środa, 31 stycznia 2018

Wampir.


40. Karmienie.

W pewnym momencie drzwi do pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy, otworzyły się.  Stanął w nich, ten sam co wczoraj, facet.
-Karmienie! - zawołał donośnym głosem, nim jeszcze na dobre wszedł do środka.
“Co tak wcześnie?” - pomyślałem, będąc przekonanym, że przynieśli śniadanie.
Odruchowo spojrzałem na miskę zimnego jedzenia, której jeszcze nie zdążyłem opróżnić.
Jakież było moje zdziwienie, kiedy zorientowałem się, że w ślad za nim do sali weszło jeszcze dwóch wyrośniętych osiłków.
Między mężczyznami stała drobna, delikatna dziewczyna. Była kompletnie naga, a jej ręce skute kajdankami. W pierwszej chwili pomyślałem sobie, że przyprowadzili kogoś podobnego do nas. Dopiero, kiedy podeszli do mojej klatki, zorientowałem się, że nie o to chodzi.
-W zasadzie, biorąc pod uwagę twoje wczorajsze zachowanie, nie należy ci się, ale staramy się traktować nasze zwierzęta dobrze, - wyrecytował z wrednym uśmiechem na twarzy.
Miałem ochotę chwycić go w swoje ręce i cisnąć nim o te błyszczące kraty. I pewnie bym to zrobił, zważywszy na to, że właśnie otwierał wejście, gdyby nie owa, delikatna postać obok niego.
Zmierzyłem wzrokiem najpierw jego, później ją.
-Masz, tylko oszczędzaj. To deficytowy towar. Ma ci starczyć do jutra. Zrozumiano?! - warknął, wpuszczając ją do środka.
Usłyszałem trzask przekręcanego klucza. Dziewczyna nie ruszyła się z miejsca. Stała w miejscu, w którym ją zostawił. Patrzyła na mnie swoimi dużymi, brązowymi, przerażonymi oczyma. Była bardzo młoda. Miała, najwyżej, siedemnaście lat. Wyglądało na to, że dokładnie wie, co ją czeka.
Tymczasem mężczyzna w białym fartuchu, wraz ze swoją obstawą, ponownie znalazł się na korytarzu. W pozostałych klatkach zawrzało. Ludzie, z którymi, dosłownie przed chwilą, rozmawiałem, jak z istotami inteligentnymi, nagle zaczęli zachowywać się jak głodne zwierzęta. Z dziką agresją rzucali się na kraty, wołając jeden przez drugiego.
-Teraz ja! Ja!!!
-Nie, teraz moja kolej!  
-Ty dostałeś pierwszy wczoraj!
-Dajcie i mnie coś!
-Ja też chcę!!!
Pomyślałem sobie, że to kompletne wariactwo. Zachowywali się tak, jakby ktoś wyciął im mózgi. Gdyby nie byli pozamykani, prawdopodobnie któreś z nich by zginęło w jakiejś straszliwej walce.
Wydawało mi się, że jestem od nich, niebo, lepszy, że nigdy nie pozwoliłbym sobie na takie zachowanie. Zastanawiałem się, jak bardzo ta choroba zmieniła ich osobowości. Nie wyobrażałem sobie, że można tak bardzo stracić wszelkie hamulce.
W pewnym momencie, dziewczyna zrobiła niepewny krok do tyłu. Wyglądało to tak, jakby miała nadzieję, że drzwi są nadal otwarte i istnieją jeszcze szansę na ucieczkę.
Zbliżyłem się do niej i głęboko zaciągnąłem się jej zapachem. To, co zaczęło się ze mną dziać, przeszło moje, najśmielsze oczekiwania. Reakcje mojego organizmu gwałtownie przyspieszyły. Nie mogłem zapanować nad własnym oddechem, serce waliło jak oszalałe. Czułem się tak, jakbym wypił kilka mocnych kaw naraz.
Jednak, To była dopiero połowa, tego, co, w tej chwili, zaczęło się ze mną dziać.
Mój kutas szybko zaczął wypełniać się krwią i wkrótce pokrył się z siecią fioletowych żył. Miałem wrażenie, że za chwilę go rozerwie. W kilka sekund później przez moje ciało zaczęły przebiegać zimne i gorące dreszcze. W ciągu kilku następnych chwil byłem mokry od potu. Nie mogłem się skupić na niczym konkretnym, moje myśli krążyły tylko wokół seksu. Wyobraźnia dostarczała wami przeróżnych, dziwnych i karkołomnych scenariuszy tego, co chciałbym z tą małą zrobić.
Była taka biedna, taka bezbronna, słaba i cudownie piękna, a ja byłem bogiem. Byłem silny, wszechmocny, mogłem wszystko.  
Stała na środku ze spuszczoną głową jak typowa ofiara. Zacząłem zataczać wokół mniej coraz ciaśniejsze kręgi. Coraz wyraźniej czułem słodki bukiet zapachów oszałamiającego ciała. Uważnie obserwowałem.
Minuta po minucie, stopniowo, traciłem nad sobą kontrolę. Moje pożądanie rosło lawinowo i nic z tym nie robiłem. Dawałem przyzwolenie, wiedząc, że za chwilę będzie już za późno na jakąkolwiek reakcję.
Patrzyłem na długie, kasztanowe włosy, łagodnie opadające na ramiona i drżałem jak galareta. Budziła się we mnie bestia.
Dziewczyna wykonała jeszcze jeden krok do tyłu i plecami oparła się o chłodną kratę. Po chwili uklękła i schowała głowę w ramionach.
-Proszę, nie rób mi krzywdy, - wyszeptała.
Kiedy miałem się już na nią rzucić, do kladki wprowadzono kolejną dziewczynę.
Ta była dość niska, przysadzista, o obfitych, pełnych kształtach i dużych piersiach. Miała jasne, krótko obcięte, włosy i okrągłą, nieco piegowatą, buzię.
Wprawdzie moje pożądanie rozsadzało mi jaja, jednak postanowiłem poczekać jeszcze chwilę, aby sprawdzić, co będzie się działo.
Facet otworzył klatkę znajdującą się, dokładnie, naprzeciw mnie. Siedział w niej rudy gość z wystającym brzuchem, o kędzierzawych włosach i spoglądał na nią zabójczym wzrokiem. Moja ciekawość była czysto techniczna i sprowadzała się do tego i sprowadzała się do tego, w jaki sposób jak szybko pozbawi ją życia.
Ostrożnie wprowadzono ją do środka i zdjęto kajdanki. Wkrótce metalowa zagroda zamknęła się z trzaskiem.
Mężczyzna podszedł do swojej zdobyczy, jednak nic nie robił. Stał i czekał. Zastanawiałem się, do czego zmierza, zachowując się w ten sposób.
Dziewczyna, wyraźnie zdezorientowana, odsunęła się na drugi koniec pomieszczenia. Rudy fagas w milczeniu podszedł za nią, zatrzymał się i znów czekał.
Po dwóch trzech minutach sytuacja powtórzyła się dokładnie w takim samym scenariuszu. Zastanawiałem się, o co, właściwie, chodzi. Najpierw był taki nerwowy, gotowy rozszarpać przeciwnika, a teraz zachowuje się tak powściągliwie. To było wręcz groteskowe.

Nasty Babes

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...