sobota, 27 października 2018

Eldorado rozkoszy.

7. Zakazany owoc.

Moje myśli były co najmniej dziwne. W takiej chwili ich tematyka dokładnie wskazywała, na to, czego pragnę. A może było to tylko zwykłe igranie z ogniem i napędzanie pożądania? Ponoć zakazany owoc jest w dwójnasób słodki. Tak, czy inaczej, było to bardzo przyjemne.
A później, chyba chcąc jak najszybciej zakończyć zabawę, gwałtownie zmieniliśmy pozycję. Uklękła przede mną i opadła twarzą na pościel, wystawiając tym samym do góry swój, niesamowicie podniecający, krągły i zgrabny tyłeczek.
Grzechem byłoby w niego wejść, toteż z najwyższą rozkoszą wpakowałem tam swojego wielkiego zaganiacza. Była ciasna i drżąca jak dziewica. Zrobiłem chyba na niej duże wrażenie, bo zaczęła przebierać dłońmi tak, jakby miała dość, jakby chciała mnie odepchnąć. Chociaż trudno w tej chwili było ocenić, jakie są jej zamiary.
Równie dobrze mogła chcieć mnie teraz do siebie przycisnąć. Jej jęki i westchnienia stały się jeszcze bardziej wyraźne i donośne. Mocno trzymałem ją za pośladki. Nie chciałem, aby gdzieś mi się odsuwały. Wchodziłem zdecydowanie, głęboko i do samego końca. Czułem każdy, zaciskający się mięsień, jej cudownie głębokiej i ciasnej cipeczki. Mój penis z każdym ruchem stawał się jeszcze twardszy, żyła oplatająca gruby łeb, jeszcze bardziej napęczniała i jeszcze bardziej wrażliwa na, nawet najdelikatniejszy, dotyk.
Nagle jej cipka jakby zmieniła zdanie i postanowiła mnie więcej nie wpuszczać. Przedzierając się przez kolejne, zaciskające się pierścienie, miałem wrażenie, że przesuwam się po tarce. Wirowało mi w głowie, miałem tam jeden wielki mętlik. Słodkie przyjemne gorąco rozpływało się po całym moim ciele, sprawiając, że, z minuty na minutę, stawałem się jednym, wielkim doznaniem erotycznym.
Och, tak bardzo chciałem poruszać się w jej cipeczce, że było mi wszystko jedno, co się w tej chwili stanie. Zupełnie przestałem przejmować się z tym, że z mojego fiuta za chwilę wytryśnie gejzer białej, gęstej spermy. Liczyło się tylko to jedno: seks, kopulacja, wzajemna bliskość cielesna i bukiet słodkich, gorących doznań.
-Oh, oh, ooooh! - wyrzucała co chwilę ze swojego gardła.
Poruszałem się szybko, szybciej, coraz szybciej. Z każdą sekundą coraz bardziej traciłem panowanie nad sobą. Liczył się już tylko kolejny głęboki ruch i fala, odbierającego zmysły, boskiego orgazmu.
-Ooo taaak, taaaak… cholera jasna! - mamrotałem, nie mogąc poradzić sobie z nadmiarem na doznań.
Później, patrząc na jej słodki otworek analny, zrobiłem coś dziwnego, coś czego nie potrafię wytłumaczyć sobie do tej chwili. Po prostu chciałem to zrobić. Chciałem zobaczyć jak będzie.
Włożyłem palec wskazujący dupkę. Wrażenie było piorunujące. Jej cipka zacisnęła się tak gwałtownie, że o mało nie spuściłem się w tej chwili.
Nie spodziewałem się takiej reakcji. Nie mogłem zbyt długo się w ten sposób bawić, bo było to zbyt ryzykowne. Włożyłem go tylko dwa razy, a później znów przeszedłem do aktywnej akcji moimi biodrami. Wchodziłem i wychodziłem, wchodziłem i wychodziłem, a ona wzdychała i jęczała jeszcze głośniej. To był prawdziwy cud natury.
Pod wpływem jej podniecenia i tego, że jej cipeczka była tak ciasna, mój fiut zrobił się bardzo, ale to bardzo, gruby, żylasty i twardy. Zresztą, była to reakcja zwrotna.
Jej oszałamiające podniecenie miało wpływ na mnie i odwrotnie. Moja gruba maczuga wdzierała się w nią powoli, z wielkim oporem, zmuszając jej podwoje do szerszego otwarcia się. Był nawet moment, kiedy jej opór był zbyt silny, kiedy mój zaganiacz nie był w stanie pokonać napiętych mięśni. Zatrzymałem się, a później, mimo pozornego zakazu wjazdu, pchałem się moją ciężarową w ten ciasny przesmyk aż do momentu, kiedy dotarłem do końca jej garażu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Ostatnie wakacje.

165. W restauracji "Pod Słomianą Strzechą".    Kiedy tylko przekroczyłem próg tego swoistego przybytku, zorientowałem się, że zaba...