mnie uważnie, czy możecie się przedstawić…
-Po co? - usłyszałem pytanie.
-Nieważne. Niech każdy z was powie jak się nazywa i skąd pochodzi.
W tym samym momencie usłyszałem cichy, ironiczny śmiech. Ktoś się odezwał:
-Przecież to bez sensu.
-Proszę was. Chcę tylko coś sprawdzić, -  rzuciłem, pełnym napięcia, głosem.
-No dobra, ja jestem John Smith, pochodzę z Nebraski - rozległ się jakiś niski głos.
-Katerina Juszczenko, mieszkałam do tej pory w Sofii
-Grygoriy Kardaszew, Moskwa.
-Istvan Ostman, południowe Węgry.
Kiedy przedstawili się wszyscy, zadałem kolejne pytanie.
-Ilu z was zna biegle angielski?
Zapadła chwila ciszy, po czym uniosły się trzy dłonie.
-Posłuchajcie mnie, - zacząłem, - każdy z nas pochodzi z innego państwa, posługuje się innym językiem, a mimo to, wszyscy, doskonale się rozumiemy. Czy nie uważacie, że to dziwne?
W tym momencie zapadło kompletne milczenie. Nikt nie potrafił wyjaśnić tego, co się z nami stało.

Nasty Bukkake Gif#KimXXX aka #Manga from GGG 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...